Do złamania obietnicy skłoniła mnie sprzedaż pakietu akcji Tauronu i wypowiedzi przedstawicieli rządu o planach wprowadzania kolejnych spółek na giełdę.
Nie mam zielonego pojęcia, czy te wydarzenia zbiegły się w czasie z sejmową debatą i głosowaniem w sprawie wysokości składek płynących do OFE przypadkowo, czy też nie. Jedno jest pewne – rząd się spieszył. I to zarówno z Tauronem, jak i z ustawą.
Bohaterem transakcji sprzedaży akcji Tauronu był KGHM. To on kupił trzecią część oferowanych akcji i – jak twierdzą media – odpowiadał za ponad połowę zgłoszonego popytu. Jaki był popyt ze strony OFE, nie wiem, ale wiceminister skarbu Adam Leszkiewicz ujawnił, że kupiły od 20 do 30 proc. akcji. Czyli całkiem niemało. Biorąc za dobrą monetę wyższą z tych liczb, można stwierdzić, że OFE kupiły tyle, ile zagraniczni inwestorzy razem i nieco mniej niż KGHM.
Śmiem twierdzić, że gdyby nie KGHM, to niskie dyskonto do ceny rynkowej, z którego tak dumny jest resort skarbu, byłoby dużo wyższe, a gdyby składki płynęły do OFE w takiej wysokości, jak chcą rząd i Sejm, to pewnie popyt z ich strony także byłby mniejszy. Tym samym o odtrąbiony przez resort skarbu sukces byłoby trudno.
Rząd planuje w tym roku kolejne transakcje sprzedaży pakietów akcji spółek giełdowych, a także wprowadzanie nowych firm na giełdę. Bankami może teoretycznie zainteresować się inna kontrolowana przez rząd spółka –ľ PKO BP. Rząd twierdzi, że nie ma co martwić się o popyt na akcje prywatyzowanych firm, bo można zwiększyć rolę innych niż OFE instytucji finansowych, np. zagranicznych. Owszem można, ale tylko wtedy, gdy w szczególności Polska, a ogólnie tzw. rynki wschodzące będą akurat w modzie. I tylko wtedy, gdy spółka będzie miała odpowiednio wysoką kapitalizację i płynność.