Leszek Kieliszewski: Adwokat z urzędu nie opłaca się nikomu

Tajemnicą poliszynela jest, że urzędówki to sprawy nie pierwszej kategorii. Klienci co prawda nic nie płacą, ale adekwatnie do tego niewiele dostają. Warto, by mieli tego świadomość.

Publikacja: 15.06.2025 16:00

Leszek Kieliszewski: Adwokat z urzędu nie opłaca się nikomu

Foto: Adobe Stock

Nic tak nie rozpala środowiska adwokackiego, jak temat stawek za urzędówki. Powracający jak bumerang, zawsze wywołuje te same utyskiwania na skandalicznie niską wysokość ze strony zawodowych pełnomocników, które z kolei spotykają się z reakcją „jeszcze im mało” ze strony czynnika społecznego. Czego w tej dyskusji zawsze mi brakowało, to pokazania, że pomoc prawna z urzędu nie opłaca się nikomu.

Czytaj więcej

Wyższe stawki urzędówki. Radcowie piszą do sędziów

Będąc zupełnie szczerym, muszę przyznać, że nigdy nie podjąłem się prowadzenia sprawy z urzędu. Jako członek Izby Adwokackiej w Warszawie mam luksus decydowania o tym, czy chcę przyjmować sprawy z urzędu, czy nie chcę. Wiem, że adwokaci z innych izb w Polsce niejednokrotnie takiego luksusu nie mają i chcąc nie chcąc sprawy do prowadzenia są im przydzielane.

Sprawy „z urzędu”. Dlaczego prawnicy walczą o podwyższenie stawek? Do tego interesu trzeba dokładać

Dlaczego zdecydowałem się nie przyjmować spraw z urzędu? Bo policzyłem, jakie są koszty prowadzenia kancelarii, jaka jest wysokość proponowanego wynagrodzenia i okazało się, że do interesu trzeba dokładać.

Weźmy pod uwagę koszt pracy. Najniższa stawka za godzinę pracy wynosi obecnie 30,50 zł. To koszt, jaki trzeba zapłacić studentowi trzeciego roku prawa, bo tym na czwartym lub piątym trzeba zapłacić w Warszawie nieco więcej. Aplikantowi trzeba zapłacić jeszcze więcej, a adwokatowi więcej niż aplikantowi.

Do tego dochodzą koszty wynajęcia lokalu kancelarii, wyposażenia stanowiska pracy, dostępu do systemów informatycznych, kosztów dojazdu, telefonów, poczty. Na końcu wypadałoby cokolwiek zarobić, bo adwokat, choć jest zawodem publicznym, to żyć za coś musi, a uczył się wiele lat po to, żeby byt miał nieco lepszy od tych, którzy do nauki mieli mniej chęci i wytrwałości. W końcu podejmując się prowadzenia sprawy biorę na plecy czyjś „życiowy plecak” – to nie tylko wsparcie, ale również odpowiedzialność.

Czytaj więcej

Adwokaci i radcowie dostaną więcej za "urzędówki". Są projekty

Za obronę przed sądem rejonowym adwokatowi należy się 720 zł

Koniec końców po podliczeniu kosztów okazuje się, że godzina pracy aplikanta wynosi nie mniej, niż 80 zł. Zestawmy to ze stawkami i weźmy obronę w sprawach karnych, w której obrona jest koniecznością, a stawką jest wolność człowieka. Za obronę przed sądem rejonowym adwokatowi należy się 720 zł plus 144 zł za drugą i każdą następną rozprawę. Łatwo policzyć, że stawka pozwala na opłacenie 9 godzin pracy aplikanta.

W 9 godzin trzeba więc zapoznać się z aktami – które mogą liczyć kilkadziesiąt, a mogą kilkaset stron, spotkać się z klientem i omówić kierunki obrony, przedstawić stanowisko sądowi i złożyć wnioski dowodowe, a na końcu przygotować się do rozprawy, na nią dojechać i bronić klienta.

Mówiąc wprost – nie da się tych wszystkich czynności wykonać w 9 godzin. Stajemy więc przed wyborem: albo wykonujemy rzetelnie pracę i dokładamy do interesu, albo improwizujemy, bo jakoś to będzie i w biegu zorientujemy się, o co w sprawie chodzi. Jak się uda to dobrze, a jak się nie uda, to trudno. Obrona z urzędu adwokatom po prostu się nie opłaca.

Stawki za urzędówki? Malarz ścian parsknąłby śmiechem

Dobrze też, aby klienci mieli świadomość wysokości stawek. Gdyby za stawkę za obronę chcieli wymalować mieszkanie, to malarz po zaproponowaniu mu tej kwoty zapewne parsknąłby śmiechem. Oczekiwanie, że adwokat będzie całym sobą zaangażowany, jest po prostu nieracjonalne. Twierdzenie, że zarabia gdzie indziej, broniąc bogatych, jest intelektualnie dysfunkcyjne. Gospodarka wolnorynkowa polega na tym, że za towary i usługi płaci się nie według możliwości, a podług ceny. Od każdego podług jego możliwości było założeniem uprzedniego systemu, który się nie sprawdził.

Pisząc to mam świadomość, że na pewno znajdzie się adwokat, który będzie zaręczał, że tak samo poważnie traktuje wszystkie sprawy i może nawet będzie to w jego pojedynczym przypadku prawdą, jednak tajemnicą poliszynela jest, że urzędówki to sprawy nie pierwszej kategorii. Uważam, że uczciwe jest, aby klienci mieli tego świadomość, podobnie jak mam świadomość tego, że usługi dentystyczne na NFZ są takiej jakości, że jak nie muszę, to wolę z nich nie korzystać – przekonywanie, że standard usług jest identyczny byłoby wprowadzaniem w błąd.

Tajemnicą poliszynela jest, że urzędówki to sprawy nie pierwszej kategorii. Uważam, że uczciwe jest, aby klienci mieli tego świadomość

Czy to z poprawności politycznej, czy też z obawy przed reakcją społeczną zapewniamy, że jest inaczej, co może skutkować błędnymi wyobrażeniami tego, co i komu się należy. Obrona z urzędu nie bardzo opłaca się samym klientom, bo co prawda nic nie płacą, ale adekwatnie do tego niewiele dostają.

Po co prokuratorowi mocny przeciwnik w sądzie? Lepszy jest słabo opłacany pełnomocnik

W końcu czy dobrze opłacona obrona opłaca się państwu? Czy Ministerstwo Sprawiedliwości naprawdę po to wydatkuje setki milionów złotych na funkcjonowanie prokuratur, które i tak są notorycznie niedofinansowane, aby z drugiej ręki dobrze opłacać prawników, których zadaniem jest wytykanie potknięć, nieścisłości i błędów organom postępowania przygotowawczego? Przecież jedną z podstawowych ról adwokata w procesie karnym jest wskazywanie uchybień śledztwa – wynikających w praktyce najczęściej z wybrania „drogi na skróty”. Kiepsko opłacony obrońca będzie sprawą zajmował się mniej – mniej znajdzie, mniej wytknie, sprawa jakoś przejdzie.

Czytaj więcej

Trzydzieści dni bez urzędówek. Prawnicy szykują protest

Oczywiście wymiar sprawiedliwości musi zapewnić pomoc prawną tym, którzy jej potrzebują, a którzy nie są w stanie ponieść jej kosztów. Problem polega na tym, że finansowanie z jednej strony prokuratur, a z drugiej adwokatów to niemal klasyczny konflikt interesów. Lepsze opłacenie adwokatów będzie miało przełożenie (choć niebezpośrednie i nie wprost) na jakość świadczonych usług, a kosztem będzie utrudnienie pracy prokuratur. Z perspektywy Ministerstwa Sprawiedliwości oczywiste jest, że prokuratury mają wyższy priorytet niż adwokaci, co jest z resztą zupełnie normalne. Dobrze opłacona pomoc prawna wymiarowi sprawiedliwości się więc nie opłaca.

Sprawy z urzędu. Kto ma konflikt interesów?

Skoro pomoc prawna z urzędu nie opłaca się nikomu, to można zadać pytanie, co z tym faktem zrobić? Moim zdaniem najlepszym, co można zrobić, to mieć tego świadomość.

W przypadku adwokatów pytanie polega na tym, czy chcę dokładać do interesu, albo nawet czy stać mnie na dokładanie do interesu? W przypadku klientów można dążyć do racjonalizacji oczekiwań i świadomości tego, na co mogą liczyć. Taka świadomość skłania do zadania sobie pytania, czy aby na pewno nie stać mnie na obrońcę z wyboru? W najlepszej sytuacji jest Ministerstwo Sprawiedliwości, które mając, albo nie mając świadomości konfliktu interesów, może nie robić nic.

Autor jest adwokatem, partnerem zarządzającym kancelarii Legality

Nic tak nie rozpala środowiska adwokackiego, jak temat stawek za urzędówki. Powracający jak bumerang, zawsze wywołuje te same utyskiwania na skandalicznie niską wysokość ze strony zawodowych pełnomocników, które z kolei spotykają się z reakcją „jeszcze im mało” ze strony czynnika społecznego. Czego w tej dyskusji zawsze mi brakowało, to pokazania, że pomoc prawna z urzędu nie opłaca się nikomu.

Będąc zupełnie szczerym, muszę przyznać, że nigdy nie podjąłem się prowadzenia sprawy z urzędu. Jako członek Izby Adwokackiej w Warszawie mam luksus decydowania o tym, czy chcę przyjmować sprawy z urzędu, czy nie chcę. Wiem, że adwokaci z innych izb w Polsce niejednokrotnie takiego luksusu nie mają i chcąc nie chcąc sprawy do prowadzenia są im przydzielane.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Co zrobi Karol Nawrocki?
Rzecz o prawie
Katarzyna Batko-Tołuć: Panie Premierze, bardzo grzecznie Pana proszę...
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pięć wyborczych mitów
Rzecz o prawie
Piotr Prusinowski: neo-KRS żegluje w otchłań absurdu
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Jedna paprotka reformy nie czyni