Burza wokół transakcji Netflix–WBD
Ale burza już trwa. Głos zabrał nawet prezydent Donald Trump. Nazwał on Netflix „znakomitą firmą”, a o jego szefie Tedzie Sarandosie powiedział: „To fantastyczny człowiek”. Dostrzegł jednak niebezpieczeństwo połączenia firm i zapowiedział, że będzie osobiście zaangażowany w proces decyzyjny. Te słowa są nie bez znaczenia, bo wiadomo, że Donald Trump utrzymuje dobre relacje z konkurentami Netflixa w walce o tę fuzję – rodziną Ellisonów. Miliarder Larry Ellison jest uznawany za jednego z sojuszników Trumpa, Paramountem zarządza zaś jego syn David Ellison. To zresztą budziło obawy, że prezydent będzie miał poważny wpływ na działalność i kadry mediów.
Po ogłoszeniu transakcji Netflix wysłał list do ponad 80 milionów amerykańskich subskrybentów, zapewniając, że „nic się nie zmienia”. Zaznaczono, że nadal usługi Netfliksa i HBO będą działać oddzielnie. Podobnie ma być w Polsce. Przy tym, jak się wydaje, oferta wzmocni się o klasyczne tytuły, a zapewne też wzrośnie produkcja współczesna. List kończył się tradycyjną formułą: „Dziękujemy za wybranie Netflixa. Zobowiązujemy się do dostarczania Ci więcej świetnych programów telewizyjnych, filmów, gier i programów na żywo”.
Protesty ludzi kina
Gdy w maju 2021 r. Amazon ogłosił przejęcie za 8,45 mld dol. MGM, sytuacja była inna. Hollywoodzkie studio nie było już wówczas poważnym producentem, jego siłą był katalog z filmami o Jamesie Bondzie czy franczyzą „Rocky” na czele. W przypadku Netflixa i Warnera sytuacja wygląda inaczej. Warner jest na rynku filmowym potęgą, a Tedowi Sarandosowi dziennikarze wypominają dzisiaj dawne wypowiedzi o zmianie kontaktu z filmem, o przeniesieniu go z kina do własnego mieszkania. Jednocześnie dziennikarze pytają: czy oglądanie zawodów sportowych zastąpiło pójście na stadion, a zamawianie jedzenia do domu – wyjście do restauracji?
Sam Ted Sarandos również wyrażał szacunek dla kin: kupił i odnowił kilka starych sal w Los Angeles, Nowym Jorku, Paryżu i używa ich jako butikowego billboardu dla swojej marki. Jednak właściciele kin są zaniepokojeni, bo wiadomo, że wielki producent, jakim stanie się Netflix w połączeniu z Warnerem, będzie stawiał warunki. Kiniarze obawiają się, że będą skracane tzw. okienka, czyli czas pomiędzy wejściem filmu do kin a jego debiutem w streamingu. Poza tym już dzisiaj sporo filmów trafia bezpośrednio na mały ekran, po fuzji ich liczba mogłaby się jeszcze zwiększyć.
Połknięcie przez największą na świecie firmę streamingową jednego ze swoich najpoważniejszych konkurentów jest właśnie tym, czemu powinny zapobiegać prawa antymonopolowe
Gildia Reżyserów Amerykańskich
Ogłoszona w ostatni piątek decyzja wywołała też burzę w środowisku filmowym. Gildia Reżyserów Amerykańskich (DGA) wydała oświadczenie, w którym napisano: „Połknięcie przez największą na świecie firmę streamingową jednego ze swoich najpoważniejszych konkurentów jest właśnie tym, czemu powinny zapobiegać prawa antymonopolowe”