Reklama

Chińskie auta „widzą i słyszą” wszystko. A Europa jest ślepa

Producent samochodu lub państwo, z którego pojazd pochodzi, mają dostęp do zdalnego sterowania. Im więcej inteligentnych aut, tym to ryzyko rośnie – ostrzega Jakub Jakóbowski, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, kierownik Zespołu Chińskiego.

Publikacja: 18.12.2025 09:33

Czy chińskie samochody mogą być niebezpieczne?

Czy chińskie samochody mogą być niebezpieczne?

Foto: Bloomberg/ Qilai Shen

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie ryzyka związane są z zdalnym sterowaniem chińskich samochodów?
  • Czy istnieją specyficzne zagrożenia dotyczące chińskich inteligentnych aut?
  • Jak Chiny zabezpieczają się przed ryzykami związanymi z inteligentnymi samochodami?
  • Jak Europa reaguje na potencjalne zagrożenia związane z inteligentnymi autami?

Kamery i LiDAR-y tworzące trójwymiarowe mapy baz wojskowych, mikrofony podsłuchujące pasażerów czy możliwość zdalnego paraliżu węzłów komunikacyjnych – na ile czarne scenariusze dotyczące chińskich samochodów elektrycznych i ich zdolności do inwigilacji są realne?

Chiny jako lider technologiczny w dziedzinie inteligentnych samochodów mają dziś najbardziej pogłębioną wiedzę na temat ryzyk, jakie się tam kryją. Jeśli chodzi o prawdopodobieństwo, podzieliłbym te zagrożenia na kilka kategorii. Te najczarniejsze scenariusze, związane z cyberatakami i zdalnym przejmowaniem kontroli nad pojazdami, są bliższe realiom wojennym. Nie można ich wykluczyć. Producent samochodu lub państwo, z którego ten pojazd pochodzi, ma naturalny dostęp do zdalnego sterowania czy komponentów. Warto jednak pamiętać, że włamanie do systemu może nastąpić z każdej strony – na przykład ze strony rosyjskiego hakera. Im więcej inteligentnych aut, tym to ryzyko rośnie, niezależnie od kraju ich pochodzenia.

Istnieją jednak zagrożenia specyficzne tylko dla aut z Chin?

Tu dochodzimy do elementu najtrudniejszego do uchwycenia, czyli działalności wywiadowczej. Inteligentne samochody naszpikowane są sensorami: kamerami, radarami i LiDAR-ami (radarami laserowymi). Sami Chińczycy przyznają, że urządzenia te mogą służyć do mapowania otoczenia w czasie rzeczywistym na bardzo duże odległości. Chińskie dokumenty regulacyjne mówią wprost: ryzyko jest niemożliwe do określenia, dopóki nie wdroży się procedur sprawdzania. Dlatego Pekin wprowadził rygorystyczne zasady kontroli samochodów na swoim rynku, zwłaszcza zagranicznych, takich jak Tesla. My w Europie, dopóki nie zaczniemy tego systematycznie monitorować, mamy do czynienia z czarną skrzynką.

O jakiej skali danych mówimy?

Inteligentny samochód to de facto zestaw kilkuset komputerów, który przy okazji jeździ. Pojazdy gotowe do jazdy autonomicznej pobierają od gigabajtów do nawet terabajtów danych dziennie. Te informacje – wizualne, dźwiękowe, parametry techniczne – są często wysyłane do zewnętrznych chmur obliczeniowych.

Czytaj więcej

Chiński szpieg w odkurzaczu. Dokąd płyną dane z popularnych gadżetów
Reklama
Reklama

Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że Chiny posiadają zaawansowaną zdolność przetwarzania tych danych. Byłem w lipcu w Szanghaju, w miejskim centrum przetwarzania danych z samochodów inteligentnych – do tego hubu podpięte było prawie półtora miliona aut, które na żywo przesyłały ponad 100 różnych parametrów. Jeśli zadamy sobie pytanie, czy Chiny są zdolne wyciągać z tego wnioski wywiadowcze, to odpowiedź brzmi: tak.

Jakie kroki powinniśmy zatem podjąć? W raporcie OSW sugerują państwo, by wzorować się na… samych Chińczykach.

W Unii Europejskiej skupiamy się na ochronie danych osobowych (RODO) i one są relatywnie bezpieczne. Natomiast dane nieosobowe, geoprzestrzenne – czyli to wszystko, co dzieje się wokół samochodu – to nasza ślepa plamka.

Chiny są ciekawym punktem odniesienia. Tam wprowadzono obowiązek przechowywania danych na lokalnych serwerach. Tesla, aby funkcjonować na chińskim rynku, musiała przejść długi proces certyfikacji, podzielić się kodami źródłowymi i podpisać umowy na składowanie danych w Chinach u chińskich firm. Dopóki tego nie zrobiła, jej samochody nie miały wstępu do wielu stref.

Mówi się o zakazach wjazdu Tesli pod instalacje wojskowe.

Mam znajomych Chińczyków pracujących w instytucjach państwowych, którzy mają Tesle i nie mogą nimi wjeżdżać na teren swoich miejsc pracy. Były też doniesienia, że policja zatrzymywała te auta w miejscach, gdzie akurat przejeżdżał Xi Jinping.

Pierwszym krokiem dla nas powinno być w ogóle zmierzenie tego zjawiska: co ten samochód robi, jak często wysyła dane i w jakich kierunkach. Potrzebujemy systemu certyfikacji. Najlepiej byłoby to zrobić na poziomie ogólnounijnym. 27 różnych regulacji byłoby zabójcze dla rynku i mobilności wewnątrz UE, więc trzeba znaleźć balans. Nie wylać dziecka z kąpielą, ale jednak uregulować ten rynek.

Czy ktoś w Europie już to robi?

Dyskusja dopiero się zaczyna. Izrael czy Wielka Brytania już ograniczają dostęp tego typu pojazdów w pobliże infrastruktury wojskowej, a USA wręcz zamykają rynek dla chińskich aut lub komponentów w obszarach wrażliwych. Czeska instytucja ds. cyberbezpieczeństwa wydała rekomendacje ograniczające obecność takich pojazdów przy infrastrukturze krytycznej.

Reklama
Reklama

Paradoksalnie to Chiny są w tych regulacjach najbardziej zaawansowane. Nam Chiny kojarzą się z państwem, które nie przestrzega reguł, a UE z biurokracją. W tym obszarze jest odwrotnie: Unia to nieuregulowana strefa ryzyka, a Chiny poświęcają temu ogromną uwagę.

Jakie konkretne rozwiązania z Chin moglibyśmy zaadaptować?

W Chinach trwają prace nad standardem "trybu samolotowego" dla samochodów. Chodzi o prosty guzik w kabinie – po jego wciśnięciu wszystkie sensory zbierające dane wrażliwe się wyłączają. Na przedniej szybie zapala się wtedy widoczna, niebieska lampa. Dzięki temu służby porządkowe wiedzą, że auto w danym momencie jest "ślepe" i nie pobiera danych. To prosty przykład, jak technicznie można zarządzać tym ryzykiem.

Czytaj więcej

Amerykanie alarmują: chińskie dźwigi portowe szpiegują. Są też w Polsce

Wspomniał pan też o aspekcie gospodarczym. Regulacje bezpieczeństwa mogą wspierać rodzimy biznes?

Nie powinniśmy tracić tego z oczu. Jeśli zagraniczni producenci muszą przechowywać dane w Chinach i otwierać kody źródłowe, to chińscy dostawcy chmury i oprogramowania mają zagwarantowany rynek. W Europie moglibyśmy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zwiększyć bezpieczeństwo i wymusić korzystanie z zaufanych, europejskich rozwiązań cyfrowych. Gdybyśmy wdrożyli przepisy analogiczne do chińskich, Pekin nie mógłby mieć pretensji. Zawsze możemy powiedzieć: wzorujemy się na najlepszych. Wy wymyśliliście certyfikację i ograniczenia strefowe, my tylko zwracamy uwagę na te same ryzyka, o których sami piszecie w swoich dokumentach.

Pamiętajmy, że gra nie toczy się tylko o to, co może zrobić pojedynczy samochód. Chodzi o "Big Data". Ktoś, kto ma dostęp do danych z milionów pojazdów, widzi jak na dłoni funkcjonowanie społeczeństwa, natężenie ruchu wokół fabryk czy poziom aktywności gospodarczej całego kraju. To wiedza strategiczna.

Biznes
Agnieszka Gajewska nową prezeską PwC w Europie Środkowo-Wschodniej
Biznes
Chińskie auta jak szpiedzy, blokada Wenezueli i nowe sankcje USA na Rosję
Biznes
Chiński „szpieg” na kółkach. Czy chińskie samochody są bezpieczne?
Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama