W sądach w Szczecinie jest normalnie

Maciej Strączyński | Prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie

Publikacja: 03.02.2019 14:30

Maciej Strączyński

Maciej Strączyński

Foto: rp.pl

Rz: Jest pan pierwszym powołanym po zmianach w prawie o ustroju sądów powszechnych prezesem: SO w Szczecinie. Kiedy wieść się rozniosła, wielu sędziów złośliwie mówiło, że z wojownika zmienił się pan w najemnika. Jak radzi sobie pan w roli prezesa?

Maciej Strączyńśki: Jeśli chodzi o bycie najemnikiem, to chcę powiedzieć, że w okręgu szczecińskim nie został odwołany w trakcie kadencji żaden prezes ani wiceprezes sądu. Nie wiem, jakie były plany, ale prosiłem, aby minister tego nie robił. Objąłem stanowisko po wygaśnięciu kadencji poprzedniej prezes, a nie wskutek jej odwołania. Powiem więcej: żaden sędzia funkcyjny w okręgu nie został wymieniony w nadzwyczajnym trybie, nie odwołałem nikogo, aby powołać inną osobę. Zlikwidowałem tylko jedno zbędne stanowisko wizytatora.

Nie było nacisków? Nie dostawał pan sugestii, że należy wymienić wiceprezesa czy przewodniczącego?

Absolutnie, i wierzę, że tak będzie dalej.

Były trudne momenty? Nigdy nie żałował pan, że podjął się prezesowania?

Nie, nigdy nie żałowałem. Choć różnie może być, kiedy kieruje się tak dużym sądem i okręgiem. Szczerze mogę jednak powiedzieć, że w Szczecinie jest normalnie.

Szczecińscy sędziowie zadają pytania prejudycjalne TSUE?

Nie wiem i nie zamierzam o to pytać. To ich sprawa. Są niezawiśli. Dowiem się, tylko kiedy któryś sam o tym wspomni. Albo z prasy.

A czy zagraniczne sądy pytają o przestrzeganie praworządności w Polsce, np. w sprawach europejskich nakazów aresztowania?

Pytają i odpowiadamy. Ale skoro w naszym okręgu nie odwołano żadnego prezesa, nie przeniesiono żadnego sędziego w stan spoczynku wbrew jego woli i nie postawiono przed sądem dyscyplinarnym z wątpliwych przyczyn, to odpowiedzi niepokoju nie budzą. Nas pytają tylko o fakty i o nasz okręg, a nie ocenę sytuacji w całym kraju.

Co pan robi, kiedy sędziowie podczas zgromadzeń ogólnych podejmują uchwały krytyczne wobec poczynań Ministerstwa Sprawiedliwości czy nowej Krajowej Rady Sądownictwa?

Zgromadzenie podejmuje uchwały, ja je przyjmuję i polecam umieścić na stronie sądu okręgowego. Ewentualnie wysyłam do organu, który zgromadzenie wskaże. To wszystko.

A czyta je pan?

Czytam je wcześniej. Na pierwszym zgromadzeniu prowadzonym przeze mnie padł wniosek, żeby sędziowie, którzy piszą projekty uchwał do podjęcia na zebraniu sądu czy zgromadzeniu okręgu, udostępniali je zawczasu, by nie zaskakiwać innych obszernym projektem, który trzeba przemyśleć. Od razu oświadczyłem, że jeśli sędziowie taki projekt do mnie przyślą, to polecę rozesłać go wszystkim członkom zgromadzenia. I tak się dzieje.

I nie spotykają pana przykrości, kiedy publikuje pan na stronie uchwały krytyczne wobec MS i KRS?

Najmniejsze. Jeśli zapadła uchwała zgromadzenia, które jest ustawowym organem samorządu sędziowskiego, to przecież nie będę jej cenzurował. Nie wyobrażam też sobie, żebym mógł zabronić jej publikacji. Może bym się zastanawiał, gdyby naruszała czyjeś dobra osobiste, ale szczecińscy sędziowie nie składają takich projektów.

Na publikacji w internecie się kończy?

Tak. Nie rozsyłam ich po innych sądach, bo zgromadzenie takiego obowiązku na mnie nie nakłada. Jeśli zażąda, to wysyłam uchwałę wskazanemu organowi lub osobie.

A bywa pan na takich zgromadzeniach?

Bywam – to mało powiedziane. Ja im przewodniczę jako prezes SO.

Jeśli podczas zgromadzenia pojawi się czyjkolwiek wniosek o tajne głosowanie, to będzie ono tajne. Uprzedzę pani pytanie. Ja sam zawsze składam jako pierwszy taki wniosek, nie czekając na głos z sali, by usprawnić postępowanie. Nie mam wątpliwości, że zawsze ktoś chce go złożyć, i w pełni to rozumiem.

Głosuje pan po stronie sędziów czy MS?

Zgodnie z własnymi przekonaniami. A jak w konkretnych sprawach, to nie będę publicznie głosił. Po to są tajne głosowania.

Jak pan ocenia uchwały zgromadzeń wzywające sędziów, by wstrzymali się od udziału w konkursach na wakaty prowadzonych przez KRS?

Taka uchwała w Szczecinie nie zapadła. Ostatnio zgromadzenie podjęło natomiast uchwałę o odmowie przegłosowania kandydatów na stanowiska sędziowskie. Tylko że moim zdaniem ktoś musi rozpoznawać sprawy i chciałbym, żeby najlepsi. Trzeba też zrozumieć sędziów. Nie każdy ma ochotę składać całą swoją karierę zawodową na ołtarzu walki z MS. Przecież to nie jest wina jednego czy drugiego sędziego, że czas jego starania się o awans wypadł na tak konfliktowy okres.

Jak poradził pan sobie w sądzie z protestem pracowników?

W Szczecinie żadna sprawa nie spadła z wokandy. W pierwszym dniu protestu pracownicy w samo południe wyszli przed budynek sądu i mówili głośno o swoich żądaniach. W tym samym czasie zorganizowałem konferencję prasową, także przed gmachem, i zabrałem głos na tle protestujących.

Był pan przeciwko nim?

Dlaczego? Przecież to są moi współpracownicy. Nie doceniała ich żadna władza, zawsze płacono im grosze. Gdy zostałem prezesem, poczułem to na własnej skórze. Rok temu nowa sekretarka po trzech dniach rzuciła ciężką i fatalnie płatną pracę. Ten sam problem dotyczy asystentów sędziów. Rotacja jest ogromna.

Spotkał się pan z naciskami MS? Nie pytam o te kadrowe...

Z żadnymi. W MS zna mnie dobrze wielu wysokich rangą urzędników, w tym wiceminister Piebiak, dyrektorzy, wicedyrektorzy. Nikt nie próbował żadnych podchodów. Nie mam powodów kogokolwiek nawet o to podejrzewać. Zresztą obcy się nie odważy, a kto mnie zna – tym bardziej.

Jest coś, co panu przeszkadza?

System losowego przydziału spraw. To znaczy nie sam system, bo uczciwy sędzia go się nie boi. Ale SLPS wprowadzono nagle, nie jest do końca dopracowany i wciąż się zacina, bo nie przewiduje wszystkich sytuacji. Dzieli więc sprawy nierówno i chyba jeszcze jakiś czas tak będzie. Mnie np. wylosował do rozpoznania w 2018 r. ponad połowy spraw więcej, niż powinien, a doba prezesa nie jest z gumy.

—rozmawiała Agata Łukaszewicz

Rz: Jest pan pierwszym powołanym po zmianach w prawie o ustroju sądów powszechnych prezesem: SO w Szczecinie. Kiedy wieść się rozniosła, wielu sędziów złośliwie mówiło, że z wojownika zmienił się pan w najemnika. Jak radzi sobie pan w roli prezesa?

Maciej Strączyńśki: Jeśli chodzi o bycie najemnikiem, to chcę powiedzieć, że w okręgu szczecińskim nie został odwołany w trakcie kadencji żaden prezes ani wiceprezes sądu. Nie wiem, jakie były plany, ale prosiłem, aby minister tego nie robił. Objąłem stanowisko po wygaśnięciu kadencji poprzedniej prezes, a nie wskutek jej odwołania. Powiem więcej: żaden sędzia funkcyjny w okręgu nie został wymieniony w nadzwyczajnym trybie, nie odwołałem nikogo, aby powołać inną osobę. Zlikwidowałem tylko jedno zbędne stanowisko wizytatora.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Droga konieczna dla wygody sąsiada? Ważny wyrok SN ws. służebności
Sądy i trybunały
Emilia Szmydt: Czuję się trochę sparaliżowana i przerażona
Zawody prawnicze
Szef palestry pisze do Bodnara o poważnym problemie dla adwokatów i obywateli
Sądy i trybunały
Jest opinia Komisji Weneckiej ws. jednego z kluczowych projektów resortu Bodnara
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Prawo dla Ciebie
Jest wniosek o Trybunał Stanu dla szefa KRRiT Macieja Świrskiego