Ten rok jest kolejnym, w którym spadła liczba skradzionych samochodów. Jednak zauważalny jest nowy trend: rabusie częściej zasadzają się na markowe, luksusowe auta nie po to, by je sprzedać w całości, ale zdemontować i upłynnić z nich części.
– Społeczeństwo stało się bogatsze, po ulicach jeździ mnóstwo samochodów dobrych marek. Pojawił się więc na rynku popyt na części zamienne, co świat przestępczy wykorzystuje – ocenia Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Generalnie skala kradzieży maleje, zwłaszcza jeśli porównać ją z plagą sprzed np. dwóch dekad gdy rocznie w kraju ginęło ok. 70 tys. pojazdów. W tym roku (do listopada) głównie z ulic i parkingów zginęło 7613 samochodów, czyli o blisko 1400 mniej niż w podobnym okresie roku ubiegłego. (to przestępstwa stwierdzone, spraw wszczętych było o 334 więcej). Co wynika z charakteru miasta, najwięcej – ponad 2,2 tys. skradziono w Warszawie i okolicy (na terenie podległym komendzie stołecznej). Zaraz potem – w woj. dolnośląskim (825 kradzieży), śląskim (790 przypadków) i wielkopolskim (738 zdarzeń). Jednak dwa ostatnie regiony najmocniej – bo o niemal jedną trzecią – ograniczyły skalę kradzieży w stosunku do roku ubiegłego. Podobny spadek ma miejsce też np. na Podlasiu i Lubelszczyźnie, ale tam ginie tylko kilkadziesiąt aut rocznie.
Więcej o 72 pojazdy zginęło w stolicy, niewielki wzrost jest w woj. warmińsko-mazurskim i lubuskim.
Policja wykrywała sprawcę blisko co trzeciej kradzieży, w roku ubiegłym – co czwartej. Co trzeci sprawca był łapany gorącym uczynku.