Ryszard Czarnecki od 2004 r. nieprzerwanie zasiada w Parlamencie Europejskim, najpierw jako przedstawiciel Samoobrony, teraz PiS. Obecnie zabiega o kolejny wybór, tym razem na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Od 2018 r. jest wiceprezesem związku ds. międzynarodowych, a jego kampania toczy się nieformalnie, bo nie został oficjalnie zgłoszony.
Polityk uchodzi za faworyta, a pełnienie przez niego funkcji prezesa w związku sportowym nie byłoby czymś wyjątkowym. Np. były już senator PO Roman Ludwiczuk był prezesem Polskiego Związku Koszykówki. Dość częste są przypadki byłych sportowców, którzy pracują i w związku, i na Wiejskiej. Dotyczyło to np. utytułowanego siatkarza Pawła Papkego, który jako poseł PO był prezesem PZPS.
Obecnie poseł Solidarnej Polski Dariusz Olszewski jest prezesem Polskiego Związku Rugby, a europoseł PiS Tomasz Poręba – wiceszefem Polskiego Związku Badmintona. Jednak objęcie przez Czarneckiego sterów w siatkówce byłoby pierwszą sytuacją, gdy jednym z najważniejszych związków kieruje tak znany i wpływowy polityk.
Jak już pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", europoseł wybór miał mieć już za sobą 13 czerwca, bo wtedy pierwotnie zaplanowano walne zgromadzenie delegatów. Jednak 7 maja zarząd związku podjął decyzję w sprawie przesunięcia wyborów prezesa na 13 września.
Powód? Zmiany terminu w rozmowie z „Rzeczpospolitą" nie chcą komentować ani Czarnecki, ani prezes związku Jacek Kasprzyk. Rzecznik PZPS Janusz Uznański odsyła nas do tekstu uchwały, opublikowanej na stronie związku. Wynika z niej, że zarząd przełożył termin na podstawie jednej z ustaw covidowych.