Odsetek zdalnych rozpraw prowadzonych dziś w sądach to zaledwie 10–15 proc. wszystkich. Zbyt mało – uważają prezesi sądów. Sędziowie nie czują się winni tym statystykom. I wyliczają przeszkody, jakie napotykają.
– Problem wcale nie leży w przyzwyczajeniach sędziów i ich niechęci do zmian – uważa sędzia Aneta Łazarska, Sąd Okręgowy w Warszawie. I wylicza aż pięć barier, które muszą pokonać. Pierwsza to brak adresów mailowych. A przecież są potrzebne, aby wyznaczyć zdalną rozprawę i zawiadomić o tym strony. Druga to brak kontaktu telefonicznego.
Czytaj także: Coraz więcej skarg na e-sąd, który orzeka nie widząc dowodów
– Ustawodawca nie przewidział, że w pilnych sprawach sąd może mieć potrzebę kontaktu ze stroną w trybie pozapocztowym – potwierdza sędzia Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek, Sąd Okręgowy w Łodzi.
Trzecia bariera to brak telefonu i e-maila do kancelarii zawodowego pełnomocnika. Ten nie ma bowiem obowiązku informowania o swoim telefonie kontaktowym ani adresie mailowym.