Reklama

Rodzina pełna bólu i Steven Soderbergh na karuzeli kina

Wchodzący na polskie ekrany „Presence” Stevena Soderbergha, reżysera „Erin Brockovich” i „Traffic”, to film o nawiedzonym domu i kondycji rodziny.

Publikacja: 31.10.2025 09:46

Steven Soderbergh

Steven Soderbergh

Foto: PAP/CTK

„Presence” Stevena Soderbergha jest opowieścią o rodzinie widzianej oczami ducha. Kamera obsługiwana osobiście przez reżysera staje się oczami zjawy mieszkającej w czekającym na najemców domu. Ów duch w pierwszych scenach wędruje po pustych wnętrzach, przez okno obserwuje parkujący przed wejściem samochód, bacznie przygląda się ludziom, którzy spotykają się z agentką nieruchomości. Wkrótce przecież przyjdzie mu z nimi współistnieć.

Reklama
Reklama

„Presence” Stevena Soderbergha. Film o rodzinie pełnej bólu

Po remoncie wnętrza domu stają się ciepłe i przytulne. A ludzie? Matka (Lucy Liu) to osoba władcza i mało zwracająca uwagę na odczucia innych, na dodatek przeżywająca poważne kłopoty w pracy. Jej ukochany syn (Eddie Maday) jest równie mocno pozbawiony empatii jak ona.

Czytaj więcej

Serial „Heweliusz”: Specjalny projekt i służby specjalne

Po drugiej stronie są: bardziej sympatyczny od żony mąż (Chris Sullivan) ulepiony z innej niż ona gliny i córka (Callina Liang) – delikatna dziewczyna zrozpaczona po śmierci przyjaciółki. Nie bez powodu ta rodzina nosi nazwisko Peynes, które w języku angielskim kojarzy się z bólem. Soderbergh oczami ducha przygląda się im uważnie, oni o jego obecności nie wiedzą. No bo kto wierzy w duchy?

Tylko szesnastoletnia Chloe wyczuwa swoją wrażliwością jego obecność. Zwłaszcza, że zjawa lubi przebywać w jej pokoju, ba, nawet robić jej porządki, układając równo książki na biurku. Rodzice traktują lęki córki jako coś niewytłumaczalnego, zastanawiają się nad psychoterapią dla dziewczynki. Ale gdy z półek zaczynają spadać rzeczy, gdy łamią się w pokoju dziewczynki półki, trudno sobie to racjonalnie wytłumaczyć.

Reklama
Reklama

„Presence” Stevena Soderbergha: Między kinem niszowym i blockbusterem

Soderbergh jest twórcą nieobliczalnym, wciąż wędrującym między kinem niszowym, mocnymi dramatami społecznymi i hollywoodzkimi blockbusterami. Jego kariera eksplodowała w ciągu kilku majowych dni 1989 r. 26-letni, wychowany w Luizjanie i nikomu nieznany debiutant zdobył wówczas canneńską Złotą Palmę za poruszający film o współczesnej seksualności i moralności „Seks, kłamstwa i kasety wideo”.

Potem przyszły lata chude. Obrazy takie jak „Kafka”, „Król wzgórza”, „Underneath” czy „Schizopolis” zyskiwały niezłe recenzje krytyków, ale w kinach przechodziły bez echa. A Soderbergh nie chciał być reżyserem niszowym. Zaczął więc szukać tematów, które mogłyby zainteresować szerszą widownię. „Co z oczu, to z serca” o urzeczeniu dopadającym złodzieja bankowego i wziętą przypadkiem zakładniczkę – mającą go schwytać agentkę federalną, „Angol” o facecie szukającym mordercy swojej córki, trafiły na listy przebojów kasowych, zapewniając ich reżyserowi pozycję w świecie komercyjnego kina.

Czytaj więcej

Cate Blanchett wraca do Polski

Soderbergh potrafił to wykorzystać. W następnych filmach nie poddał się prawom Hollywoodu, starał się zachować ambicje intelektualne i oryginalność myślową. Jego kolejne obrazy – dramaty społeczne „Erin Brockovich” o młodej adwokatce, która sama występuje przeciwko koncernowi zatruwającemu środowisko i „Traffic”, gdzie opowiedział trzy historie ludzi zamieszanych w wojny narkotykowe, krytyka ochrzciła mianem „komentarza do amerykańskiej demokracji”. 

Jednak sukces kasowy wciąż go pociągał. Zabawił się więc z wielką widownią kręcąc „Ocean’s 11. Ryzykowną grę”, gdzie tytułowy Danny Ocean organizował napad na kasyna Las Vegas. Potem Soderbergh wracał do swojego gangstera jeszcze dwukrotnie.

Reklama
Reklama

I oczywiście znów zatęsknił za czymś bardziej ambitnym: zrealizował skromny dramat „Full Frontal. Wszystko na wierzchu”, ekranizację „Solaris” Stanisława Lema, toczącego się w powojennym Berlinie „Dobrego Niemca” czy opowieść o Guevarze „Che”. 

Ale znów wsiadł na swoją karuzelę. Krytycy narzekali, że w kolejnych filmach „Contagion – Epidemia strachu”, „Ścigana” czy „Magic Mike” wrócił do stylu „hollywoodzkiego”. Rzeczywiście: obrazy te były efektowne, dobrze zrealizowane, ale trudno się w nich doszukać oryginalnej myśli czy ryzyka. 

Zniechęcony Soderbergh zapowiedział, że kończy z kinem. Nie był to koniec tak bardzo definitywny, bo wkrótce, 2013 r. zrealizował interesujący dramat „Wielki Liberace” o ekscentrycznym, ukrywającym swoje gejostwo showmanie, ze świetnym Michaelem Douglasem w roli głównej (dla telewizji HBO). W tym samym roku powstało „Panaceum”, gdzie sportretował dzisiejszy, straumatyzowany świat, pełen dyskusji na temat nowoczesnych leków psychotropowych i pytań natury etycznej. 

Gwiazdy kochają Stevena Soderbergha 

Opowiadane z punktu widzenia ducha „Presence” jest jego kolejnym w ostatnich latach eksperymentem. Trudno ten film opisać bez spoilerów. Więc może tylko tyle: wbrew pozorom nie jest to typowy dreszczowiec o opętanym przez duchy domu. W tajemniczym otoczeniu rozgrywa się rodzinny dramat: opowieść o moralności, odpowiedzialności za własne czyny, o odrzuceniu, miłości, poświęceniu. A wreszcie o sumieniu. Może to ono jest tym najważniejszym duchem? W końcu Soderbergh nie zrobiłby filmu tylko po to, żeby widza postraszyć.

Pracują z nim największe gwiazdy Hollywoodu: George Clooney, Michael Douglas, Brad Pitt, Andy Garcia, Julia Roberts, Matt Damon, Cate Blanchett, Michael Fassbender, Channing Tatum, Matthew McConaughey. 

Barbara Hollender

Reklama
Reklama

Przy takim „płodozmianie” Soderbergh ma mocną pozycję w świecie komercyjnego kina, a jednocześnie uchodzi za twórcę ambitnego i nieszablonowego. Pracują z nim największe gwiazdy Hollywoodu: George Clooney, Michael Douglas, Brad Pitt, Andy Garcia, Julia Roberts, Matt Damon, Cate Blanchett, Michael Fassbender, Channing Tatum, Matthew McConaughey. Wszystkich nie sposób wymienić. Ale też potrafi Soderbergh znaleźć nowe twarze, jak choćby w „Presence”, gdzie Callina Liang została wyciągnięta z seriali telewizyjnych, a Eddie Maday znalazł się na ekranie po raz pierwszy. Dziś już oboje złapali wiatr w żagle i pojawiają się w kolejnych produkcjach.

Czytaj więcej

Wampiry i ludzie, czyli horror „Życie dla początkujących” już w kinach

Siłą Stevena Soderbergha zawsze było to, że potrafił łączyć sprawne opowiadanie i konstruowanie historii z celnymi, niestereotypowymi obserwacjami społecznymi. W „Presence” odpłynął w metafizykę, ale przecież opisując nawiedzany przez ducha dom, zachował swoje trzeźwe spojrzenie na współczesność, na rozluźnienie relacji rodzinnych, zagubienie młodych ludzi. 

„Presence” powstał rok temu, a Steven Soderbergh – wbrew zapowiedziom – pracuje jak szalony. Już po tym filmie zrobił dwa kolejne: dramat sensacyjny „Szpiedzy” o małżeństwie agentów, których historia postawiła po dwóch stronach barykady, z Cate Blanchett i Michaelem Fassbenderem w rolach głównych oraz „Christophers”, gdzie dzieci słynnego artysty zatrudniają fałszerza, by dokończył dzieło ojca. I tak Steven Soderbergh staje się trochę reżyserem jak z taśmy produkcyjnej. Nie zejdzie poniżej pewnego poziomu, ale przecież chciałoby się jeszcze obejrzeć jego wielkie dzieło. On ma wielki talent, a dzisiejszy świat czeka na opisanie. 

„Presence” Stevena Soderbergha jest opowieścią o rodzinie widzianej oczami ducha. Kamera obsługiwana osobiście przez reżysera staje się oczami zjawy mieszkającej w czekającym na najemców domu. Ów duch w pierwszych scenach wędruje po pustych wnętrzach, przez okno obserwuje parkujący przed wejściem samochód, bacznie przygląda się ludziom, którzy spotykają się z agentką nieruchomości. Wkrótce przecież przyjdzie mu z nimi współistnieć.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Film
Wampiry i ludzie, czyli horror „Życie dla początkujących” już w kinach
Film
Nie żyje Maciej Karpiński, scenarzysta m.in. „Kobiety samotnej” i „Różyczki”
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Film
Cate Blanchett wraca do Polski
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama