Ministerstwo Finansów sprzedało na czwartkowym przetargu obligacje dwuletnie i pięcioletnie łącznie za 6,06 mld zł. Popyt ze strony inwestorów przekroczył 9,6 mld zł. Pożyczone pieniądze pójdą na finansowanie przyszłorocznych potrzeb pożyczkowych, które wynoszą 154,7 mld zł.
– Aukcja była udana. Solidne zainteresowanie inwestorów pozwoliło sprzedać nieznacznie więcej, niż planował resort finansów, a rentowność sprzedawanych obligacji okazała się niższa od poziomów, które ukształtowały się na początku dnia – komentuje Arkadiusz Urbański, analityk Pekao.
Rentowność obligacji dwuletnich na aukcji wyniosła ?1,65 proc. Kiedy ostatnio resort sprzedawał tę serię papierów w kwietniu, płacił inwestorom odsetki równe 3,02 proc. Po znacznie niższym oprocentowaniu niż na ostatnim przetargu we wrześniu resort sprzedał też obligacje pięcioletnie. Wówczas wyniosło ono 2,44 proc., teraz spadło do 2 proc.– Prawdopodobnie duży udział w aukcji mieli inwestorzy zagraniczni, dla których niskie rentowności polskiego długu mogą wciąż być atrakcyjne – ocenia Urbański.
W czwartek po południu rentowność polskich obligacji skarbowych dwuletnich wynosiła na rynku 1,67 proc., pięcioletnich 2,04 proc., a dziesięcioletnich 2,61 proc. Ceny rosły po słabszych od prognoz danych o sprzedaży detalicznej i w oczekiwaniu na dalsze ruchy Rady Polityki Pieniężnej.
NBP opublikował w czwartek zapis dyskusji po październikowym posiedzeniu RPP, na którym Rada obniżyła główną stopę procentową z 2,5 proc. do 2 proc., a stopę lombardową z 4 proc. do 3 proc. Część osób, które zagłosowały za taką decyzją wyraźnie chciała jednak, żeby na tym poprzestać. „Niektórzy członkowie Rady uważali, że zdecydowana obniżka stóp procentowych byłaby uzasadniona, o ile towarzyszyłoby jej stwierdzenie, że taka decyzja oznacza jednorazowe dostosowanie stóp procentowych do aktualnych prognoz gospodarczych" – czytamy w dokumencie NBP. Jednak ostatnio prezes NBP Marek Belka przyznał, że nie wyklucza jeszcze jednej, a nawet dwóch zmian stóp do końca roku. Nawet jeden z największych jastrzębi w Radzie Andrzej Kaźmierczak przyznał, że Rada może dalej walczyć z tendencjami deflacyjnymi.