Po zabójstwie Pawła Adamowicza rozgorzała dyskusja o tym, czym jest język nienawiści i kto wprowadził go do polskiego życia publicznego. Wszystkie strony sporu politycznego wzajemnie oskarżają się o pierwszeństwo w tym niezbożnym dziele – twierdzą, że winni są ci drudzy, przeciwna strona, inni. I choć nie sposób odpowiedzieć na pytanie, kto był pierwszy, to można przynajmniej udzielić odpowiedzi na pytanie, kto jest bardziej winien. Są nimi rządzący.
Władza bardziej winna
Ale nie obecnie rządzący. Ani nie poprzednio rządzący. Winnym jest i był zawsze najbardziej obóz sprawujący władzę – bez względu na to, czy był to Sojusz Lewicy Demokratycznej, Platforma Obywatelska czy Prawo i Sprawiedliwość. Bo to właśnie rządzący mogą bardziej zaszkodzić debacie publicznej, a także jednocześnie łatwiej zaradzić hejtowi i nagonkom medialnym.
W rękach obozu władzy jest więcej narzędzi do uprawiania mowy nienawiści – mają do dyspozycji media państwowe, ministerstwa, urzędy, środki finansowe. Po prostu – w każdej wojnie, także w wojnie na złe i obraźliwe słowa, rządzący mają przewagę nad opozycją. Ta ostatnia, by się przebić do świadomości społecznej, musi nieco głośniej krzyczeć i nieco bardziej się starać – dlatego często nadużywa mocnych słów i krzywdzących porównań.
Dotyczy to zwłaszcza partii mniejszych, bowiem ich zdolność do narzucania agendy publicznej jest najbardziej utrudniona – z tego właśnie powodu ich liderzy sięgają po obraźliwe słowa i nieładne chwyty. W nieco lepszej sytuacji są ugrupowania większe, a zwłaszcza lider opozycji – oni mają większą łatwość w przebijaniu się do mediów i tym samym do wyborców. Dlatego mogą krzyczeć nieco ciszej i nieco mniej histerycznie.
Ale w najdogodniejszym położeniu są zawsze formacje rządzące – one mają stały dostęp do mediów, bowiem te ostatnie są żywotnie zainteresowane sygnałami płynącymi od władzy. Ktoś z rządu, kto chce udzielić wywiadu czy telewizyjnej „setki", nie ma żadnego problemu, by osiągnąć swój cel. Dlatego przedstawiciele obozu władzy mogą mówić spokojniej i rozważniej, bowiem nie istnieje niebezpieczeństwo, że nikt ich nie będzie chciał słuchać. Z tego właśnie powodu nadużywanie przez nich mocnego języka i obraźliwych słów jest mniej konieczne, a nawet zbędne. Oto przyczyna, dla której, jeśli już się do tego posuwają, zasługują na ostrzejszą krytykę i oskarżenia, że bardziej niż opozycja, przyczyniają się do psucia obyczajów politycznych i rozpowszechniania hejtu oraz mowy nienawiści.