To sedno środowej uchwały Sądu Najwyższego, który po raz pierwszy oceniał, czy i w jakim zakresie sąd może orzekać na podstawie źle nagranej rozprawy (e-protokołu).
Nagranie z wadami
Z pytaniem prawnym do Sądu Najwyższego w sprawie e-protokołu zwrócił się Sąd Okręgowy w Warszawie, XXIII Wydział Gospodarczy Odwoławczy. Pojawiło się ono przy rozpatrywaniu raczej zwyczajnej sprawy o zapłatę kilku tysięcy złotych.
W tej sprawie nagranie było w wielu miejscach ledwo słyszalne, w szczególności pytania sędziego. To w praktyce utrudniało zrozumienie odpowiedzi świadka. Słowa pełnomocników w znacznej części były niesłyszalne, a na to nałożył się jeszcze szum z ulicy. Takie wady e-protokołu utrudniły SO ocenę, czy zeznania świadków oraz stron w pierwszej instancji nie zawierały błędów faktycznych lub logicznych.
SO zapytał więc SN, czy transkrypcja, czyli spisane nagranie, ma status dokumentu urzędowego. Jeśli tak, to czy korzysta z domniemania prawdziwości i trudniej go obalić. SO zapytał też, czy ubytki w nagraniu powinny być rekonstruowane i w jakim trybie.
Zagadnienie jest ważne, bo liczba nagrywanych rozpraw systematycznie rośnie. I choć w pierwszej instancji e-protokół, czyli zapis dźwiękowy rozprawy, raczej ją przyśpiesza, to w drugiej zaczyna sprawiać problemy. Sąd drugiej instancji ma bowiem obowiązek wszechstronnie ocenić wiarygodność i moc dowodów.