Rewolucja seksualna - trauma dzieci

W centrum dzisiejszej liberalnej rewolucji antropologicznej stoi rewolucja seksualna, a przymusowa edukacja seksualna w szkołach staje się narzędziem poddania jedynie rygorom „bezpiecznego seksu" i „nakazowi zgody".

Publikacja: 19.05.2018 10:08

Rewolucja seksualna - trauma dzieci

Foto: Adobe Stock

Współczesna edukacja seksualna dzieci to w dużej części wojna z dzieciństwem i systemowe mordowanie niewinności przez rodziców, którzy najpierw sami się „wyzwoliwszy", nie potrafią już przekazywać dziecku właściwych dyspozycji moralnych, oddając wszystko „ekspertom". Dla tych zaś edukacja seksualna to często rodzaj antyrodzicielskiej terapii i łamanie zahamowań moralnych umożliwiających delikatność i poznanie, zanim się zaangażujemy bez emocjonalnej katastrofy i brutalizacji relacji.

Państwo na straży ortodoksji

Doświadczenia krajów, w których wprowadzono owe zajęcia w tak wczesnym wieku, pokazują obniżenie się tam znacząco wieku inicjacji seksualnej i konsekwencji z tym związanych. Postępuje zniszczenie kotwic religijnych, kulturowych, rodzinnych na rzecz nieustannej emancypacji wyrażanej w języku praw człowieka. Rodzice w takiej sytuacji mają przestać być przekazicielami wartości, lecz jedynie zarządzać emocjami dzieci i afirmować bez wymagań. Zwolennicy projektu emancypacyjnego traktują go jako naukowy, poparty wiedzą ekspercką mającą doprowadzić do człowieczeństwa „wyzwolonego" z przemocy ludzkiej szamotaniny w sieciach religii, kultury, historii. Przeciwnicy tak narzucanej emancypacji są traktowani jako zagrożenie. Nie są oponentami, z którymi cywilizowanie się dyskutuje, lecz bigotami. Socjolog piszący o korzyściach tradycyjnego małżeństwa jest potępiany przez Amerykańskie Towarzystwo Sojologiczne. Solidne studium Marka Regnerusa z Texas University wskazujące, iż dzieci z nienaruszalnych, biologicznych rodzin ojca i matki są psychicznie szczęśliwsze i przygotowane do życia lepiej niż te wychowane w innych konfiguracjach płciowo-genderowych, zostało potępione. Wszczęto postępowanie dyscyplinarne i procesy przeciw uniwersytetowi przez organizację LGBT.

Religia to hipokryzja

Taki świecki projekt emancypacyjny jest poza zasięgiem logicznego rozumowania. Rozpatrywany jest w kategoriach sacrum i profanum. Państwo, szkoła, uniwersytety mają strzec ortodoksji, ucząc dziecko, aby zadecydowało samodzielnie, czym jest jego ciało i nieograniczony potencjał kreowania seksualności. Historia i społeczeństwo to wyłącznie różnorodność kulturowych, etnicznych, genderowych tożsamości. Jedność jest tworzona, a zarazem redukowana do tolerancji, rodzaju instrumentalnej cnoty. Ludzie mają wyrzec się poglądów i ocen moralnych.

Ta oficjalna ideologia ma konsekwencje dla wolności słowa czy religii. Ludzie religijni zaczynają żyć w świecie liberalnym, który propaguje prawa i instytucje coraz częściej wrogie ich wierze i ich wspólnotom. Nie chodzi o nominalną religijność, którą liberalna kultura toleruje o tyle, o ile jest wyłącznie moralistycznym deizmem, lecz np. o fundamentalne rozumienie małżeństwa w kontrze do liberalnej antropologii radykalnego indywidualizmu, aborcji jako prawa człowieka czy ograniczeń praw rodziców do wychowania dzieci.

W moralnej mgle

W 2016 r. federalna Komisja Praw Obywatelskich USA wydała raport „Pokojowa koegzystencja łącząca zasady niedyskryminacji z prawami obywatelskimi", deklarując „religijne wyłączenia zgodnie z klauzulą sumienia z ochrony praw obywatelskich odnoszących się do takich kategorii jak rasa, kolor skóry, pochodzenie narodowe, płeć, niepełnosprawność, orientacja seksualna i tożsamość genderowa wyraźnie naruszają te prawa, stając się zbyt dużym obciążeniem dla praw i polityki antydyskryminacyjnej. Sądy, ustawodawcy i politycy muszą dostosowywać religijne wyłączenia do praw obywatelskich w sposób najbardziej zawężający". Przewodniczący Komisji dodał, że „takie pojęcia jak wolność religijna, swobody religijne nie oznaczają nic poza hipokryzją tak długo, jak długo będą zakodowanymi nazwami dyskryminacji, nietolerancji, rasizmu, seksizmu, homofobii, islamofobii, chrześcijańskiej supremacji i innych form nietolerancji. Dzisiaj, tak jak w przeszłości, religia jest używana jako broń przez tych, którzy chcą zakwestionować równość innych.

Charakterystyczne jest tutaj wybranie chrześcijaństwa jako przykładu religii odmawiającej praw obywatelskich innym, umieszczenie islamu w kontekście praw obywatelskich jedynie w obszarze islamofobii oraz język sugerujący konflikt jedynie chrześcijaństwa z prawami obywatelskimi. Tymczasem jedynym polem konfliktu religii z prawami liberalnymi jest tak naprawdę rewolucja seksualna z przedefiniowaniem całości życia ludzkiego pod kątem celów LGTB, co oznacza zmuszenie innych do akceptacji w pełni liberalnej rewolucji seksualnej. Państwo, w tym sądy, mają obowiązek zapewnienia tych praw poprzez przejęcie kontroli nad instytucjami, w których kwestionowanie rewolucji seksualnej może wynikać np. z małżeństwa, wychowania dzieci czy wolności religijnej.

W kwestii wychowania ten liberalny model emancypacyjnej rewolucji seksualnej oparty na moralnym braku oceniania i autorytetu jasno rozgraniczającego dobro i zło, jest źródłem wszechogarniającej traumy dzisiejszych dzieci. To sieroty po pokoleniu baby boomers, które zdefiniowało siebie przez pryzmat rewolucji „wyzwolicielskiej". Gdy okazuje się, iż zawiodła, odmawiają powrotu do jasnych reguł moralnych. Odmówili wzięcia na siebie odpowiedzialności rodzicielskiej, a tam, gdzie jeszcze chcą odgrywać taką rolę, państwo brutalnie interweniuje. Poruszają się w świecie wyjałowionej kultury na gruzach buntu. To dzieci tego pokolenia dróg donikąd, kultury nieskończonego eksperymentowania i psychoterapeutycznego bełkotu duszą się we mgle moralnej, tęskniąc za autorytetem wznoszącym ich wzrok ku pięknu i mądrości.

Autor jest profesorem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego

Współczesna edukacja seksualna dzieci to w dużej części wojna z dzieciństwem i systemowe mordowanie niewinności przez rodziców, którzy najpierw sami się „wyzwoliwszy", nie potrafią już przekazywać dziecku właściwych dyspozycji moralnych, oddając wszystko „ekspertom". Dla tych zaś edukacja seksualna to często rodzaj antyrodzicielskiej terapii i łamanie zahamowań moralnych umożliwiających delikatność i poznanie, zanim się zaangażujemy bez emocjonalnej katastrofy i brutalizacji relacji.

Państwo na straży ortodoksji

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?