Piękna i rozwiązła

Zofia Potocka – od greckiej kurtyzany do żony największego magnata Rzeczypospolitej

Aktualizacja: 30.09.2012 10:53 Publikacja: 30.09.2012 10:52

Zofia Potocka

Zofia Potocka

Foto: East News/FIine Art Images

Artykuł z archiwum miesięcznika Uważam Rze

Uważano ją za najpiękniejszą kobietę Europy. Była ozdobą salonów, partnerką najznakomitszych arystokratów kontynentu. A karierę rozpoczęła jako prostytutka w Stambule...

Z pochodzenia była Greczynką, urodziła się w styczniu 1760 roku w Bursie w Azji Mniejszej. Nie znamy jej prawdziwego nazwiska, wiadomo tylko, że jej ojciec handlował bydłem. Została adoptowana przez ciotkę, przyjęła jej nazwisko (Glavani), używała również imienia Dudu (młoda papużka). Ciotka była zawodową kurtyzaną, a niebawem tej profesji poświęciła się również matka dziewczyny. Dudu poszła w ich ślady i w wieku 17 lat została utrzymanką posła Rzeczypospolitej w Stambule – Karola Boscampa-Lasopolskiego.

Nad Bosforem

Dyplomata uchodził za wyjątkowego libertyna i hulakę, zresztą podobne obyczaje należały do norm tej epoki. Pochodził z rodziny hugenockiej osiadłej w Holandii. Karierę rozpoczynał w Prusach, został nawet posłem na dworze chana krymskiego. Dyplomatą był zręcznym, w dalszych awansach przeszkodziło mu jednak upodobanie do intryg i stręczycielstwa. Pan ambasador lubił bowiem w wolnych chwilach pohandlować żywym towarem, oczywiście płci pięknej.

W Warszawie pojawił się na początku panowania Stanisława Augusta. Szybko zdobył uznanie króla, wspinał się po kolejnych szczeblach kariery, aż wreszcie został posłem w Stambule. Używał już wówczas nazwiska Boscamp-Lasopolski. Ożenił się z dawną metresą Stanisława Augusta i doczekał się pięciorga potomstwa. Żona nie cieszyła się jednak najlepszym zdrowiem i pozostała w Warszawie wraz z córkami Boscampa, który zabrał nad Bosfor dwóch synów.

Pan poseł był osobnikiem oschłym i sceptycznym, przywiązał się jednak do Zofii, odprawiając inne utrzymanki. Nakazał jej nawet przeprowadzkę do swojego pałacu, co było złamaniem konwenansów. Do dobrego tonu należało bowiem wynajmowanie dla kochanek garsonier na mieście...

Kamieniec Podolski

Pan ambasador postanowił zadbać o edukację faworyty. Wynajął nauczyciela, dzięki któremu poznała ona język francuski, pedagog zaszczepił w niej również miłość do książek. Nauka trwała zaledwie kilka miesięcy, nauczyciel (jakiś eksmnich) stracił posadę za zbytnią poufałość wobec uczennicy. Dziewczyna nigdy więcej nie miała pobierać lekcji, była jednak świetnym obserwatorem i znakomicie wykorzystywała kontakty z ludźmi lepiej wykształconymi.

W kwietniu 1778 roku misja Boscampa dobiegła końca i dyplomata opuścił Stambuł. Szczodrze zaopatrzył kochankę we wszystko, czego potrzebowała, zapewne przypuszczając, że nigdy więcej już się nie spotkają. Wkrótce jednak zmarła jego żona i pan Karol postanowił sprowadzić Zofię nad Wisłę. Zaproponował jej podobne warunki do tych w Stambule, co młoda kurtyzana przyjęła z wdzięcznością. Podobno Boscamp szczerze wierzył, że pozostawiona nad Bosforem dziewczyna prowadziła się cnotliwie, w co raczej należy wątpić.

Sam Lasopolski niebawem miał pożałować chwili słabości. Podróżująca do Polski Zofia głosiła, że nad Wisłą zamierza poślubić dyplomatę, co zagrażało jego karierze. Nakazał odwiezienie jej z powrotem do Turcji (obiecując zabezpieczenie materialne), ale Zofia dotarła już do Kamieńca Podolskiego. Tam zachwycił się nią 40-letni Józef Witt (de Witte), syn dowódcy twierdzy. Pan major uchodził za wyjątkową kanalię, a na dodatek był odrażająco brzydki. Dla młodej Greczynki nie miało to jednak znaczenia – uznała, że małżeństwo z Wittem zapewni jej wreszcie upragnioną stabilizację. Oświadczyła oficerowi, że droga do jej łoża wiedzie przez ołtarz, i dopięła swego. Pobrali się w czerwcu 1779 roku.

Najpiękniejsza kobieta Europy

Niedługo po ślubie małżonkowie wyruszyli do Warszawy, gdzie Stanisław August Poniatowski gościnnie przyjął Witta. Cenił jego ojca, doskonałego oficera i architekta, a jako koneser kobiecej urody zachwycił się Zofią. Protekcja władcy otworzyła drzwi najważniejszych salonów stolicy, a wdzięk młodej pani Wittowej docenił również Stanisław Trembecki. Nadworny poeta króla napisał dla niej nawet wiersz („Do pani Wittowej, przejeżdżającej z mężem przez Warszawę do wód spaskich"), porównując ją do antycznych piękności:

Śliczna Zofijo! twoje odwiedziny

Wiodą mi na myśl obaloną Troję.

Z podobnej ona zginęła przyczyny

Jakże się słusznie o Kamieniec boję.

Sukcesy Zofii z narastającym niedowierzaniem obserwował Boscamp-Lasopolski. Pani Wittowa była bowiem nie tylko piękna, ale także emanowała niezwykłą aurą kobiecości, z powodu której mężczyźni tracili głowy. Miała również duże zdolności aktorskie, co umiejętnie wykorzystywała. Trudno natomiast znaleźć w jej osobowości jakiekolwiek hamulce moralne...

Kariera Zofii nabrała niespotykanego przyspieszenia. Wraz z mężem odwiedziła Paryż, Berlin i Wiedeń, wszędzie wzbudzając uznanie (zachwycali się jej urodą Fryderyk Wielki i cesarz Józef II), a przy okazji została kochanką dwóch francuskich książąt krwi: hrabiego Prowansji i hrabiego Artois. Obaj w przyszłości mieli zasiąść na tronie w Paryżu jako Ludwik XVIII i Karol X.

Do niedawna małżeństwo z polskim oficerem wydawało się Zofii szczytem marzeń, teraz jednak uznała męża za zbędny balast. Po powrocie do Kamieńca stwierdziła, że trafiła na koniec świata, do marnej mieściny zamieszkałej przez półdzikich barbarzyńców. Po kilku latach domowego piekła (w międzyczasie para doczekała się syna) wyruszyli do Rosji, gdzie piękna Greczynka poznała wszechmocnego faworyta carycy Katarzyny II księcia Potiomkina. Została jego kochanką (i była nią do jego śmierci), co zapewniło jej zaproszenia na najważniejsze bale i uroczystości. Na jednym z przyjęć poznała najbogatszego człowieka w Rzeczypospolitej – Szczęsnego Potockiego.

Trzeba przyznać, że Zofia miała rzadką umiejętność przyciągania wyjątkowych kanalii. Boscamp-Lasopolski z czasem został płatnym współpracownikiem carskiego dworu i zakończył życie na szubienicy podczas insurekcji kościuszkowskiej. Józefa Witta uważano za sadystę i karierowicza, natomiast Szczęsny Potocki – przywódca konfederacji targowickiej – odegrał decydującą rolę w rozbiorach Polski. W życiu osobistym miał na sumieniu nie do końca wyjaśniony udział w morderstwie swojej pierwszej żony – Gertrudy Komorowskiej.

Szczęsny Potocki

Dzieje tragicznego mezaliansu przedstawił Antoni Malczewski, a inwokacja utworu znana jest niemal chyba wszystkim:

Ej! Ty na szybkim koniu gdzie pędzisz, kozacze?

Czy zaoczył zająca, co na stepie skacze?

Czy rozigrawszy myśli, chcesz użyć swobody

I z wiatrem ukraińskim puścić się w zawody?

„Maria" była pierwszą powieścią poetycką w języku polskim – Malczewski, korzystając ze wzorów George'a Byrona i Waltera Scotta, przekształcił historię Gertrudy w romantyczną tragedię. Rzeczywistość była jednak bardziej prozaiczna, a Szczęsny okazał się wyjątkowo nędzną kreaturą, niegodną uczucia zakochanej kobiety. W okolicach Krystynopola ( dziś Czerwonogród) Potoccy mieli jedną ze swoich posiadłości. 18-letni magnat zakochał się w Komorowskiej bez pamięci, uczucie zostało odwzajemnione. A kiedy dziewczyna zaszła w ciążę, w grudniu 1771 roku poślubił ją potajemnie w cerkwi w Niestwicach. Tego nie mógł zaakceptować ojciec Szczęsnego. Dziedzic największej fortuny Rzeczypospolitej miał poślubić zwykłą szlachciankę?! Dwa miesiące później na polecenie starego Potockiego ciężarna dziewczyna została porwana i uduszona, a jej ciało wrzucono do przerębli.

Szczęsny z pokorą przyjął postępek ojca. Wprawdzie nieudolnie próbował poderżnąć sobie gardło scyzorykiem (!), ale okazał skruchę i histerycznie przepraszał rodziców. Wyjechał za granicę, następnie poślubił Józefinę Mniszchównę, a małżeństwo doczekało się 11 dzieci. Sprawiedliwości natomiast nie uszli rodzice Szczęsnego, oboje Potoccy niebawem zmarli w dość tajemniczych okolicznościach. Sprawa miała epilog sądowy. Szczęsny zapłacił rodzinie Komorowskiej odszkodowanie w wysokości 700 tys. zł, a do Krystynopola już nie powrócił. Przeniósł się do Tulczyna, niewykluczone, że w dotychczasowej siedzibie nie mógł znieść wymownych spojrzeń służby i sąsiadów. Zresztą niebawem ostatecznie rozwiązał problem Krystynopola, przegrywając posiadłość w karty na rzecz Adama Ponińskiego.

Tulczyn

Dla Zofii poznanie Szczęsnego było najważniejszym wydarzeniem w jej dotychczasowym życiu. Najbogatszy obywatel Rzeczypospolitej, właściciel 1,5 mln ha ziemi, człowiek, dla którego pracowało 130 tys. chłopów stracił zupełnie głowę dla byłej kurtyzany. Zaprosił Zofię do Tulczyna, natomiast Witt powrócił do Kamieńca.

Romans pomiędzy magnatem a żoną oficera wybuchł z całą gwałtownością, a jego ilustracją były wydarzenia z ostatnich lat istnienia Rzeczypospolitej. Sześć miesięcy po pierwszym spotkaniu kochanków ogłoszono konfederację targowicką, kilka tygodni później rozegrała się dramatyczna bitwa pod Zieleńcami. Na przełomie lat 1792 i 1793 doszło do II rozbioru Polski, a Szczęsny Potocki stał się najbardziej znienawidzoną osobą w kraju. W tym czasie Greczynka urodziła partnerowi troje dzieci (łącznie mieli doczekać się ośmiorga potomków), aż wreszcie postanowili sformalizować związek. Zofia przeszła daleką drogę – od prostytutki do żony najbogatszego magnata Rzeczypospolitej!

Odbyła się transakcja handlowa. Józef Witt zgodził się na rozwiązanie małżeństwa za sumę 500 tys. zł, otrzymał również dożywotnie dochody z dóbr białoruskich nadanych Zofii przez carycę Katarzynę II. Żona Szczęsnego zadowoliła się majątkiem w Daszowie wraz z 7 tys. poddanych.

Zofia i Szczęsny pobrali się w 1798 roku, oboje byli już wówczas poddanymi rosyjskimi. Większość dóbr Potockich przyłączono do Rosji w 1793 roku, a III rozbiór dwa lata później zlikwidował zupełnie Rzeczpospolitą. Nowa pani Potocka zupełnie się tym nie przejęła (do końca życia nie nauczyła się poprawnie mówić po polsku), bardziej interesowały ją paszkwile krążące na jej temat:

Greki w jatkach stambulskich krwią się twoją szczycą,

Doskonała w swej sztuce, stara nierządnico!

Wszystkie stany zgorszywszy płci swojej sromotą,

Złączyłaś się na koniec z publicznym niecnotą,

Dotąd sforniejszej pary nie wydały piekła:

Jego ludzkość, a ciebie skromność się wyrzekła!

Pałac w Tulczynie był siedzibą godną najbogatszego magnata. Wnętrza budowli urządzono z ogromnym przepychem, zachwycały cenna kolekcja malarstwa, galeria rodzinnych portretów, zbiory sreber i gobelinów. W tutejszych archiwach przechowywano wiele dokumentów z życia rodziny i kraju, a niektóre z nich pochodziły z XIV stulecia. Magnat nie zapomniał oczywiście o wygodach żony, na wyspie miejscowego stawu wzniósł dla niej łaźnię turecką.

„Sposób życia w Tulczynie – wspominał kuzyn Szczęsnego, Leon Potocki – był zupełnie na monarchiczną stopę urządzony. Dom zawsze przepełniony, bo prócz licznej rodziny zjeżdżali się obywatele z całego szerokiego kraju, a nawet zza kordonu austriackiego i pruskiego.

Skoro kto z krewnych i znajomych zawitał do Tulczyna, marszałek dworu wyznaczał mu zaraz apartament, zastosowany do osobistej godności i potrzeby. Miał pojazd i wierzchowe konie na swoje rozkazy. Przyjeżdżał nieraz na kilka dni, a bawił kilka tygodni lub miesięcy z żoną i dziećmi, tak mu było wesoło i wygodnie".

Jednym z miejscowych rezydentów był Stanisław Trembecki. Nadworny poeta ostatniego króla Polski zapewne nie przypuszczał, że oda napisana kiedyś dla żony oficera z Kamieńca zapewni mu dostatnią emeryturę. Zofia miała dobrą pamięć i po zawarciu małżeństwa ściągnęła sędziwego poetę do siebie. A chociaż Trembecki ofiarował dziesiątki utworów Stanisławowi Augustowi, dostatnie dożywocie zapewnił mu wiersz, o którym możliwe, że sam szybko zapomniał. Pozostał w Tulczynie do końca życia, został pochowany na miejscowym cmentarzu.

Zofiówka

Prace nad parkiem w pobliskim Humaniu trwały 10 lat i kosztowały ogromną sumę 15 mln zł, ale w ich efekcie powstał najwspanialszy dowód uczucia mężczyzny do kobiety, jaki złożono w tej części Europy. Zofiówka do dzisiaj wywołuje nieprawdopodobne wrażenie, to jedno z najważniejszych miejsc na turystycznej mapie Ukrainy. Park rozciąga się w jarze rzeki Kamionka na powierzchni 170 ha (warszawskie Łazienki są dwukrotnie mniejsze), a inspiracją dla architektów były mitologia i filozofia antycznej Grecji. Powstały dwa rozległe sztuczne stawy, wykopano podziemną rzekę, zbudowano wodospady, wyspy i groty. Na polecenie Szczęsnego sprowadzano rośliny z Turcji i Egiptu, ptaki z Ameryki, posągi z Italii i Grecji.

Julian Ursyn Niemcewicz, który odwiedził Zofiówkę w 1818 roku, pisał pełen zachwytu: „Przezroczyste, obszerne wód kryształy, szumne, wspaniałe tychże wód spady, wysokie na czterdzieści łokci wytryski, chłodne, piękne zasadzone gaje, pyszne przysionki, obeliski, kolumny, podstawy z granitu – to jest, co wszędzie uderza. W granitowych na dziesięć metrów kolzach zasadzone najkwaśniejsze i najświeższe kwiaty; jaskinie pełne świeżości i chłodu [...] oranżerie odpowiadają i pięknością miejsca, i bogactwom właściciela; osobne gmachy na ananasy, osobne na figi, banany, inne na rozmaite egzotyczne rośliny i drzewa. [...] Śliczne ścieżki, wody i drzewa, lecz więcej by miały jeszcze powabu, gdyby obok tych ściśnionych skałami piękności wzrok po obszernych smugach i trawnikach mógł się rozciągać. Ale nie ma tam nigdzie obszernych przestrzeni. We wspaniałej jaskini, ochłodzonej szmerem wody, przy dętej muzyce Szczęsny dobremu towarzystwu dawał obiady...".

Niemcewiczowi wtórował francuski pisarz Augustyn de Lagarde: „Jakaż różnorodność kwiatów i trawników! Jakaż obfitość źródeł i strumieni! Powietrze przepojone jest tutaj zapachem tysięcy perfum, śpiew ptaków i szum kaskady budzą słodkie marzenia...".

Powszechny zachwyt wzbudzał wodospad o wysokości 23 m i najwyższy w Europie wodotrysk (istniejąca do dzisiaj fontanna – Żmija). Po Dolnym Stawie krążyły łodzie, które dzięki systemowi śluz przepływały podziemnym połączeniem do górnego zbiornika, gdzie zlokalizowano wysepkę z pawilonem poświęconym Kirke. Do stałej pielęgnacji parku zatrudniano 200 ogrodników, a do tego dochodzili specjaliści z innych dziedzin. Wśród ponad 60 obiektów architektonicznych w większości zachowanych do dziś są popiersia i rzeźby antycznych bohaterów, sztuczne groty, kreteński labirynt, przepiękne mostki, pawilony, amfiteatr...

Do końca wierna sobie

Zofia Potocka nie potrafiła jednak dochować wierności jednemu mężczyźnie. Nawiązała romans z własnym pasierbem (Szczęsnym Jerzym), młodszym o 16 lat synem męża z poprzedniego małżeństwa. To prawdopodobnie on był ojcem ostatniego dziecka Zofii, Bolesława. Szczęsny dowiedział się o wszystkim, co zniszczyło życie rodzinne i przyczyniło się do jego śmierci. Potocki zmarł w 1805 roku w wieku 52 lat, a jego pogrzeb zakończył się makabrycznym skandalem. Po egzekwiach pozostawiono ciało w otwartej trumnie, zmarły miał na sobie mundur carskiego generała przystrojony orderami i klejnotami. W nocy do kościoła wdarli się złodzieje, obdarli zwłoki z kosztowności i nagie rzucili pod ścianę. To niemal symboliczne wydarzenie – przed laty Trybunał Narodowy skazał Potockiego na śmierć, pozbawiając go tytułów i godności, a teraz jego ciało odarto z dystynkcji i klejnotów otrzymanych za zdradę ojczyzny. Zofia nie przejęła się specjalnie śmiercią męża. Od razu rozpoczęła walkę z pasierbami o majątek i zakończyła ją zwycięsko. Pomógł jej w tym kolejny partner – senator Mikołaj Nowosilcow (ten od procesu filomatów). I jak tu nie uwierzyć, że pani Potocka przyciągała do siebie najgorsze kreatury?

Wdowa po Szczęsnym chciała przekazać Tulczyn ukochanemu synowi Aleksandrowi, lecz w 1820 roku majątek przejął inny z jej synów, Mieczysław. Wówczas pani Potocka zdecydowała się na skandaliczny postępek. Wniosła do akt ziemskich oświadczenie, że Mieczysław nie jest synem Szczęsnego, lecz owocem gwałtu dokonanego na niej w Italii przez miejscowych bandytów! Mieczysław nie pozostał dłużny, ogłosił manifest, że jego matka jest „wiadomą w całej Europie wszetecznicą i rozpustnicą", nie wykluczając również, że „być może i rozbójnik wenecki miał z nią stosunki". Niedaleko pada jabłko od jabłoni...

Zofia przeniosła się do Humania, chorowała już wówczas i ostatecznie zmarła w Berlinie w listopadzie 1822 roku. Tulczyn pozostawał w rękach Potockich do 1869 roku, posiadłość w Humaniu skonfiskowano po powstaniu listopadowym. Wówczas to ukochany syn Zofii, Aleksander, przyłączył się do insurekcji, wyposażając na własny koszt pułk kawalerii. Po klęsce nie przyjął amnestii i wyjechał na zachód Europy, gdzie utrzymywał się z niewielkich kapitałów. Przez ponad 30 lat prowadził spokojne życie otoczony powszechnym szacunkiem jako patriota i filantrop. Zajadłą przeciwniczką caratu była również jego siostra – imienniczka matki. Dziwnie układały się losy rodziny Potockich.

Zofiówka została przemianowana na Carycyn Sad, dobudowano do niej kilka budowli, pod koniec XIX wieku stworzono Instytut Rolniczy, powstał również park angielski. Władze sowieckie oszczędziły dzieło Szczęsnego, park stał się enklawą dostępną wyłącznie dla komunistycznych dygnitarzy. I zapewne dlatego ocalał do dzisiaj w niemal niezmienionym kształcie.

W przypadku Zofii Potockiej nie można powiedzieć, że dosięgła ją sprawiedliwość ani że bycie etycznym popłaca. Ludwik Stomma napisał kiedyś brutalnie i szczerze, że biografia Zofii jest najlepszym potwierdzeniem tezy, iż „kurewstwo popłaca". I trudno się z nim nie zgodzić...

Autor jest historykiem zajmującym się szczególnie międzywojennymi dziejami Polski, a zwłaszcza ich stroną obyczajową. Autor książek „Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej", „Afery i skandale Drugiej RP", „Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej".

Artykuł z archiwum miesięcznika Uważam Rze

Uważano ją za najpiękniejszą kobietę Europy. Była ozdobą salonów, partnerką najznakomitszych arystokratów kontynentu. A karierę rozpoczęła jako prostytutka w Stambule...

Pozostało 99% artykułu
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił