Jeśli ktoś zadawał pytanie, czy Timothée Chalamet wylansuje Boba Dylana wśród młodych odbiorców – obecny sukces gwiazdora znanego z „Diuny” czy „Wonki” pozwala również odwrócić kwestię i zapytać, czy powodzenie filmu nie wzięło się również z popularności jedynego noblisty pośród muzyków, ponieważ moda na Dylana nie przemija.
To, oczywiście, dywagacje. Z faktami się nie dyskutuje: film, który w Ameryce po Bożym Narodzeniu miał drugi wynik otwarcia – ma już w kasie 50 mln dol., co jest rekordem Chalameta w jego niekomercyjnych produkcjach. Są też komplementy 83-letniego Dylana. Ze skłonnością do niejednoznaczności napisał, że młody aktor gra absolutnie wiarygodnie jego samego. Lub jego młodszego. Lub jeszcze kogoś innego.