W ciągu najbliższych godzin powinno się zakończyć najdłuższe oblężenie w historii współczesnych wojen. Pustoszeje wschodnia część miasta kontrolowana przez oddziały opozycji.
W lipcu 2012 roku część Aleppo zostało zdobyte przez partyzantów Wolnej Armii Syrii. Przez następne cztery lata w samym mieście i na jego przedmieściach trwały zaciekłe walki z oddziałami rządowymi, wspieranymi przez libański Hezbollah oraz oddziały irańskie, a od jesieni ubiegłego roku – przez rosyjskie lotnictwo i najemników.
W lutym obecnego roku siłom prezydenta Asada udało się zablokować główny szlak zaopatrzeniowy miasta prowadzący z Turcji. Po wyniszczających walkach oddziały rządowe po raz kolejny – i tym razem ostateczny – zamknęły we wrześniu pierścień okrążenia. We wschodnich, opozycyjnych dzielnicach pozostawało nadal około 300 tys. mieszkańców. W pozostałych częściach miasta – około 1,5 mln. Bezpośrednim efektem szczelnej blokady był początek głodu w oblężonej części miasta. Korespondenci informowali stamtąd, że np. kilogram cukru kosztuje równowartość 85 złotych.
Do połowy grudnia, gdy nastąpił pierwszy z serii rozejmów w bitwie, w rękach opozycji pozostało około 5 proc. powierzchni całego Aleppo. ONZ szacowało, że w tej części miasta cały czas znajduje się nie mniej niż 25 tys. osób. Wojska rządowe z głośników ustawionych na linii frontu cały czas nawołują do opuszczania zrujnowanych dzielnic, grożąc, że żołnierze wkrótce tam wejdą i „usuną resztki terrorystów". Ale przedstawiciele opozycji twierdzą, że część mieszkańców nie chce opuszczać miasta i „mieszkać zimą w namiotach".
W ciągu całego czteroletniego oblężenia zginęło ponad 31 tys. osób, z czego 2/3 w ciągu ostatniego pół roku. Ogromna większość z nich to cywilni mieszkańcy, którzy stali się ofiarami bombardowań i ostrzału artyleryjskiego.