Te turnieje rządzą się twardymi zasadami, olimpijski awans zdobywają tylko zwycięzcy. Polki w grupie pokonały Bułgarię, Niderlandy i Azerbejdżan, zajmując w niej pierwsze miejsce. Na drodze do finału, w którym czekały już Niemki, stanęły im Turczynki, srebrne medalistki ubiegłorocznych mistrzostw Europy. W Ankarze Polki też grały z nimi w półfinale i przegrały zdecydowanie.
Tym razem spotkanie miało zupełnie inny przebieg. W pierwszym, wygranym przez Polki secie (25:19) rywalki miały niewiele do powiedzenia. Nasza 19-letnia skrzydłowa, mierząca 202 cm Magda Stysiak, była dla nich bezlitosna w ataku, jej potężny serwis też robił wrażenie.
Potem wicemistrzynie Europy szybko wygrały drugą partię 25:18, a trzeci set był bardzo nerwowy. Najpierw Polki prowadziły 15:9, by później stracić tę przewagę i przegrywać 19:20. Na szczęście w końcówce wzięły się w garść i rozstrzygnęły seta na swoją korzyść 25:23. W secie czwartym, który powinien być ostatnim, miały aż pięć piłek meczowych. Turczynki walczyły jednak jak o życie, przy linii bocznej pomagał im, jak mógł, ich włoski trener Giovanni Guidetti, a los też im sprzyjał.
Polki pytane później, co się stało, dlaczego wypuściły wielką szansę z rąk, mówiły o braku szczęścia, nerwach i błędach. Warto jednak pamiętać, że wcześniej przegrywały w tym secie 12:16, chwilę później 12:17, miały więc już pięć punktów straty. Zdołały ją odrobić, a w dramatycznej końcówce biły się długo z Turczynkami na przewagi, punkt za punkt. Niestety, to rywalki wyszły obronną ręką z tej wojny i to one rozstrzygnęły na swoją korzyść nie tylko tę partię (33:31), ale też potem tie-breaka (15:11).
Jacek Nawrocki uważa, że tureckim siatkarkom pomogło doświadczenie. – My z najlepszymi gramy jak równy z równym dopiero od niedawna, miniony rok był przełomowy: finałowy turniej Ligi Narodów, półfinał ME, dobry mecz z Serbią w kwalifikacjach olimpijskich. Gramy, ale jeszcze nie wygrywamy tych najważniejszych meczów. Mam nadzieję, że to kwestia czasu – mówi trener Polek.