W piątek i w sobotę odbędzie się konwencja PiS. W sobotę – kongres zjednoczeniowy PO, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej. Czy to nieoficjalny początek kampanii wyborczej?
Na pewno jest to znaczący moment związany z przygotowaniami do wyborów, które odbędą się najpewniej za dwa lata, nie wcześniej. I rzeczywiście brzmi to jak nowe otwarcie dwóch wciąż głównych sił politycznych, między którymi stoczy się pojedynek o to, kto będzie rządził Polską. I widać, że w obu tych partiach już się o tym myśli i planuje działania.
Platforma Obywatelska, Inicjatywa Polska i Nowoczesna jednoczą się w jedną partię. Czy to jest, mówiąc nieelegancko, zjadanie przystawek?
To raczej logiczna konkluzja procesu, który już się właściwie wydarzył. Myślę, że gdyby zapytać przeciętną osobę w Polsce, czy KO to partia, czy koalicja, to pewnie większość wskazałaby na tę pierwszą odpowiedź. Z tego kongresu dla osób nieinteresujących się specjalnie polityką nie będzie chyba wynikało wiele nowego, chyba że będzie się on wiązał z jakimś większym otwarciem na inne środowiska, czego bardzo Koalicja Obywatelska potrzebuje. Nie można ciągle mieszać w tym samym garnku, tylko warto pokazać, że partia ma plany na rozwój, chce wyjść poza ten swój żelazny elektorat, myśli ambitnie o tym, w jaki sposób zwiększyć poparcie do takiego poziomu, żeby móc myśleć o wygraniu wyborów.
Na jakie nowe otwarcie powinien postawić Tusk?
Mimo wciąż wiodącej pozycji PO na polskiej scenie politycznej, potrzebne są jej nowe twarze, nowe środowiska, szczególnie silnie reprezentowane środowiska lokalne. Słabością Platformy zawsze był brak zakorzenienia poza większymi miastami. Myślę, że przynajmniej tutaj powinno być zasygnalizowane takie otwarcie. Nie wiemy jeszcze, co się zdarzy. Nie sądzę natomiast, żeby Donald Tusk miał ustąpić i pewnie przez dłuższy czas jeszcze będzie przywódcą.
Poparcie dla koalicji rządzącej stopniowo spada