– Trudno liczyć na przełom w wymagającym zaufania i cierpliwości zbrojeniowym biznesie, gdy stale rwą się kontakty, bo zagraniczni partnerzy przestają nadążać za zmianami decydentów w warszawskim MON, a zwłaszcza kadrowymi roszadami w Polskiej Grupie Zbrojeniowej – narzeka Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju.
Czytaj także: Stokrotka na drony, czyli jak zbroimy Ukrainę
Po rewolucji na Majdanie i wybuchu konfliktu w Donbasie polskie firmy, m.in. Maskpol Konieczki czy Lubawa, sprzedawały na Ukrainę raczej sprzęt defensywny, kamizelki kuloodporne, hełmy, systemy maskujące i osłony balistyczne. Stopniowo próbowaliśmy jednak współpracy w dziedzinie sprzętu bojowego: Przemysłowe Centrum Optyki oferowało noktowizory i technologie systemów obserwacyjnych do pojazdów pancernych i pakiety wyposażenia elektrooptycznego dla ukraińskich żołnierzy.
Zdaniem Sławomira Kułakowskiego ukraińska armia najpilniej potrzebuje dziś nowoczesnych systemów łączności urządzeń do bojowej obserwacji i rozpoznania. W wielu jednostkach naszego sąsiada brakuje zaawansowanego technologicznie oprzyrządowania do pojazdów, a także wyposażenia indywidualnego żołnierzy. Jednak Ukraińcom brakuje pieniędzy na broń nowej generacji, a Kijów nie zaproponował do tej pory solidnego systemu finansowania zbrojeniowego importu.
W odróżnieniu od niemrawo budowanych relacji między państwową PGZ a decydentami z Kijowa sukcesami w obronnej współpracy z Ukraińcami chwali się prywatna WB Group. Ożarowska firma nie tylko dostarcza ukraińskiemu MON zwiadowczy sprzęt bezzałogowy i uzbrojone drony, ale współpracuje efektywnie w dziedzinie środków łączności.