Rz: W czwartek i piątek unijny szczyt i dyskusja na temat integracji strefy euro. Czy propozycja Hermana Van Rompuya unii bankowej i fiskalnej nie idzie za daleko?
Janusz Lewandowski:
Powinien dominować ton wznoszenia się na wyższy poziom integracji. Jest to sytuacja niewygodna dla kraju, który niedawno odzyskał suwerenność i chciałby się nią jak najdłużej nacieszyć, jak Polska czy inne kraje w Europie Środkowo-Wschodniej. Projekt Van Rompuya przewiduje nowy porządek gospodarczy dla Europy i stawia Warszawę przed strategicznym wyborem. On koncentruje się na strefie euro, bo łatwiej oczywiście konstruować głębiej zintegrowaną unię dla grupy państw ze wspólną walutą. Nie jest to pakiet o rewolucyjnej zawartości, niektóre jego elementy są od dawna dyskutowane, ale zostały po nowemu nazwane. O unii bankowej i wspólnych gwarancjach dla ciułaczy mówi się od pewnego czasu.
Według Van Rompuya unia bankowa powinna być otwarta dla wszystkich państw UE. Czego musi pilnować Polska w negocjacjach, gdyby chciała brać w tym udział?
Pytanie, na ile europejski nadzór będzie korzystny, a także jak powinno się dbać o równowagę między nim a nadzorami narodowymi. To istotne dla kraju takiego jak Polska, który ma zdrowy system bankowy. I w dyskusjach o unii bankowej, która ma obejmować nie tylko państwa strefy euro, musimy dbać o zachowanie roli dla nadzoru krajowego. Musi on starannie pilnować, żeby międzynarodowe korporacje bankowe nie obciążały swoich zdrowych spółek córek, których mamy wiele w Polsce, złymi długami ich spółek matek.