Reklama

Chiński „szpieg” na kółkach. Czy chińskie samochody są bezpieczne?

Naszpikowane elektroniką chińskie auta, które coraz częściej pojawiają się na polskich ulicach, stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Raport OSW, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, alarmuje: pilnie potrzeba większej nad tym kontroli.

Publikacja: 18.12.2025 04:01

Transportowiec przewożący chińskie samochody opuszcza port w mieście Yantai w prowincji Szantung w C

Transportowiec przewożący chińskie samochody opuszcza port w mieście Yantai w prowincji Szantung w Chinach

Foto: Tang Ke / CFoto / CFOTO via AFP

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie ryzyko niesie wzrost popularności chińskich samochodów elektrycznych w Europie?
  • Na czym polega zagrożenie związane z technologiami stosowanymi w chińskich autach?
  • Jakie działania podejmują europejskie rządy i instytucje w odpowiedzi na te zagrożenia?
  • W jaki sposób nowe przepisy o cyberbezpieczeństwie mogą wpływać na bezpieczeństwo informacji?
  • Dlaczego Chiny są postrzegane jako liderzy technologiczni w produkcji samochodów elektrycznych?
  • Jakie rynkowe i strategiczne wyzwania stawiają chińscy producenci przed europejskim rynkiem motoryzacyjnym?

Zalew Europy elektrycznymi, „inteligentnymi” pojazdami stwarza gigantyczne ryzyko inwigilacji, a nawet działań dywersyjnych – auta nieustannie monitorujące otoczenie, zbierające dane i umożliwiające zdalne przejęcie kontroli nad nimi to dziś realne zagrożenie, zwłaszcza gdy wrażliwe informacje trafiają za granicę. Ośrodek Studiów Wschodnich (OSW), który zbadał ten palący problem, przekonuje, że takie samochody mogą „szpiegować” dla Pekinu, a pośrednio dla Moskwy. Co to oznacza? Na przykład to, że zebrane przez chińskie auta w Polsce dane o ruchach wojsk przy granicy mogą trafić na Kreml.

Czytaj więcej

Wojna o cyberustawę. Wicepremier Krzysztof Gawkowski ostrzega prezydenta

Jak ustaliliśmy, rząd zdaje sobie sprawę z ryzyka. – Sprawa jest oczywiście poważna i dostrzegana przez rząd. Wiodące są tutaj: MSZ i Ministerstwo Cyfryzacji – mówi „Rzeczpospolitej” Tomasz Siemoniak, koordynator służb specjalnych przy premierze.

– Dla budowania cyberodporności kluczowe jest przyjęcie nowelizacji ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa – mówi nam Krzysztof Gawkowski, wicepremier i minister cyfryzacji.

Reklama
Reklama

Czarne scenariusze

Technologie, w które wyposażane są nowoczesne chińskie samochody, sprawiają, że to już nie tylko środek transportu, ale zaawansowana platforma multisensoryczna zbierająca multum danych: kamery i LiDAR-y mogą tworzyć trójwymiarowe mapy terenu (w tym baz wojskowych i infrastruktury krytycznej) z dokładnością do centymetrów i śledzić przemieszczanie się wojsk NATO, mikrofony wewnątrz potrafią słuchać rozmów pasażerów, systemy łączności – uzyskiwać dostęp do telefonów, a systemy biometryczne – analizować ich twarze, głosy, linie papilarne.

Czytaj więcej

Chińskie e-auta zalewają świat. Europa bije na alarm

Niebezpieczeństw jest więcej: możliwość zdalnego przejęcia kontroli nad pojazdami osobowymi i autobusami, w tym ich układem zapłonu i kierowniczym, może doprowadzić do celowej katastrofy lądowej. Eksperci mówią o takich czarnych scenariuszach jak m.in. blokowanie dróg w czasie relokacji wojsk (producent może zdalnie unieruchomić tysiące pojazdów w kluczowych punktach miast, paraliżując węzły komunikacyjne), czy uniemożliwienie ewakuacji ludności w razie konfliktu.

– Inteligentny samochód to de facto zestaw kilkuset komputerów, który przy okazji jeździ. Pojazdy gotowe do jazdy autonomicznej pobierają od gigabajtów do nawet terabajtów danych dziennie – mówi nam Jakub Jakóbowski, wicedyrektor OSW, kierownik Zespołu Chińskiego. – Byłem w Szanghaju w miejskim centrum przetwarzania danych, gdzie do hubu podpięte było prawie półtora miliona samochodów przesyłających na żywo ponad 100 parametrów. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że Chiny mają zaawansowaną zdolność przetwarzania tych ogromnych ilości danych i wyciągania z nich wniosków – wyjaśnia Jakóbowski.

Dzwonek alarmowy

Najnowszy raport OSW „Smartfony na kółkach: inteligentne samochody z Chin a cyberbezpieczeństwo Europy” nie pozostawia wątpliwości: nawet jeśli producent samochodu jest prywatną firmą, chińskie prawo (art. 7 ustawy o wywiadzie narodowym) może zmusić go do przekazania rządowi danych zebranych przez auta za granicą. Co więcej, OSW ostrzega przed ryzykiem przekazania tych danych, w ramach sojuszu, do Rosji.

Foto: Paweł Krupecki

Reklama
Reklama

„W przeszłości Chiny wykorzystywały samochody w celach szpiegowskich: w 2022 r. w pojazdach należących do brytyjskiego rządu wykryto chińskie urządzenia śledzące. Rodzi to potrzebę szczególnie wnikliwych działań sprawdzających inteligentne samochody pod kątem np. wykorzystywania ich do skanowania infrastruktury krytycznej (…). Ma to szczególne znaczenie dla wschodniej flanki NATO w związku z pogłębiającymi się relacjami Chiny–Rosja i ryzykiem ewentualnego przekazywania Federacji Rosyjskiej danych zgromadzonych przez chińskie inteligentne samochody poruszające się po europejskich drogach” – alarmuje OSW.

Taktyka „nowotworowych przerzutów”

Dotychczas ChRL podchodziła do inteligentnych aut defensywnie, budując liczne narzędzia regulacyjne mające chronić ten kraj przed zagrożeniami wynikającymi z nieautoryzowanego gromadzenia danych czy cyberbezpieczeństwa pojazdów. Jednakże analitycy OSW twierdzą, że w przyszłości Chiny mogą podjąć działania ofensywne. „Wskazują na to niezwykle zaawansowane zdolności ofensywne ChRL w cyberprzestrzeni, rozwinięty ekosystem wywiadowczy, a także niektóre dokumenty strategiczne, np. zalecenie państwowe ws. łączenia technologii cywilnych i wojskowych w rozwoju inteligentnych samochodów” – czytamy w raporcie.

Zagrożenie nie jest jednak proste do kontrolowania. W ubiegłym tygodniu poświęcone było temu przesłuchanie w amerykańskiej Izbie Reprezentantów, gdzie wprost takie pojazdy nazwano „koniami trojańskimi”. Charles Parton, członek Rady ds. Geostrategii, starszy współpracownik w Royal United Services Institute, wskazał, że chińskie firmy stosują tzw. metastazę. W ten sposób określa się przerzuty nowotworowe, w tym przypadku chodzi o tworzenie na Zachodzie „wydmuszek” – spółek, które udają amerykańskie lub europejskie, ale nadal używają chińskiego kodu i technologii. Jako przykład wskazał Quectel (giganta modułów IoT), który w USA ma spółki NetPrisma i Eagle Electronics, czy firmę Fibocom – ta w Europie związana jest z podmiotem o nazwie Rolling Wireless.

– To tak, jakby Coca-Cola pozwoliła komuś rozlewać napój, ale sekretna receptura nadal pozostawała w Atlancie. Tu „kod źródłowy” zostaje w Chinach – tłumaczył Parton.

Eksperci OSW uważają, że powinniśmy przyjąć model chiński. Pekin traktuje „inteligentne” samochody jako fundamentalne zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa i wprost nazywa je narzędziami, które mogą wykradać tajemnice państwowych

Reklama
Reklama

Atrakcyjnymi cenami aut chińscy producenci zwiększają flotę pojazdów. A to – jak ostrzega Peter Ludwig, współzałożyciel Applied Intuition, pozwala tworzyć „globalną sieć zbierania danych i dać im przewagę militarną i wywiadowczą”.

Kto ma CIM, ten ma kontrolę

Charles Parton zwraca uwagę na rolę tzw. CIM. To moduły komórkowe wielkości grubej karty kredytowej, które zawierają procesory, pamięć, anteny i e-sim, aby łączyć się z internetem. Są w efekcie bramą do połączonych systemów, umożliwiając funkcjonowanie nowoczesnego sprzętu. Nieustannie przesyłają dane: monitorują, kontrolują i aktualizują systemy. – Rola CIM w „inteligentnych” pojazdach jest kluczowa: komputery pokładowe kontrolują funkcjonowanie silnika, systemy audio i informacyjne, czujniki, kamery, LiDAR-y. Pojazdy stają się mobilnymi maszynami inwigilacyjnymi – wyjaśniał Parton podczas przesłuchania.

Czytaj więcej

Elektryk tańszy niż rower. Włochy walczą o rynek, Europa wciąż w tyle

Jego zdaniem w czasie napięcia lub wojny złośliwe oprogramowanie mogłoby zostać wprowadzone do CIM, aby zatrzymać bądź rozbić auta lub elementy infrastruktury krytycznej. – Po co Komunistyczna Partia Chin miałaby kiedykolwiek walczyć z USA i ich sojusznikami, skoro może po prostu wyłączyć ich systemy? – pyta Parton. I przypomina historię ciągników John Deere ukradzionych przez Rosjan z Ukrainy. Firma zdalnie wyłączyła, właśnie poprzez CIM, dostęp do tych maszyn. Zdaniem Partona, kto kontroluje CIM-y, ten kontroluje urządzenie. Według niego uzależnienie od chińskich modułów CIM jest nawet groźniejsze niż uzależnienie od metali ziem rzadkich. Chiny mają 69 proc. światowego rynku tych modułów. Ale zależności jest więcej.

Elaine Dezenski, kierownik Center on Economic and Financial Power w waszyngtońskiej Fundacji Obrony Demokracji, wylicza: funkcje autonomiczne w samochodach, inteligentny tempomat opierają się na czujnikach LiDAR, a Chiny odpowiadają za prawie 80 proc. ich światowej sprzedaży. – Wiele części potrzebnych do zaawansowanych technologicznie samochodów jest produkowanych wyłącznie w Chinach, co rodzi obawy zarówno o łańcuch dostaw, jak i o inwigilację – Elaine Dezenski przyznała przed komisją.

Reklama
Reklama

Polskie służby i rząd znają sprawę

Minister Tomasz Siemoniak mówi „Rzeczpospolitej”, że sprawa możliwej inwigilacji za pomocą inteligentnych pojazdów „była dyskutowana między ministerstwami w kontekście autobusów elektrycznych kupowanych przez miasta”. – I sprzętu kupowanego przez różne służby państwowe – dodaje minister Siemoniak.

Czytaj więcej

Chiny na czele światowej robotyzacji. Najnowsze dane

Chodzi o chiński koncern Yutong, który produkuje autobusy elektryczne. Jeżdżą one po ulicach m.in. Łomży, Katowic, Białegostoku. Niedawno Telewizja Republika w reportażu „Ściśle jawne”, ujawniła, że pojazdy polskim samorządom sprzedaje firma kontrolowana przez Gediminasa Żiemelisa, najbogatszego Litwina, który robił interesy z byłym oficerem KGB, od lat odgrywającym kluczową rolę w rosyjskim sektorze zbrojeniowym, zaufanym Władimira Putina. Także sama Rosja pozostaje jednym z kluczowych rynków zbytu dla koncernu Yutong. I od lat służby obydwu krajów ściśle współpracują w zakresie wywiadowczym na terenie Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce.

Polskie służby analizują problem z chińskimi elektrykami. – Ani flota rządowa, ani ta, którą dysponuje Służba Ochrony Państwa nie posiada samochodów z Chin i nie sądzę, by kiedykolwiek je miała – mówi nam jeden z funkcjonariuszy służb.

Potrzeba pilnych zmian w prawie

Problem jednak jest. Jak się przed nim bronić? Krzysztof Gawkowski tłumaczy, że każdy podmiot publiczny musi przeprowadzać okresowe analizy ryzyka utraty integralności, dostępności lub poufności informacji oraz podejmować działania minimalizujące to ryzyko, „stosownie do wyników przeprowadzonej analizy”. – W przypadku zidentyfikowania nieakceptowalnego poziomu ryzyka związanego z konkretnym oprogramowaniem, w skrajnym przypadku jedynym sposobem ograniczenia tego ryzyka może być odstąpienie od jego użytkowania – wyjaśnia.

Reklama
Reklama

Według niego przepisy ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa mają weryfikować zgodność produktów i usług z wysokimi standardami ochrony danych i odporności na cyberataki. Jak sam przyznaje, certyfikacja pozostaje dobrowolna, choć to istotne narzędzie budowy zaufania – zarówno dla firm, jak i konsumentów, którzy chcą mieć pewność, że korzystają z bezpiecznych rozwiązań. Kluczem jest nowela KSC.

– Projekt zakłada, że organy, które odpowiadają za cyberbezpieczeństwo naszego kraju, zyskają nowe kompetencje. Wzrosną także kompetencje ministra cyfryzacji. Będzie on mógł wydawać decyzje w sprawie identyfikacji dostawcy wysokiego ryzyka oraz polecenia zabezpieczające, które ograniczą skutki trwającego incydentu krytycznego – podkreśla Gawkowski.

Projekt jest na etapie prac sejmowych, jednak eksperci sądzą, że potrzeba znacznie dalej idących kroków. Zdają sobie z tego sprawę w USA. Jak wskazuje James A. Lewis, wiceprezes Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych, „ryzyko związane z chińskimi samochodami jest niezaprzeczalne”. W Europie jest z tym zdecydowanie gorzej. Sam Goodman, starszy dyrektor ds. polityki w londyńskim China Strategic Risk Institute, potwierdza: Europa jest w tyle, jeśli chodzi o zwalczanie „potencjału szpiegowskiego chińskich pojazdów elektrycznych”.

Problem z przetargami

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którą zapytaliśmy, czy monitoruje tę sprawę i czy wydała wytyczne dla rządu, nie odniesie się oficjalnie do tych kwestii. Zapewniła nas jedynie, że „na bieżąco prowadzi rozpoznanie wobec sytuacji i zdarzeń, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej”, a więc przeciwdziałanie szpiegostwu i neutralizowanie aktywności obcych służb wywiadowczych. Szkopuł w tym, że obecne przepisy nie pozwalają ABW wydawać opinii, co krajowe instytucje publiczne mogą kupić, a czego nie. „ABW nie jest uprawniona do wydawania wiążących wytycznych oraz rozstrzygania o zasadności kooperacji z określonymi producentami czy dostawcami, czy też decydowania o możliwości korzystania z danego sprzętu i oprogramowania teleinformatycznego” – odpowiada nam Agencja.

Reklama
Reklama

– Pora to zmienić i wyposażyć ABW czy SKW w prawne narzędzia do zakwestionowania zakupu telefonów, samochodów czy innych urządzeń dla sektora publicznego, gdy pojawią się wątpliwości. Urzędnik nie ma takiej wiedzy, jaką mają służby państw sojuszniczych, w tym Polski – mówi nam były funkcjonariusz ABW. Ustawa Prawo Zamówień Publicznych z 2019 r. mówi, że kwestia wyboru trybu i warunków postępowania, „definiowania ich przedmiotów oraz adresowania ewentualnie identyfikowanych w tej kwestii ryzyk” należy wyłącznie do kompetencji i odpowiedzialności kierownika danej jednostki.

A może zrobić to, co sami Chińczycy?

Eksperci OSW uważają, że powinniśmy przyjąć model chiński. Pekin traktuje „inteligentne” samochody jako fundamentalne zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa i wprost nazywa je narzędziami, które mogą wykradać tajemnice państwowe i mapować infrastrukturę wojskową. To dlatego Kraj Środka wprowadził restrykcyjne przepisy dla aut zachodnich (np. Tesli), zakazując im wjazdu na tereny rządowe i wojskowe. Tymczasem Europa pozwala chińskim autom na swobodny dostęp. Dlatego analitycy postulują nakaz przechowywania danych europejskich kierowców i danych geoprzestrzennych wyłącznie na serwerach w UE, wdrożenie tzw. trybu samolotowego dla aut, czyli wymogu instalowania fizycznego przycisku, który jednym kliknięciem odcina wszystkie sensory i transmisję danych (swoisty tryb zatrzymania gromadzenia danych), zaawansowaną anonimizację (twarze przechodniów i tablice rejestracyjne muszą być zamazane przed wysłaniem danych do chmury) oraz obowiązek uzyskania dodatkowej certyfikacji bezpieczeństwa.

Czytaj więcej

Polski boom na chińskie auta. Imponujące liczby

OSW sugeruje, że jeśli Unia Europejska nie będzie w stanie wypracować wspólnych przepisów, Polska powinna rozważyć utworzenie „koalicji chętnych”, które wprowadzą ujednolicone, surowsze standardy.

– Nam się Chiny kojarzą jako państwo, które nie przestrzega reguł, a UE kojarzy się z biurokracją, tymczasem w tym obszarze jest odwrotnie: Unia to nieuregulowana strefa ryzyka, a Chiny poświęcają temu ogromną uwagę. Jeśli wprowadzimy restrykcje, zawsze możemy powiedzieć Pekinowi: wzorujemy się na najlepszych. Wyście sami wymyślili procesy certyfikacji i ograniczania ruchu aut, my tylko zwracamy uwagę na te same ryzyka, o których sami piszecie w swoich dokumentach strategicznych – wskazuje Jakóbowski z OSW.

Chińska ofensywa motoryzacyjna w Europie

W Chinach sprzedaż samochodów elektrycznych (w tym hybryd plug-in), szczególnie mocno nafaszerowanych nowoczesnymi technologiami, zaczyna dominować. W 2024 r. sięgnęła niemal 50 proc. całego chińskiego rynku nowych aut osobowych. Według CarNewsChina, na sprzedanych w pierwszej połowie 2025 r. 10,9 mln aut osobowych, pojazdów New Energy Vehicle (NEV – tak określa się w Chinach elektryki i hybrydy plug-in) było 5,4 mln, o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej. Rozpędził się także ich eksport: w pierwszym półroczu tego roku Chiny wyeksportowały po raz pierwszy w takim czasie ponad 1 mln NEV, o trzy czwarte więcej niż w pierwszych sześciu miesiącach 2024 r. W Europie udział chińskich elektryków w rynku tego rodzaju aut przekracza już jedną dziesiątą.

Czytaj więcej

Inwestycja BYD na Węgrzech pod lupą Komisji Europejskiej

Na skuteczność ekspansji chińskich producentów wpływa mocne wsparcie ich państwa. – Chiński rząd uznał branżę motoryzacyjną za strategiczną i dąży do wzrostu eksportu aut. Produkcja samochodów w Chinach jest dużo tańsza, a w przypadku samochodów elektrycznych Komisja Europejska doszła do wniosku, że jest ona dotowana – mówi Jakub Faryś, prezes PZPM.

Wyścig technologiczny

Zarazem chińskie elektryki są technicznie coraz bardziej zaawansowane, niejednokrotnie wyprzedzając pod tym względem globalnych producentów. Automotive News podkreśla, że nabywcy samochodów w Chinach od lat mają dostęp do płynnie działających asystentów głosowych, systemów automatycznego parkowania, streamingu, spersonalizowanych kokpitów oraz regularnych bezprzewodowych aktualizacji oprogramowania.

Prezes Forda Jim Farley przyznał, że w przypadku aut elektrycznych chińscy producenci dysponują znacznie lepszą technologią. – Huawei i Xiaomi są w każdym samochodzie. Wsiadasz, nie musisz parować telefonu, a całe twoje cyfrowe życie jest automatycznie odzwierciedlone w aucie – mówił Farley na seminarium Festiwalu Idei w Aspen w Kolorado.

To właśnie integracja elektroniki użytkowej z motoryzacją daje Chinom przewagę nad innymi producentami. W Chinach samochód to mobilne centrum cyfrowego ekosystemu, zsynchronizowane z telefonem, aplikacjami i chmurowymi usługami.

Czytaj więcej

Udany atak hakerów z Chin na komputery Departamentu Skarbu USA. „Poważny incydent”

Zdaniem zajmującej się analizami firmy Escalent, sentyment do chińskich marek aut rośnie głównie wśród nowych nabywców. – Choć na poziomie ogólnym wiarygodność towarów z Chin znacznie ustępuje innym krajom, to w przypadku aut ta różnica jest już trochę mniejsza – uważa Mark Carpenter, dyrektor zarządzający Escalent UK.

Z perspektywy polskiego czy europejskiego klienta, zaletą chińskich aut jest cena i specyfikacja auta. – Samochody z Chin są tańsze i zawsze znacznie lepiej wyposażone w porównaniu do konkurencyjnych modeli marek europejskich, japońskich, czy koreańskich. Mają wszystko, co potrzeba, a to przyciąga klienta – mówi Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Samar.

To sprawia, że ich udział w rynku rośnie błyskawicznie. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, jeśli w okresie styczeń-listopad 2024 r. zarejestrowano w Polsce 8831 nowych aut chińskich producentów, to w pierwszych 11 miesiącach 2025 r. już 39337. Ich rynkowy udział skoczył do 7,4 proc. z 1,8 proc. rok temu. Dwa lata temu był niemal zerowy.

Zabraknie części zamiennych?

Jeden z funkcjonariuszy polskich służb mówi „Rzeczpospolitej”, że problem z tanimi inteligentnymi chińskimi autami nie dotyczy tylko zagrożenia wywiadowczego i cybernetycznego, ale czegoś, czego zwykli ich polscy nabywcy nie biorą pod uwagę. – Tak jak mówił dowódca sił NATO w Europie (generał Alexus Grynkewich – przyp. red.), jeśli wybuchnie globalny konflikt z udziałem Chin i Rosji w 2027 r., a przywódca Chin Xi Jinping zaatakuje Tajwan w koordynacji z atakiem Putina na jeden z krajów NATO, Chiny zostaną obłożone drastycznymi sankcjami, jakie dziś topią Rosję czy Białoruś. A to oznacza, że części zamienne do tych aut nie przyjadą do europejskiego odbiorcy – ostrzega rozmówca „Rzeczpospolitej”.

Biznes
Chińskie auta „widzą i słyszą” wszystko. A Europa jest ślepa
Biznes
Chińskie auta jak szpiedzy, blokada Wenezueli i nowe sankcje USA na Rosję
Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama