Rzeczpospolita: Reżyserka „Fanki" Jeanne Herry mówi, że to film o tym, jak nieciekawi bywają celebryci i jak niezwykli bywają ludzie zwyczajni.
Sandrine Kiberlain: Coś w tym jest. Piosenkarz, na którego punkcie szaleją tłumy, okazuje się w filmie tchórzem i manipulatorem, a jego wspaniałe z pozoru życie – miałkie i mało szczęśliwe. A jego fanka, skromna kosmetyczka, jest silna i ma oparcie w rodzinie. Cała historia jest zresztą tym bardziej znacząca, że pokazała ją Herry...
...córka słynnej aktorki Miou-Miou i superpopularnego w swoim czasie piosenkarza Juliena Clerca.
Ona od dziecka spotykała się z gwiazdorstwem. Jako mała dziewczynka ze zdziwieniem odkryła, że ojciec ma fankluby. Mówi, że zawsze chciała zrozumieć tę chorobę.
Chorobę?
Czasem tak. Wtedy, gdy zachwyt artystą przekracza granice zdrowego rozsądku i zamienia się w histerię. Ale też zdarza się, że ludzie chcą po prostu przełamać monotonię codziennego życia. Wtedy jedni grają w brydża, inni surfują lub zachwycają się jakimś wykonawcą. Tak jak bohaterka filmu Muriel.
Takie dowody uwielbienia są dla artysty trudne do zniesienia?
To zależy. W Ameryce może to być bardziej uciążliwe. Europejskie gwiazdy ekranu żyją normalnym życiem. Inaczej jest z muzykami, oni nierzadko grają w wielkich halach, a w tłumie ludzie reagują silniej. Miałam krótkie doświadczenie z piosenką i w czasie koncertów ludzie wołali „Sandrine! Sandrine!", było w tym jakieś szaleństwo. Przestraszyłam się, postanowiłam wycofać się w aktorstwo. Śpiewam rzadko.
Aktorzy też trafiają na portale plotkarskie, biegają za nimi paparazzi.
Nie tak często, wiele zależy od tego, jakie życie prowadzisz. My z mężem Vincentem Lindonem nie dajemy fotoreporterom powodów do zarobienia. Inny jest też aktorski kontakt z publicznością. Piosenkarz staje przed widzami nagi. Nas chronią bohaterowie. Ludzie rozmawiają z nami o rolach. A że ktoś cię zaczepi w parku i chce sobie zrobić z tobą zdjęcie? Takie wyrazy sympatii są bardzo miłe. Popularność jest wpisana w ten zawód. Poza tym czasem taka sympatia bywa lekarstwem.