Korespondencja z Brukseli
Komisja Europejska opublikowała wczoraj propozycję dla Wspólnej Polityki Rolnej w latach 2014 – 2020. Obok polityki spójności to druga największa część unijnych wydatków. W ciągu siedmiu lat na ten cel pójdzie 385 mld euro.
Francuskie lobby
Mimo apeli o oszczędności komisarz Dacian Ciolos przedstawił wczoraj ambitny plan, wiedząc, że ma za sobą potężnego partnera – Francję. Nicolas Sarkozy będzie bronił dopłat dla rolników, bo w jego kraju stanowią oni wpływowe lobby. Będą oni dostawać rocznie z unijnego budżetu średnio 7,6 mld euro, znacznie więcej niż kolejni na liście obdarowanych Niemcy. Francja zgarnia prawie 1/5 wszystkich subsydiów.
I to właśnie Francja, razem z Niemcami, oponowała przeciw postulatowi zrównania dopłat rolnych. Obecnie stawka wypłacana rolnikom zależy od stopnia zamożności danego kraju, a nawet regionu. Zgodnie z zasadą, że niższe koszty upraw i życia wymagają niższych subsydiów. Ale dla niektórych państw, taka nierówność jest nie do przyjęcia. Bruksela zgodziła się na zmniejszenie dysproporcji. Za punkt odniesienia przyjęto 90 proc. średniej unijnej. Jeśli stawka narodowa odbiega w dół od tego poziomu, to w ciągu siedmiu lat dysproporcja zmniejszona zostanie o 1/3. Jeśli w górę, to nadwyżka będzie stopniowo zmniejszona o 10 proc.
– Rozumiem frustrację niektórych krajów. Niestety, budżet wspólnej polityki rolnej nie jest oddzielony od całego budżetu i trzeba mieć przyjazny kontekst polityczny, by udało się przyjąć cały plan finansowy UE, od którego zależą nakłady na WPR i jej reforma – powiedział komisarz Ciolos.