Proces, który prof. Wojciechowi Roszkowskiemu i wydawnictwu Biały Kruk wytoczył ojciec dziecka poczętego metodą in vitro, rozpoczął się w Sądzie Okręgowym w Krakowie. Kamil Mieszczankowski – zarówno w imieniu swoim, jak i swojej żony oraz córki – domaga się przeprosin i zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Druga strona podnosi jednak argumenty, że w tekście nie padają słowa bezpośrednio wskazujące na in vitro, a w Polsce nie można pozwać za to, czego ktoś nie napisał ani nie powiedział. Zaś sam pozew opiera się o „błędną interpretację, a w zasadzie nadinterpretację”.
„Swoboda ekspresji czy poglądów” to nie wymówka
Zdaniem adw. Agnieszki Wernik, ekspertki z zakresu ochrony dóbr osobistych fakt, że w wypowiedzi nie wskazano imiennie na jej adresatów, nie może mieć w tej sprawie znaczenia. - Podana jest bowiem w sposób dorozumiany cecha definiująca grupę, której dotyczy, tj. poczęcie w drodze procedury in vitro. Chociaż w samej treści wypowiedzi termin „in vitro” nie pada, to jednak z jej kontekstu obiektywnie wynika, że dotyczy przede wszystkim osób poczętych tą drogą – tłumaczy.
W opinii prawniczki każda osoba należąca do tej grupy powinna mieć możliwość dochodzenia ochrony swoich dóbr osobistych, które – jak wskazuje – naruszone mogły zostać wypowiedzią, niedającą się łatwo usprawiedliwić „swobodą ekspresji czy poglądów”. - Tylko takie stanowisko zapewni poszanowanie wartości kluczowych, takich jak godność człowieka, czy zakaz dyskryminacji – ocenia.
Kamil Mieszczankowski podnosił też przed sądem, że sam padł ofiarą internetowego hejtu i krytycznych komentarzy, w których m.in. podważano jego prawo do bycia rodzicem. Jak ocenia Agnieszka Wernik, ewentualne negatywne wpisy mogą zobrazować skalę naruszenia dóbr osobistych danej osoby i skalę doznanej przez nią krzywdy, a w konsekwencji – przełożyć się na wysokość żądanego zadośćuczynienia.
Prawo nie chroni mniejszości
Magdalena Maruszczak – radca prawny i prezes zarządu FORIGI sp. z o.o zajmującego się m.in. walką z hejtem – przypomina jednak, że to nie autorzy komentarzy są stroną toczącego się postępowania. Za sprawców naruszenia dóbr osobistych nie mogą zostać uznani „szeroko pojęci i niezindywidualizowani użytkownicy Internetu, którzy wyrażają negatywne opinie dotyczące metody in vitro, często nawet mające znamiona hejtu czy mowy nienawiści”.