Projekt ustawy zapewniający najbiedniejszym pomoc profesjonalnych prawników powstaje już od kilku lat. Każdy z byłych ministrów sprawiedliwości miał inną wizję tzw. prawa ubogich (patrz ramka). Najnowsza, ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego, polega na przyznawaniu pomocy przez powiatowe ośrodki pomocy rodzinie. Zanim jednak projekt ujrzał światło dzienne, już pojawiły się głosy krytyki.
[srodtytul]Urzędnicy się nie znają[/srodtytul]
Pomysł odebrania sędziom decyzji w tych sprawach niektórym z nich się nie podoba. Uważają, że ucierpi na tym budżet, bo urzędnicy będą podejmowali decyzje lekką ręką. Sceptyczni sędziowie nie przypisują im złej woli, ale brak umiejętności oceny stopnia skomplikowania sprawy i koniecznej pomocy profesjonalnego prawnika.
Podobne obawy ma mec. Jerzy Naumann, który uważa, że decyzja o przyznaniu danej osobie obrońcy z urzędu musi pozostać w sądzie. Powód? To sędziowie mają największą wiedzę i doświadczenie w ocenie kondycji finansowej strony oraz umiejętność weryfikowania jej oświadczeń. Lepiej potrafią też określić stopień zawiłości sprawy.
Takich obowiązków nie chcą także mieć powiatowe centra pomocy rodzinie. – To absurdalny pomysł – usłyszeliśmy w śląskiej placówce. – O przyznaniu pomocy adwokata powinny decydować gminne lub miejskie ośrodki pomocy społecznej – mówi „Rz” Ferdynand Gronko, dyrektor rzeszowskiego centrum. I tłumaczy, że to właśnie one mają tylu pracowników socjalnych, że spokojnie poradziłyby sobie z takim zadaniem. Według niego o tym, czy obrony z urzędu nie będzie się nadużywać, zdecydują przepisy wykonawcze. Prof. Zbigniew Hołda z Uniwersytetu Jagiellońskiego dziwi się, że sędziowie nie chcą oddać tej czynności urzędnikom i nie dostrzega żadnego zagrożenia.