Na 7 września planowany jest Dzień Bezpłatnych Porad Adwokackich. Jednak podobno w tym roku jego organizacja wisiała na włosku.
Monika Strus-Wołos:
Rzeczywiście, podczas posiedzenia Naczelnej Rady Adwokackiej pojawiały się głosy, że powinniśmy odwołać akcję. Była to chęć zwrócenia uwagi rządzącym na skandalicznie małe stawki za prowadzenie spraw z urzędy. Za reprezentowanie klienta w sprawach pracowniczych pełnomocnicy otrzymują bowiem 60 złotych. Nie zwraca to nawet kosztów, jakie ponosimy chociażby w związku z koniecznością dojazdu do sądu, czasem na kilka rozpraw. Na posiedzeniu NRA podnoszono, że adwokatura nie jest instytucją charytatywną, i że powinniśmy odwołać akcję. Tym bardziej, że ciągle nie jest uregulowana kwestia opodatkowania pro bono. Zgodnie z obowiązującymi przepisami osoba, która otrzymuje poradę wartą więcej niż dwieście złotych powinna zapłacić podatek dochodowy. Z kolei adwokat udzielający porady – powinien wystawić formularz PIT 8c., co byłoby absurdalnym i zbędnym obowiązkiem biurokratycznym.
Jak to jest rozwiązywane w praktyce?
Przyjmujemy, że porada udzielana w ramach akcji pro bono jest warta mniej niż 200 złotych. Opieramy się także na stanowisku ministra finansów sprzed kilku lat, z którego wynika, że nie ma w tym przypadku obowiązku podatkowego. Jednak nie stanowi ono źródła obowiązującego prawa. Politycy od lat mówią, że uregulują kwestię opodatkowania działalności pro bono. Ciągle to się nie dzieje. Sytuacja, w której osoba korzystająca z bezpłatnej porady musiałaby za nią płacić, i to państwu – w formie podatku, gdy to państwo nie wywiązuje się ze swojego obowiązku zapewnienia pomocy prawnej najuboższym, byłaby absurdalna.