Dane o klientach pomocy społecznej, kierowcach czy podatnikach gromadzone w samorządach w każdej chwili mogą zostać przejrzane, przejęte lub zniszczone. Samorządy nie wiedzą nawet, kto ma do nich dostęp, bo tego nie monitorują – alarmuje NIK w raporcie, który poznała „Rzeczpospolita".
– Informacje o obywatelach, w tym dane wrażliwe, przechowywane w formie elektronicznej przez jednostki samorządowe, nie są właściwie zabezpieczone przed nieuprawnionym dostępem. To stwarza ryzyko wystąpienia działań niepożądanych – przyznaje Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
Izba sprawdziła „Bezpieczeństwo elektronicznych zasobów informacyjnych" w 31 jednostkach (11 urzędach gmin, tyluż ośrodkach pomocy społecznej, i trzech starostwach) w woj. podlaskim. Ustalenia są na tyle niepokojące, że – co zdarza się rzadko – wydała ocenę negatywną. Choć kontrola objęła wycinek instytucji, to z praktyki wynika, że ustalenia z jednego regionu zwykle odzwierciedlają szerszy trend.
Skala cyberprzestępczości rośnie, a personalia, numery PESEL czy adresy zamieszkania są łakomym kąskiem dla przestępców. Tymczasem zbadane instytucje zdają się nie dostrzegać zagrożeń.
Niemal wszędzie poziom bezpieczeństwa systemów informatycznych i usług sieciowych był na niskim poziomie. Wyjątek to Urząd Miejski w Suwałkach, gdzie zasoby informacyjne były dobrze chronione przed nieuprawnionym dostępem, kradzieżą i utratą, a pracę sieci w pełni kontrolował administrator.