Zmiana ustroju miasta, której poselski projekt trafił właśnie w ekspresowym tempie do Sejmu, zakłada, że miasto stołeczne Warszawa stałoby się metropolitalną jednostką samorządu terytorialnego, która objęłaby 33 gminy: Warszawę, a także Błonie, Brwinów, Górę Kalwarię, Grodzisk Mazowiecki, Halinów, Izabelin, Jabłonnę, Józefów, Karczew, Kobyłkę, Konstancin-Jeziorną, Legionowo, Lesznowolę, Łomianki, Marki, Michałowice, Milanówek, Nadarzyn, Nieporęt, Otwock, Ożarów Mazowiecki, Piaseczno, Piastów, Pruszków, Raszyn, Stare Babice, Sulejówek, Wiązowną, Wieliszew, Wołomin, Ząbki i Zielonkę. Początkowo na liście „zgubiła się" Podkowa Leśna. – To chochlik – zapewnia „Rzeczpospolitą" poseł PiS Jacek Sasin. – Jak tylko zaczniemy procedować, Podkowa znajdzie się na liście.
Broń obosieczna
Mieszkańcy z tych gmin wspólnie wybieraliby prezydenta metropolii, który byłby jednocześnie burmistrzem Warszawy. To jedyny sposób na wygranie wyborów prezydenckich w stolicy przez partię rządzącą, bo w podwarszawskich gminach PiS ma zdecydowanie większe poparcie niż w samym mieście. Ale może się okazać, że to broń obosieczna: konstrukcja rady miasta stołecznego i system głosowania mogą sprawić, że wyborcy o sympatiach propisowskich zostaną pozbawieni swojej reprezentacji we władzach Warszawy. Dlaczego?
Rada ma się składać z 50 radnych, wybieranych po jednym z każdej dzielnicy gminy Warszawa i po jednym z pozostałych gmin, w okręgach jednomandatowych. Uchwały Rady metropolii mają zapadać „podwójną większością głosów". Co to znaczy? Poseł PiS Jacek Sasin (który przegrał wybory z Hanną Gronkiewicz-Waltz w 2014 roku) tłumaczy, że rada „będzie głosowała w specjalny sposób, pozwalający mieć pewność, że nikt nie będzie narzucał swojej woli". Czyli po to, by zapadła jakaś decyzja, za uchwałą będzie musiała opowiedzieć się większość radnych, którzy dodatkowo muszą reprezentować większość ludności zamieszkałej na obszarze jednostki metropolitalnej. – Można zastosować tu metaforę głosowania rękami i palcami – wyjaśnia socjolog z UJ dr Jarosław Flis. – Mamy dwa głosowania: w pierwszym 50 radnych głosuje rękami. Jeśli PiS ma większość – głosowanie wygrywa.
Wzajemne blokowanie
Ale potem, w drugim głosowaniu, każdy radny „głosuje palcami". Ich liczba uzależniona jest od liczby mieszkańców. Ten np. z Mokotowa ma 10, a ten np. z Karczewa – tylko dwa... – Rączki wszystko zablokują nawet jak palce będą chciały – iroznizuje Flis.
Zdaniem socjologa ten pomysł to „doskonały pomysł na klincz". Opozycja mająca w dzielnicach Warszawy większość radnych, a co za tym idzie – poparcie większości mieszkańców, może zablokować każdą decyzję, nie mając zdolności do przeprowadzenia własnych pomysłów, blokowana głosami radnych PiS z gmin podwarszawskich.