Takie pytanie pojawia się w związku z niedawną tryumfalną podróżą na zachodnią półkulę syryjskiego przywódcy Ahmada asz-Szary. Występował w garniturze i krawacie, opowiadał o ekologicznym przesłaniu Koranu i głosił pokojowe hasła, włącznie z zapewnieniem, że nie zamierza zbrojnie reagować na wojenne działania Izraela wobec jego kraju.
Czy należy wierzyć w przemianę człowieka, który kilka lat siedział w amerykańskich więzieniach w Iraku za terroryzm. Był związany z Al-Kaidą, a potem z wyrosłym z niej ISIS. W obu organizacjach, kojarzących się na Zachodzie i nie tylko na Zachodzie z fundamentalnym zagrożeniem, z zamachami terrorystycznymi i prześladowaniami „niewiernych”, odgrywał ważną rolę. Od jednoznacznych związków Asz-Szary z terroryzmem islamskim upłynęło jednak już sporo lat, ale w przemianę chyba na świecie nie wierzono, skoro sankcje na niego zniesiono dopiero ostatnio. Rada Bezpieczeństwa ONZ uczyniła to tuż przed jego przyjazdem do USA na spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem. Skreśliła go z listy sankcji „wymierzonych w członków i zwolenników ISIS i Al-Kaidy”. Także Amerykanie ostatecznie dopiero w listopadzie usunęli go z listy „globalnych terrorystów” (był na niej od 2013 r.), choć zapowiadali to od miesięcy, a Trump po raz pierwszy rozmawiał z nim w maju w Arabii Saudyjskiej.