Z końcem stycznia mija termin, w którym członkowie zarządów i rad nadzorczych giełdowych spółek powinni poinformować o mniejszych transakcjach na akcjach swoich spółek dokonywanych w 2011 r., których wartość nie przekroczyła 5 tys. euro. To pozwala ocenić m.in. w pełni stan posiadania menedżmentu prywatyzowanych ostatnio firm.
Z analizy raportów niedawno debiutujących spółek wynika, że w papiery własnych firm uwierzyli przede wszystkim szefowie spółek górniczych i energetycznych. Ostatnim tego przykładem jest Jastrzębska Spółka Węglowa, która weszła na giełdowy parkiet w lipcu ub.r. W ofercie publicznej walory spółki nabyli wszyscy członkowie zarządu, a także trzech członków rady nadzorczej. Większość z nich zdecydowała się oprócz maksymalnego zapisu na 75 papierów wykorzystać dodatkową możliwość, jaką Skarb Państwa dał pracownikom spółki – i zwiększyli wielkość zlecenia o kolejne 75 papierów. Do końca roku nikt z nich nie zbył posiadanych akcji. W takiej sytuacji pakiet prezesa Jarosława Zagórowskiego jest wart obecnie około 15,8 tys. zł wobec płaconych w ofercie 20,4 tys. zł.
Zupełnie inną strategię przyjęli zarządzający innego tegorocznego debiutanta ze stajni Skarbu Państwa – Banku BGŻ. Akcji majowego debiutanta nie ma żaden z członków zarządu ani rady nadzorczej spółki.
Na 25 walorów liczyć mogli inwestorzy zainteresowani ofertą publiczną akcji Giełdy Papierów Wartościowych w październiku 2010 r. Choć IPO przyciągnęło rekordową liczbę 312,6 tys. osób, to z władz spółki na zapis zdecydował się tylko jej prezes Ludwik Sobolewski. Do końca grudnia nie sprzedał akcji.
Niewielkie zainteresowanie papierami spółki wykazują także szefowie PZU. W ofercie publicznej spółki walory kupił tylko ówczesny szef rady nadzorczej – Tomasz Gruszecki.