InPost walczy, by jego „paczkomat” nie był odmieniany przez przypadki, bo chce chronić swój znak towarowy. Jak pan ocenia to działanie?
Myślę, że Inpost robi to, co z jego perspektywy wydaje mu się uzasadnione prawnie i biznesowo. Póki co spółka jest uprawniona do znaku towarowego, chociaż uważam, że Urząd Patentowy nie powinien był go udzielać, bo jest to sprzeczne z uznaną metodologią oceny oznaczeń pod kątem ich opisowości, a więc wskazywania na cechy towarów/usług. Znak, o który toczy się walka, ma charakter słowny, a więc nie ma żadnych innych elementów (np. grafiki) podlegających ocenie.
Chodzi o to, że znak będący połączeniem dwóch słów, jest za bardzo „wprost”?
Chodzi o to, czy to połączenie słów jest wprost odczytywalne dla odbiorców. Czy stworzone słowo wychodzi poza coś więcej niż proste połączenie opisowych elementów. Znak towarowy musi posiadać samoistność pojęciową względem towaru/usługi. Nie może wskazywać na ich cechy czy właściwości.
Co to oznacza w praktyce?