Pomysł na kampanię Rafała Trzaskowskiego był prosty: iść na prawo, bo po pandemii i w czasach strachu wywołanego wojną na wschodzie polskie społeczeństwo staje się coraz bardziej prawicowe. Może i nie uwierzy do końca w nagłą przemianę polityka dopiero co mocno wspierającego społeczności LGBT+ i mówiącego z ogromną troską o uchodźcach, ale przynajmniej nie da się figurą takiego polityka łatwo straszyć, gdy on usilnie, całym sobą, będzie pokazywać, że nie jest wcale taki, jakim go malują PiS i Karol Nawrocki. A potem, już przed II turą wyborów prezydenckich, taka konsekwentna taktyka miała otworzyć przed Trzaskowskim furtkę do powalczenia o wyborców Sławomira Mentzena, którzy za PiS-em wcale szczególnie nie przepadają, ale jeszcze bardziej nie lubią „lewaków”.

Wybory prezydenckie 2025: Prawicowa wolta Rafała Trzaskowskiego przyniosła sukces Grzegorzowi Braunowi

Stąd właśnie pomysł postawienia na całą tę paranacjonalistyczną retorykę o niebezpiecznych imigrantach, niewdzięcznej Ukrainie i ograniczaniu 800+. Bo co lepiej przekona wyborców Konfederacji do tego, że nie jest się lewakiem, jak język żywcem wyjęty z programu Konfederacji? I właśnie w ten sposób Rafał Trzaskowski znormalizował go w przestrzeni publicznej. A skoro dzięki temu, że przejął go kandydat na wskroś mainstreamowy, język ten stał się już właściwie mainstreamem, to szybko akceptowalnym w miarę językiem buntu stał się jeszcze bardziej radykalny język Grzegorza Brauna.

Czytaj więcej

Znamy wyniki sondażu late poll. Różnica między Trzaskowskim a Nawrockim to mniej niż dwa punkty

Trzeba więc oddać Rafałowi Trzaskowskiemu, że jego zdecydowana wolta na prawo przyniosła sukces. Tyle że nie jemu, a Grzegorzowi Braunowi. Bo w pierwszej turze ta taktyka poskutkowała ponad 6-procentowym poparciem dla buntowniczego Brauna, a ok. 15-procentowym dla już właściwie mainstreamowego Mentzena. Wyszło więc tak, jak powinno wyjść: dwa plus dwa dało cztery, „żodyn” się nie spodziewał.

Czy Rafał Trzaskowski ma szansę przejąć wyborców Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna w II turze?

A skończy się to pewnie tak, że zmobilizowani nacjonalistyczną retoryką mainstreamu nacjonaliści w II turze ruszą gremialnie do urn zagłosować na kandydata i tak im dużo bliższego – Karola Nawrockiego. Parafrazując ponury żart Lenina: liberałowie sprzedali im sznurek, na którym ich teraz powieszą.