Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoczął w środę proces o ochronę dóbr osobistych wytoczony Facebookowi (a konkretnie centrali w USA i europejskiej spółce z Irlandii) przez Macieja Świrskiego. Żąda on przeprosin oraz zakazania dyskryminacji ze względu na narodowość, poglądy polityczne i wyznanie.
Poszło o zdarzenia z listopada 2016 r., gdy portal usuwał posty organizatorów Marszu Niepodległości, uznając je za niezgodne z polityką portalu. Tak samo oceniono usuwane z FB symbole falangi.
– Chcemy wykazać dyskryminację m.in. w ten sposób, że Facebook nie usuwa sierpu i młota, czyli symbolu komunizmu – mówi pełnomocniczka powoda, adwokat Monika Brzozowska. Wniosła też o przesłuchanie moderatorów portalu, którzy usuwają zakazane treści. – O ile wiemy, są zatrudnieni w odrębnej spółce, więc chyba mają wytyczne z centrali, co do polityki usuwania postów. Może więc się okazać, że dyskryminacja nie dotyka tylko pana Świrskiego, ale ogółu dwóch miliardów użytkowników Facebooka – dodaje prawniczka.
Pełnomocnicy pozwanych wnoszą o oddalenie powództwa. Adwokat Katarzyna Misztal wskazywała, że Maciej Świrski nie ma w tej sprawie legitymacji czynnej, bo nie wykazał, by sam cokolwiek opublikował na Facebooku, co by mu usunięto i zapewniła, że żadne działania konkretnie przeciwko powodowi nie były podejmowane. Dowodziła też, że nawet „kolektywne znieważenie", czyli określenia użyte wobec dużej grupy jej członków nie mogą być podstawą udzielenia ochrony dóbr osobistych jednej osobie. – Zniewaga musi być konkretna i wobec konkretnej osoby – wskazywała.