Reklama

„Brat" ze wspaniałą kreacją Agnieszki Grochowskiej

Od producenta filmów Mike’a Leigh, który zobaczył „Brata” na festiwalu w Cottbus, dostałem ostatnio piękny list z komplementami - mówi Maciej Sobieszczański, reżyser filmu obecnego już na ekranach polskich kin.

Publikacja: 07.12.2025 09:16

Agnieszka Grochowska i Julian Świeżewski w filmie „Brat”

Agnieszka Grochowska i Julian Świeżewski w filmie „Brat”

Foto: Mat.Pras./Monolith Films

Długo dochodził pan do zawodu reżysera. Pierwszy film „Performer” zrobił pan z Łukaszem Rondudą tuż przed pięćdziesiątką, pana – samodzielna już – „Zgoda” powstała dwa lata później. Nie żal panu tych wcześniejszych lat?

Kiedyś do szkoły filmowej, na reżyserię, można było zdawać dopiero po skończeniu innych studiów. To był dobry zwyczaj, bo rzemiosło można opanować, ale żeby ludziom powiedzieć coś istotnego, trzeba dojrzeć, samemu czegoś doświadczyć. Ja wchodziłem w ten zawód powoli i świadomie. Byłem po technikum budowy okrętów. Kochałem teatr. Niestety, bez wzajemności. W warszawskiej Akademii Teatralnej skończyłem wydział wiedzy o teatrze, pracowałem jako dziennikarz. Odezwał się jednak film i jestem, gdzie jestem. Miałem 34 lata, gdy trafiłem do Studium Scenariuszowego w łódzkiej Szkole Filmowej, potem był kurs reżyserski w Szkole Wajdy. Spotkałem wspaniałych ludzi, którzy mnie wciągnęli do tego świata. Edward Żebrowski, Wojciech Marczewski – to oni wpłynęli na mój sposób widzenia kina i opowiadania historii.

Reklama
Reklama

Pana filmy są bardzo kameralne, ale odbija się w nich świat. Taka była „Zgoda” – opowieść o miłosnym trójkącie w powojennej, strasznej rzeczywistości na Śląsku. Taki jest „Brat”, który właśnie wszedł na ekrany. Matka, dwóch synów, ojciec w więzieniu. Zagubienie. Jest w tej opowieści duch dzisiejszej Polski.

Swietłana Aleksijewicz w książce „Wojna nie ma nic z kobiety” napisała, że interesuje ją mały człowiek w wielkiej historii. To jest mi bardzo bliskie. Podobnie jak kino Mike’a Leigh czy Kena Loacha. Oni obaj opowiadają o tragediach, które dotykają skromnych ludzi, często odrzuconych, drugo-, trzecioplanowych w tym świecie. Ja też nie szukam w kinie bohatera, półboga który pokazuje, jak żyć Wolę historie, w których możemy się przeglądać, dzięki którym czujemy się mniej samotni. Bo wierzę, że kultura zmniejsza nasze dojmujące odczucie wyobcowania. 

Maciej Sobieszczański, reżyser „Brata"

Maciej Sobieszczański, reżyser „Brata"

Foto: Mat. /Daniel Raczyński

Jak narodziła się historia z „Brata”?

Zaczęło się od tego, że Grzegorz Puda, mój student na scenariopisarstwie w Łodzi, przyszedł z pomysłem na piętnastominutowy film. Bardzo mi się podobał jego świat. Dzieli nas pewnie ze 30 lat, ale mieliśmy podobne tradycje rodzinne: on był starszym bratem, ja młodszym. Ja nie miałem w swoim życiu ojca, poznałem go jako trzydziestokilkulatek. On też miał ojca nieobecnego. Jakoś nam było blisko. Razem napisaliśmy scenariusz.

Reklama
Reklama

Spotkanie z innym człowiekiem i spojrzenie sobie w oczy to wielkie święto

Maciej Sobieszczański

W „Bracie” czuje się prawdę.

Bardzo dużo zawdzięczam autorce zdjęć Joli Dylewskiej. Kiedy zobaczyłem jej pracę w „Ajce” Siergieja Dworcewoja, gdzie w ogóle nie istnieje bariera między postacią a widzem, pomyślałem, że tylko ona jest w stanie ten świat dwóch braci sfotografować. I rzeczywiście razem z nią przyszła do filmu prawda. Ale ja też miałem tam swoją prawdę: własne rozrachunki z bratem. Jacek był ode mnie tylko półtora roku starszy, ale zastępował mi nieobecnego ojca. Choć musiało to być dla niego niezwykle obciążające, dźwigał swoją rolę dzielnie. Mieliśmy ze sobą głęboką, niemal magiczną więź. Po „Zgodzie” szukałem materiału, który pozwoliłby mi odrobić własną lekcję emocjonalną. Pomysł Grzegorza bardzo mi odpowiadał. Nie zawracałem widzowi głowy własną historią, a jednocześnie mogłem podzielić się jakąś wiedzą, przeżyciem. Sięgnąć do swojego intymnego świata. 

„Brat” przywodzi na myśl brytyjskie opowieści tych bliskich panu twórców – Kena Loacha czy Mike’a Leigh. 

To, przyznam się że dostałem ostatnio piękny list z komplementami od producenta filmów Mike’a Leigh, który zobaczył „Brata” na festiwalu w Cottbus.

W pana filmie czuje się wielką samotność. Współpracownicy matki, która jest pielęgniarką, nic nie wiedzą o świecie koleżanki. Księdza nie interesuje dziecko, któremu właśnie daje pierwszą komunię. Nauczyciele nie mają bladego pojęcia o problemach uczniów. Jedynie trener judo przełamuje tę barierę obojętności.

Kiedyś w Opolu zobaczyłem chłopca, który przez mur więzienny wywoływał jakimś umówionym kodem ojca. I właśnie poczułem potworną samotność tego dziecka. Robiąc „Brata” myślałem, czy moi bohaterowie wciąż tkwią w tej swojej samotności, czy udaje im się ją przełamać. Dla mnie aktem niezwykłej odwagi jest moment, gdy matka czyta dzieciom list, w którym ujawnia prawdę o ojcu. Dzięki temu jej świat wraca jakoś do równowagi. Gombrowicz napisał, że jeden człowiek od drugiego jest oddalony o miliony lat świetlnych. Spotkanie z innym człowiekiem i spojrzenie sobie w oczy to wielkie święto. Dzieci nie do końca zdają sobie z tego sprawę, ale ich dojrzewanie polega m.in. na tym, że trzeba przełamywać samotność, by nie upaść. Bo jak inaczej żyć? Najtrudniejsza jest w tej historii scena, gdy chłopiec je czekoladkę, bo za chwilę chce popełnić samobójstwo. Na szczęście dobrze przez tę scenę przebrnął nasz młody aktor. Ale kiedy ją nakręciliśmy podszedłem do Joli Dylewskiej. Była kompletnie przybita, po długiej chwili powiedziała: „Maćku, to ważne, jakie filmy robimy, bo one nas zmieniają. Jak się nakręci taką scenę, to już nigdy nic nie będzie takie samo”. Spojrzeliśmy w conradowskie jądro ciemności i to już w nas zostało. 

Wspomniał pan o młodych wykonawcach. Podobno rozmawialiście z ponad 2 tysiącami dzieci.

Dawid jest judoką, więc jeździłem na zawody i przypatrywałem się zawodnikom. Około 500 chłopców wzięło udział w ostatecznym castingu. Bardzo uważnie szukaliśmy wykonawców. Mogłem dziećmi kierować, ale emocje, rozumienie świata są ich. Podobnie jak wrażliwość i wyobraźnia.

Reklama
Reklama

Praca z Agnieszką Grochowską była niezwykłym, twórczym doświadczeniem. Miałem wrażenie, że znalazłem osobę, która w podobny jak ja sposób odbiera i odczuwa świat

Maciej Sobieszczański

Świetną kreację stworzyła jako matka Agnieszka Grochowska.

To było wspaniałe spotkanie. Ona jest w znakomitym momencie swojego życia zawodowego. Jest w pełnej gotowości twórczej. Podczas zdjęć ekipa nie była jeszcze gotowa, ja nie byłem gotowy, a Agnieszka już doskonale wiedziała, co chce przekazać. Ona ma niezwykły dar dotykania głęboko skrywanych emocji. Jest świadoma, gdzie one tkwią i jak po nie sięgnąć. Praca z nią była niezwykłym, twórczym doświadczeniem. Miałem wrażenie, że znalazłem osobę, która w podobny jak ja sposób odbiera i odczuwa świat.

„Brat” jest już na ekranach, a pan kończy następny film. I znowu jest to bardzo intymna historia, tym razem rozgrywająca się w więzieniu, w czasach stalinowskich.

Wiesława Pajdak - bohaterka „Przez ścianę” – jest postacią autentyczną. A chciałem tę historię opowiedzieć właśnie poprzez kobietę. Uciekałem od bohaterszczyzny, tego, co w oczywisty sposób niesie film „o odważnych ludziach w trudnych czasach”. Chciałem pokazać kogoś, kto się zakochał, kto przeżywa wiele wątpliwości, nie boi się swoich słabości i odważnie mierzy się z rzeczywistością. A więc znów: bardzo skromny człowiek, który staje się bohaterem. 

 

Film
Łukasz Palkowski: Seriale zacierają granice
Film
Kto przebije „Heweliusza”, który jest najlepszym serialem roku
Film
Joel Edgerton i „Sny o pociągach": niezwykli ludzie wierni dawnej miłości
Film
Zobacz seriale, o których zaraz będzie głośno! Zapraszamy na pokazy specjalne podczas BNP Paribas Warsaw SerialCon
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Film
Michelle Fairley odebrała statuetkę Cutting Edge, a Kinoteka wypełniła się fanami seriali – ruszyła druga edycja BNP Paribas Warsaw SerialCon!
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama