- ?Mija 10 lat od pierwszej edycji konkursu „Prawnik Pro Bono". Pamięta pan początki?
Paweł Wiliński:
Tak. Chcieliśmy pokazać, że wśród prawników tak jak wśród innych grup zawodowych są ludzie, którzy bezinteresownie pomagają innym, powszechne jest bowiem przekonanie, że adwokata czy radcę prawnego interesuje tylko wysokość honorarium otrzymanego za poradę. To moim zdaniem jest krzywdzący stereotyp. I tak właśnie mniej więcej dziesięć lat temu w głowach osób działających w Zarządzie Fundacji Uniwersyteckich Poradni Prawnych pojawił się pomysł zorganizowania konkursu. Przyznaję, że był trochę szalony. Oto grupa studentów prawa i pracowników naukowych postanawia przyznawać tytuł Prawnika Pro Bono i wręczać raz w roku skromną statuetkę, nie mając praktycznie na to żadnego budżetu. I tak działamy do dziś, wespół z „Rzeczpospolitą".
Rokrocznie do fundacji trafia co najmniej kilkadziesiąt zgłoszeń.
- Sądzę, że siła naszego konkursu tkwi w jego kapitule. Chcieliśmy, by Prawnika Pro Bono wybierały osoby, które są autorytetami w środowisku prawniczym. Zaprosiliśmy więc do kapituły: prezesów sądów, profesorów prawa, szefów korporacji prawniczych i oczywiście laureatów poprzednich edycji (pełny skład kapituły poniżej). I nie odmówili. Jesteśmy im za to niezwykle wdzięczni. Cieszymy się, że w tym roku dołączyli do nas Stanisław Dąbrowski, pierwszy prezes Sądu Najwyższego, oraz Franciszka Pniewska, radca prawny z Koszalina, laureatka poprzedniej edycji. Zorganizowanie spotkania kapituły to trudne zadanie. Uzgadnianie terminu trwa około trzech miesięcy, ale zawsze się udaje. Często członkowie kapituły przekładają inne spotkania po to, by przyjechać i wskazać swojego kandydata. W tym roku spotykamy się na początku kwietnia. Rozstrzygnięcie konkursu zostanie ogłoszone 17 kwietnia.