Coście narobili, synkowie?

„Idźcie do domu! Warta jest zmęczona” – ogłosił nad ranem marynarz Żelezniakow, wypędzając z Pałacu Taurydzkiego członków konstytuanty wybranej w pierwszych i ostatnich wyborach Rosji, a ociężałych ponagliły bagnety jego towarzyszy z Kronsztadu. Spełniając życzenie Lenina, marynarze złożyli do grobu demokratyczne iluzje niebolszewickiej większości.

Publikacja: 03.03.2022 21:06

Coście narobili, synkowie?

Foto: Wikimedia

Bolszewicy nie znali bardziej gorliwej broni niż garnizon twierdzy. Kronsztad uosabiał ducha rewolucyjnego buntu w nieposkromionej formie, odpornego na pokusy i plutony egzekucyjne, stając przeciw każdej władzy od 1905 r. Marynarzy rozstrzeliwano, ale i oni chętnie rozstrzeliwali, po rewolucji lutowej mordując pół setki oficerów – w większości za brzmiące z niemiecka nazwiska. Odmawiali posłuszeństwa dowództwu, carowi i rządowi tymczasowemu, ale obronili Kiereńskiego przed Korniłowem. Byli głównym taranem puczu Lenina; szturmowali Pałac Zimowy i latami walczyli w szpicy wojny domowej.

Bez marynarskich bagnetów przewrót padłby w zalążku, dlatego propagandowy mit poddał marynarzy z Kronsztadu szczególnej sakralizacji. Nazwano ich najczystszymi z czystych i najwierniejszymi z wiernych oraz „największą dumą i podporą rewolucji”, co stwierdził sam Trocki.

Jak to możliwe, że zawsze oddani, czerwoni do szpiku kości pretorianie sowietów, latami przelewający krew za Lenina, chcieli obalić tyrana? Trocki, kiedy był filarem reżimu, rytualnie oskarżał brytyjskich i amerykańskich szpiegów, burżuazyjną propagandę i wiadome ośrodki. Na wygnaniu, stając pod pręgierzem zachodnich komunistów za rzeź towarzyszy w Kronsztadzie, trochę zmienił narrację. Argumentował, że marynarzom od zaszczytów i chwały pomieszało się w głowach, żądali więc przywilejów i władzy.

Ciekawą interpretację przedstawia posowiecka publicystyka rosyjska. Jej zdaniem większość garnizonu tworzyły stare wiarusy, oderwane od pługa w zapadłych wioskach południowej Rosji, często na początku wojny światowej. Przez ten czas widzieli tylko front, koszary i sporadycznie Piotrogród – nawet w kryzysie lepiej odżywiony niż prowincja. Po końcu wojny domowej pozwolono na dłuższe przepustki i odwiedziny domów rodzinnych, z czego wynikł dramatyczny dysonans poznawczy.

Pierwszy kontakt z realnym światem rozwiał opary agitacyjnych prelekcji. Brak węgla zatrzymał pociągi, zamroził fabryki i wyłączył prąd w całym kraju, a znacjonalizowane przedsiębiorstwa zamknięto z niedostatku energii. Szukając ratunku przed głodem, miasta się wyludniły. Nawet z Piotrogrodu, gdzie kartki miały częściowe pokrycie w chlebie, uciekło dwie trzecie mieszkańców. Jednak uciec nie było dokąd. Rodzinne wsie, odwiedzane przez dumnych żołnierzy rewolucji z Kronsztadu, walczyły z głodem o fizyczne przetrwanie. Żeby tłumić miejskie strajki o buty i chleb, chłopom zabrano wszystko. Cały plon, do ostatniego ziarna, dyktatura wpisała do rubryki „nadwyżki” i brutalnie konfiskowała. Co pewne, goszcząc pod ojczystą strzechą, wielu marynarzy słyszało gorzkie wyrzuty matek.

Rzeczywiście bunt podkreślał prawo chłopów do ziemi i wolności dysponowania płodami. Mimo to inne żądania budziły grozę na Kremlu. Żołnierze nadal krzyczeli, jak podczas rewolucji październikowej, o całej władzy w rękach Rad, ale władzy przedstawicielskiej i swobodnie wybranej. Nie szło o demokrację w zachodnim sensie (marynarze wciąż byli komunistami – zwłaszcza w swoim mniemaniu), lecz żądana legalizacja mienszewików, eserowców, a zwłaszcza partii anarchistycznej i syndykatów starczyła, żeby bolszewicy stracili władzę.

Rzecz jasna, co Kronsztad uznał za trzecią, prawdziwą rewolucję rosyjską, dla dyktatury było kontrrewolucją. Tym groźniejszą, że lojalność wypowiedziało 15 tys. zaprawionych w boju bagnetów, z potężną artylerią forteczną, bateriami polowymi i całą Flotą Bałtycką – u samych wrót Piotrogrodu.

Ponieważ był marzec roku 1921, czas na stłumienie buntu ograniczyła bliskość wiosennych roztopów, które skruszą lód na Zatoce Fińskiej. Stąd Tuchaczewski, posłany przez Trockiego do szczególnego zadania, chciał udusić twierdzę atakiem gazów bojowych, lecz przeważyło ryzyko otrucia miasta. W tym względzie ulżył sobie latem podczas pacyfikacji chłopów.

Twierdza padła po jedenastu dniach szturmu, ostrzału armatniego i bombardowań lotniczych, a jeszcze większe żniwo zebrały plutony egzekucyjne, choć tysiące obrońców zbiegło przez lód do Finlandii. Wprawdzie Lenin przyjął sygnał z Kronsztadu, jeszcze tej samej wiosny luzując pęta gospodarczej paranoi Nową Polityką Ekonomiczną, ale dalszy ciąg historii bolszewickiego eksperymentu dowiódł, że totalna tyrania jest istotą, a nie wypaczeniem systemu.

Bolszewicy nie znali bardziej gorliwej broni niż garnizon twierdzy. Kronsztad uosabiał ducha rewolucyjnego buntu w nieposkromionej formie, odpornego na pokusy i plutony egzekucyjne, stając przeciw każdej władzy od 1905 r. Marynarzy rozstrzeliwano, ale i oni chętnie rozstrzeliwali, po rewolucji lutowej mordując pół setki oficerów – w większości za brzmiące z niemiecka nazwiska. Odmawiali posłuszeństwa dowództwu, carowi i rządowi tymczasowemu, ale obronili Kiereńskiego przed Korniłowem. Byli głównym taranem puczu Lenina; szturmowali Pałac Zimowy i latami walczyli w szpicy wojny domowej.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Cud nad urną. Harry Truman, cz. IV
Historia świata
Niemieckie „powstanie” przeciw Hitlerowi. Dziwny zryw w Bawarii
Historia świata
Popychały postęp i były źródłem pomysłów. Jak powstawały akademie nauk?
Historia świata
Wenecki Kamieniec. Tam, gdzie Szekspir umieścił akcję „Otella"
Historia świata
„Guernica”: antywojenny manifest Pabla Picassa