[b]Rz: Pana bohater Nemo jako dziecko stoi na peronie. Musi podjąć decyzję ponad siły kilkulatka: pojechać z matką czy zostać z ojcem. To na zawsze zdeterminuje jego życie. Potem wielokrotnie będzie musiał dokonywać równie znaczących wyborów. „Mr. Nobody” uświadamia, iloma drogami może się toczyć nasze życie.[/b]
[i]Jaco van Dormael:[/i] Na początku lat 80. zrealizowałem krótki film „E pericoloso sporgersi”, który zaczynał się na dworcu. Mały chłopiec biegł za pociągiem, którym odjeżdżał ojciec. Matka stała na peronie. Ta scena przez lata mnie niepokoiła. Inspirowała wyobraźnię. To z niej wykiełkował potem „Mr. Nobody”.
[b]Widział pan „Przypadek” Krzysztofa Kieślowskiego?[/b]
Oczywiście. Nasze filmy powstawały w tym samym czasie. Najwyraźniej trapiły nas te same dylematy. I do dzisiaj nie dają mi spokoju. Siedzimy tu razem i rozmawiamy, a przecież jak niewiele trzeba było, żeby pani albo moje życie ułożyło się inaczej. Jedna nasza decyzja determinuje następną; wystarczyłoby, żeby jakiś drobiazg ułożył się inaczej, i wcale byśmy się nie spotkali na festiwalu w Wenecji.
[b]W „Mr. Nobody” pyta pan o znaczenie wyborów. O to, co jest w życiu ważne, jaka jest rola przypadku i na czym polega fatalizm losów człowieka. Znalazł pan odpowiedzi?[/b]