Bezpieczeństwem na drogach zajmuje się kilka instytucji – jest nawet specjalny pełnomocnik rządu – ale kluczowe sprawy są nierozwiązane: brak centralnej bazy z kompletem informacji m.in. o wypadkach, ich przyczynach, ofiarach i kierowcach. Z kolei policyjne bazy są pełne błędów.
„W Polsce nie ma kompleksowego systemu, który umożliwiałby gromadzenie i wykorzystywanie danych dotyczących bezpieczeństwa w ruchu drogowym" – alarmuje NIK, której raport poznała „Rzeczpospolita".
W 2015 r. doszło do 32,7 tys. wypadków, a zginęło 2,9 tys. osób. Choć ich liczba spada, to nasze drogi wciąż są wśród najniebezpieczniejszych w Europie. Niepokoi głównie wskaźnik zabitych: u nas na 100 wypadków ginie średnio 9,4 osoby, gdy na Węgrzech 3,8, a w Niemczech zaledwie 1,1.
Policyjne kontrole prędkości i działania lokalnych władz to za mało. By skutecznie zarządzać bezpieczeństwem ruchu drogowego na poziomie krajowym, niezbędny jest centralny system.
– Tylko wiarygodne dane zawarte w takim systemie umożliwiłyby poprawę infrastruktury drogowej, określenie, gdzie należy usytuować fotoradary, ograniczyć prędkość czy zbudować kładki dla pieszych – tłumaczy dyr. Marek Bieńkowski z NIK.