Polska branża drobiarska potrzebuje wsparcia w Pekinie

Te pięć minut w Chinach mogłoby być nasze – mówi prezes Krajowej Rady Drobiarstwa Piotr Kulikowski. Rozwój eksportu drobiu i w ogóle żywności na ten rynek wymaga jednak mocnego zaangażowania rządu.

Publikacja: 22.10.2018 21:00

Polska branża drobiarska potrzebuje wsparcia w Pekinie

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Branży drobiarskiej udało się wywalczyć powrót do Chin, ale to radość z odrobiną goryczy, bo w tym samym czasie zgodę na powrót po 12 latach do Chin dostali także Niemcy.

Piotr Kulikowski: Nie grozi nam dziś konkurowanie z dostawcami niemieckimi. Przed wejściem na rynek chiński trzeba wynegocjować protokół weterynaryjny. Sam ten etap zajął nam, Polakom, ponad trzy lata. Bez tego protokołu nie można ustalić świadectw weterynaryjnych, co jest warunkiem rozpoczęcia eksportu. Tak więc przed naszymi sąsiadami są jeszcze Himalaje negocjacji.

To z kim konkurujemy w Chinach?

Głównym źródłem dostaw jest oczywiście Brazylia, światowy potentat w produkcji drobiu, a także kilka zakładów w Chile. Cała reszta krajów jest bardziej dopuszczona na papierze. Przywrócenie naszych pięciu zakładów było pierwszym krokiem, dzięki któremu udało się wcisnąć stopę w drzwi.

Te pięć firm zostało dopuszczonych w 2011 r. Dlaczego siedem lat później ta liczba nadal nie wzrosła?

Niestety, działania poprzedniego ministra w zakresie zdobywania nowych rynków i spotkań międzynarodowych nie były wystarczająco intensywne. A dla Chińczyków kluczowe jest, kto reprezentuje drugą stronę. Wizyty na poziomie premiera i prezydenta otwierają lub zamykają rynek. Z całym szacunkiem dla wiceministrów, dla Chińczyków przełomowy poziom reprezentacji państwa zaczyna się od ministra.

W Chinach mogą się pojawić niedobory żywności, z powodu słabych zbiorów owoców czy wojen celnych z USA. Co to oznacza dla naszych eksporterów?

Te pięć minut faktycznie mogłoby być nasze. Wypadła chwilowo Brazylia, która dostarczała ponad 400 tys. ton mięsa do Chin. Odbieramy codziennie średnio dziesięć telefonów od chińskich firm, które chcą zamówić towar. Wprawdzie możemy tam wysyłać ograniczony asortyment, ale to akurat jest dla nas korzystne, bo na przykład filety w Chinach są tańsze od skrzydełek. Wszystko co ma kości, czyli skrzydełka, podudzia, jest towarem z górnej półki cenowej – odwrotnie niż w Europie. Dlatego nawet jeśli wejdzie tam dziesięć kolejnych firm z Polski, nie będą miały dziś żadnych problemów ze znalezieniem zbytu.

Co jest potrzebne, by w pełni wykorzystać szansę, jaką daje nasz – chwilowy – monopol w dostawach drobiu w Chinach, jeśli chodzi o kraje UE?

Niezbędna jest zaplanowana ofensywa rządowa. Spodziewamy się, że minister rolnictwa Jan Ardanowski wykorzysta okazję, jaką będą zbliżające się listopadowe Targi China International Import Expo w Szanghaju. Kluczowe może być pokazanie jego chińskiemu odpowiednikowi, że Polska strona z wielką determinacją oczekuje finalizacji dopuszczania kolejnych zakładów. Chińscy inspektorzy muszą przyjechać do Polski i odwiedzić te zakłady. Ale by delegacja chińska przyjechała do Polski, potrzebne jest skuteczne zaproszenie. Oczywiście, weterynaria je wysłała, ale nasz radca handlowy powinien teraz chodzić w Chinach od urzędnika do urzędnika i dopytywać się o datę przyjazdu. Tak robią inne kraje.

Jak ocenia pan polskie wsparcie dyplomatyczne dla eksporterów w Chinach?

Z pewnością na przestrzeni ostatnich tygodni obserwujemy znaczny postęp w tym zakresie, jednak wciąż stoję na stanowisku, że Polska potrzebuje większego wsparcia ze strony przedstawiciela ministra rolnictwa i rozwoju wsi w ambasadzie w Pekinie. Obecnie mają tam jednego pracownika, wzmocnienie zespołu co najmniej o dodatkową osobę jest konieczne, bez tego znacząco ograniczymy swoje szanse rozwoju na tamtejszym rynku.

Ale czy warto?

Jesteśmy w takim momencie, że mamy szansę dokonać przełomu. Jeżeli Chińczycy przyjechaliby na kontrolę i ta by dobrze przebiegła, moglibyśmy zwiększyć eksport nawet do 200 tys. ton drobiu. Chińczycy sami konsumują blisko 10 mln ton mięsa kurczęcego. Z punktu widzenia Polski to byłoby doskonałe wsparcie do wzrostu, zwłaszcza dla firm z polskim kapitałem, bo zależy nam, by na tej liście znalazły się właśnie polskie firmy, nie tylko należące do zagranicznych korporacji.

Czy producenci wieprzowiny, zagrożeni dziś przez ASF i bardzo niskie ceny mięsa, chcą się przebranżawiać na produkcję drobiu?

Tak, pojawiają się pierwsi chętni. Branża drobiarska rozwija się w Polsce bardzo szybko. Zaawansowanych jest kilka inwestycji w nowe rzeźnie kurczęce. To daje szansę dzisiejszym właścicielom chlewni, że gdy się przeprofilują, to będzie popyt na ich produkcję kurczaków. Tempo wzrostu sektora może jednak budzić niepokój. Rozwój jest na tyle szybki, że gdyby na naszym rynku pojawiła się kryzysowa sytuacja, jej skutki miałyby gigantyczne konsekwencje.

CV

Piotr Kulikowski, od czerwca 2018 r. prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej. W latach 2014–2018 wiceprezes stowarzyszenia AVEC, zrzeszającego firmy z branży drobiarskiej w UE. Od 1999 r. prezes Indykpolu, wcześniej jako wiceprezes odpowiadał za wprowadzenie tej spółki na warszawską GPW. Jeden z głównych akcjonariuszy spółki Rolmex, głównego akcjonariusza Indykpolu. Absolwent Wydziału Weterynarii SGGW.

Rz: Branży drobiarskiej udało się wywalczyć powrót do Chin, ale to radość z odrobiną goryczy, bo w tym samym czasie zgodę na powrót po 12 latach do Chin dostali także Niemcy.

Piotr Kulikowski: Nie grozi nam dziś konkurowanie z dostawcami niemieckimi. Przed wejściem na rynek chiński trzeba wynegocjować protokół weterynaryjny. Sam ten etap zajął nam, Polakom, ponad trzy lata. Bez tego protokołu nie można ustalić świadectw weterynaryjnych, co jest warunkiem rozpoczęcia eksportu. Tak więc przed naszymi sąsiadami są jeszcze Himalaje negocjacji.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił