Owsiak: Festiwal Pol'and'Rock bez polityki

Nie mam prawa, aby mówić ludziom, na kogo mają głosować, ale mówię: bądźcie aktywnymi obywatelami, to zależy od was, potem nie miejcie pretensji, że nie styka – mówi Jurek Owsiak, twórca WOŚP i Pol'and'Rock Festival.

Publikacja: 28.07.2019 21:00

Owsiak: Festiwal Pol'and'Rock bez polityki

Foto: tv.rp.pl

Jaka idea legła u podstaw zorganizowania festiwalu 26 lat temu?

Dokładnie 26 lat temu byłem na remake'u festiwalu Woodstock, który zrobił Michael Lang. Pojechaliśmy zrobić o tym reportaż. To było dla mnie spełnienie marzeń. Pierwszy raz w Ameryce i od razu pojechaliśmy na ten festiwal, robiąc dokument dla Telewizji Polskiej. Będąc tam, oglądałem festiwal świetnie zorganizowany sytej Ameryki, a nie buntującej się. Pierwszy Woodstock zmienił Amerykę. Rok po drugiej edycji festiwalu zorganizowaliśmy nasz Przystanek Woodstock. Tytuł wzięliśmy częściowo z serialu „Przystanek Alaska", który niósł ze sobą wizję świata, która mi się szalenie podobała. Lokalna społeczność, wszyscy żyją ze sobą, wiedzą o sobie, rozwiązują swoje konflikty wspólnie, próbują to zrobić jak najlepiej. Stąd ta nazwa: przystanek i Woodstock. Ruszyliśmy z pierwszym festiwalem, który miał być podziękowaniem dla tych, którzy są z nami w zimę z Wielką Orkiestrą Pomocy. Przez głowę by mi nie przeszło, że zrobi się z tego jeden z największych festiwali na świecie.

Festiwal nie przerodził się w Sodomę i Gomorę?

Mogę czarować i mówić tutaj różne rzeczy, ale nawet policja, która od trzech lat daje nam podwyższone ryzyko, mówi po festiwalu: kolejny niezwykle spokojny festiwal. To jest wielkie kilkunastotysięczne miasto, które funkcjonuje w dzień i w nocy. Mamy kilkadziesiąt wypadków łamania prawa, typowych – nadużywanie alkoholu i jazda pod wpływem lub ludzie, którzy próbują handlować narkotykami. To pokazuje naszą skuteczność. Ludzie chcą takich festiwali, jak ten, który im daliśmy, chcą czuć się jego współautorami i nie chcą, aby nic złego wokół się nie działo.

Jak radzicie sobie z przestępczością na festiwalu?

To są przypadki sporadyczne. Kiedy przygotowujemy się do festiwalu i jego bezpieczeństwa, to więcej czasu spędzamy na myśleniu: a co jak będzie wichura, trąba powietrzna, zatrucie wody, a jak coś się stanie z żywnością? W tym ogromnym tłumie ćwiczymy, co zrobić, jak poszkodowanych jest nie 10 osób, a 10 000.

Ile osób wzięło udział w dotychczasowych edycjach festiwalu?

Ostrożnie liczymy, że 10 milionów, ale według szacunków policji, kiedy grał zespół Prodigy, było około miliona osób.

Impreza od pewnego czasu budzi zainteresowanie przeciwników, co powoduje dosyć negatywny oddźwięk.

Od samego początku byliśmy atakowani. „Tygodnik Solidarność" już po pierwszym festiwalu nazwał go „butelką", ponieważ wprowadziliśmy prohibicję. Na drugim festiwalu mieliśmy już na koszulkach tytuły gazet. Niemal 90 proc. gazet zanegowało ten festiwal, napisało o nim bardzo źle. Pisały, że nie wprowadza niczego nowego, że jest obskurny. Prohibicja wprowadzona w Polsce jest niesamowicie trudnym tematem, a pierwsi, którzy łamią prohibicję, to nie są uczestnicy imprezy, tylko wszyscy wokół.

W tym roku na festiwalu nie będzie polityków, ale pojawi się rzecznik praw obywatelskich.

Razem z dr. hab. Adamem Bodnarem pierwszego dnia – w czwartek – będę prowadził dyskusję na temat hejtu. Chcemy namówić ludzi na coś innego, na coś, co będzie mówiło, hejt mi nie gra, walczmy z nim w sposób pozytywny. Jeżeli ktoś ma się procesować z Telewizją Polską, która nadała koszmarny materiał dotyczący zabytkowego tramwaju, który jeździ po Gdańsku, to niech się procesuje. My nie jesteśmy od tego specjalistami, mówimy: wyłącz takie wiadomości, nie oglądaj, nie można brnąć w takie nakręcanie się.

Będzie sporo słów o wartościach ze sceny?

Tylko i wyłącznie. Festiwal od wielu lat jest tym, na którym mówimy: dbajcie o siebie, o kraj, idźcie na wybory. Nie mam prawa, aby mówić ludziom, na kogo mają głosować, ale mówię: bądźcie aktywnymi obywatelami, to zależy od was, potem nie miejcie pretensji, że nie styka. Mówimy o ekologii – to jest niezwykle ważny moment, po raz pierwszy wprowadzamy kubki na kaucję.

Okazuje się, że PKP nie ma jednak problemu z podstawieniem pociągów do Kostrzyna.

Zrobił to nadgorliwy urzędnik, nie ma w tym żadnej polityki, jest głupota i tyle. Mój kolega z Nowego Jorku pyta się mnie: płacisz im? To są typowo amerykańskie metody: ruch zrób wokół siebie i dużo szumu, że ktoś pociągi zatrzymuje, skoro wiadomo, że za chwilę zostaną odblokowane, bo jest to biznes. Mamy czym przyjechać, mamy czym odjechać.

Nigdy nie było skarg ze strony PKP?

Kiedyś, dawno temu, kiedy wagony były nieprzystosowane: jeżeli nie można było otworzyć okna, to okno było wyjmowane. PKP przyznało, że tak nie powinno być. W ostatnich latach to była świetnie naoliwiona maszyna, która zarabiała pieniądze. Szef kolei regionalnych przed rokiem przyznawał, że to był dobry biznes. Ktoś niepotrzebnie włożył w szprychy kij, niepotrzebnie to się wszystko wykoleiło, później zaczęliśmy to naprawiać. Wielkie podziękowanie dla marszałków, także pan premier się odezwał. 15 pociągów premierowych, 55 marszałkowskich i teraz nam dano bardzo dużo pociągów elektrycznych, które będą wyjeżdżały co 5 minut z Kostrzyna po zakończeniu festiwalu.

Może sam premier Mateusz Morawiecki przyjedzie na festiwal?

Wtedy zadam mu pytania o brak lekarstw, a także o zamykane oddziały, bo brakuje lekarzy i pielęgniarek. Panie premierze, jeśli chciałby pan o tym porozmawiać, to jestem gotowy w każdej chwili.

Rafał Sonik zbiera podpisy pod akcją „Nobel dla Jurka Owsiaka".

Mam do tego ogromny dystans. Nie żyjemy w świecie, w którym trzeba walczyć z narażeniem swojego życia o współobywateli, o siebie. Mamy tu spokojne życie i możemy spokojnie wyrażać swoje poglądy, nie czuję się zagrożony, ale zaniepokojony różnymi faktami. Miło, że jest taka inicjatywa, ale mam nadzieję, że nic z tym się nie zadzieje. Poprosiłem nawet Rafała, żeby zmienił akcję na „Nobel dla WOŚP". Wiem, że wniosek do Komisji Noblowskiej dotarł.

Jaka idea legła u podstaw zorganizowania festiwalu 26 lat temu?

Dokładnie 26 lat temu byłem na remake'u festiwalu Woodstock, który zrobił Michael Lang. Pojechaliśmy zrobić o tym reportaż. To było dla mnie spełnienie marzeń. Pierwszy raz w Ameryce i od razu pojechaliśmy na ten festiwal, robiąc dokument dla Telewizji Polskiej. Będąc tam, oglądałem festiwal świetnie zorganizowany sytej Ameryki, a nie buntującej się. Pierwszy Woodstock zmienił Amerykę. Rok po drugiej edycji festiwalu zorganizowaliśmy nasz Przystanek Woodstock. Tytuł wzięliśmy częściowo z serialu „Przystanek Alaska", który niósł ze sobą wizję świata, która mi się szalenie podobała. Lokalna społeczność, wszyscy żyją ze sobą, wiedzą o sobie, rozwiązują swoje konflikty wspólnie, próbują to zrobić jak najlepiej. Stąd ta nazwa: przystanek i Woodstock. Ruszyliśmy z pierwszym festiwalem, który miał być podziękowaniem dla tych, którzy są z nami w zimę z Wielką Orkiestrą Pomocy. Przez głowę by mi nie przeszło, że zrobi się z tego jeden z największych festiwali na świecie.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Boguslaw Chrabota: Jarosław Kaczyński podpina się pod rolników. Na dłuższą metę wszyscy na tym stracą
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Czy rekonstrukcja rządu da nowe polityczne paliwo Donaldowi Tuskowi
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem