Jak głosi pewien krążący w internecie mem, Brooke Logan, jedna z bohaterek emitowanego przez lata serialu „Moda na sukces", w latach 1994–2014 siedmiokrotnie była żoną Ridge'a Forrestera. Nadto, w tak zwanym międzyczasie, brała ślub, zaręczała się, flirtowała i utrzymywała kontakty intymne z siedemnastoma innymi mężczyznami, sypiała z chłopakami swoich córek, zaszła w ciążę z mężem jednej z nich, urodziła córkę, a kiedy ta dorosła, wdała się w romans z jej partnerem. Brooke miała także romans z bratem męża i mężem swojej siostry.
Losy Brooke, gdyby przedstawić je w formie graficznej, stanowiły nie tylko niebywały obraz potencjalnych międzyludzkich relacji, ale także przedmiot rozterek merytorycznych niejednego prawnika. Niewątpliwie bowiem dążenie do ustalenia, kto w tym układzie jest czyim wstępnym, zstępnym i powinowatym, a zarazem kto po kim dziedziczy, kto z kim dzieli jaki majątek, jak rozliczyć nakłady i kto wobec kogo ma lub mógłby mieć zobowiązanie alimentacyjne – stanowiłoby nie lada wyzwanie intelektualne. Co jednakże istotne, zarówno przygody rodziny Forresterów, jak i potencjalne materiały do rozwiązywania kazusów z prawa rodzinnego bazowałyby na zdarzeniach fikcyjnych.
Życie pisze niemal równie ciekawe scenariusze, a prawo, choć zwykle zdaje się kroczyć nieco w tyle społecznych zmian, wyprzedzając ramy wyobrażeń niejednego z nas, każe zweryfikować własne pojęcie o tym, jak bardzo jesteśmy tolerancyjni.
Media obiegła niedawno informacja, iż 61-letnia Cecile Eledge urodziła pod koniec marca Umę, córkę swojego syna i jego męża. Dziewczynka przyszła na świat dzięki metodzie in vitro. Dawcą nasienia był syn rodzącej, a komórki jajowe pobrano od siostry drugiego mężczyzny. Niezrozumiałe? Można prościej: babcia urodziła córkę swojego syna i jego partnera dzięki komórce pobranej od siostry tego drugiego i nasieniu tego pierwszego.
Pozostawiając na marginesie, że na gruncie polskiego prawa matką dziecka byłaby jego babcia, nie ukrywam, że choć do tej pory uważałam się za osobę o dość liberalnym światopoglądzie, ta historia zrobiła na mnie niebywałe wrażenie.