Rosną napięcia na rynku pracy

Stopa bezrobocia ustanowiła kolejne historyczne minimum, ale jej spadek zaczyna hamować. Tymczasem ofert pracy przybywa.

Aktualizacja: 26.07.2017 06:41 Publikacja: 25.07.2017 20:37

Rosną napięcia na rynku pracy

Foto: Fotorzepa, Sławoir Mielnik

W czerwcu stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 7,1 proc., w porównaniu z 7,4 proc. w maju – podał we wtorek GUS. Rzeczywistość okazała się więc nawet lepsza, niż oceniało dwa tygodnie temu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Z jego szacunków wynikało, że wskaźnik ten zmalał w minionym miesiącu do 7,2 proc.

– Już wkrótce liczbę Polaków bez pracy będziemy wyrażali w setkach tysięcy, a nie w milionach – mówi Andrzej Kubisiak, główny analityk agencji pracy Work Service. Na koniec minionego miesiąca liczba ta wynosiła 1,15 mln.

W porównaniu z czerwcem ub.r. stopa bezrobocia rejestrowanego zmalała o 1,6 pkt proc. Dokładnie takie jest średnie roczne tempo spadku tego wskaźnika od początku 2016 r. Jeśli ten trend się utrzyma, to na koniec roku znajdzie się on w okolicy 6,7 proc. Tymczasem Ministerstwo Finansów jeszcze niedawno, w założeniach do ustawy budżetowej na 2018 r., oceniało, że stopa bezrobocia będzie wtedy wynosiła 7,2 proc. Założyło bowiem, że pula bezrobotnych atrakcyjnych z perspektywy pracodawców się wyczerpuje.

Gdzie jest dno?

– Doświadczenia innych krajów z ostatnich lat nauczyły nas tego, że dolne ograniczenie stopy bezrobocia znajduje się niżej, niż mogłoby się wydawać – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Bartkiewicz, ekonomista z mBanku. – Nie ma powodu, aby zakładać, że to ograniczenie w Polsce jest na poziomie 7 proc. – dodaje. Tym bardziej że stopa bezrobocia obliczana na podstawie Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL), która lepiej mierzy odsetek osób poszukujących zatrudnienia, jest już w pobliżu 5 proc.

Bardziej szczegółowa analiza danych sugeruje jednak, że rynek pracy faktycznie zbliża się do ściany. – Po wyeliminowaniu czynników sezonowych stopa bezrobocia od kilku miesięcy stoi w miejscu – zauważa Bartkiewicz. Jedną z przyczyn tego zjawiska może być to, że na początku roku spadek bezrobocia rejestrowanego pogłębiały zmiany w prawie. Od stycznia bezrobotni nie muszą bowiem rejestrować się w urzędach pracy, aby móc nieodpłatnie korzystać z publicznej służby zdrowia. – Być może teraz mamy do czynienia z normalizacją – mówi ekonomista mBanku.

Urodzaj ofert

Niepokoić może także fakt, że w czerwcu br. liczba zarejestrowanych w urzędach pracy bezrobotnych zmalała o 50,5 tys. To najmniejsza zmiana w tym miesiącu od 2012 r., gdy bezrobocie było jeszcze w trendzie wzrostowym.

– Gdy porównuje się miesięczne spadki liczby bezrobotnych do tego samego miesiąca roku poprzedniego, widać, że są to liczby mniejsze. Dzieje się tak mimo jednoczesnego zgłaszania przez pracodawców rekordowo wielu ofert pracy – przyznaje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. Na koniec czerwca w UP było 119,3 tys. ofert pracy, o 5 proc. więcej niż przed rokiem. – To potwierdza, że na polskim rynku pracy rosną napięcia, które hamować mogą w przyszłości, i to niedalekiej, tempo rozwoju gospodarki – dodaje ekonomistka. – Pracodawcy obawiają się, że brak wykwalifikowanych pracowników, który już odczuwa wiele firm, może być zagrożeniem dla dalszego ich rozwoju – wtóruje jej Jakub Gontarek, ekspert Konfederacji Lewiatan.

Napięcia narastają

– Ostatnie dane podważają tezę, zawartą w lipcowej projekcji NBP, że na rynku pracy utrzymuje się równowaga. Dane z II półrocza br. podważą ją jeszcze wyraźniej – potwierdza Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

W projekcji (tym terminem NBP określa prognozy sporządzone przy założeniu, że stopa procentowa zostanie bez zmian) zapisano, że w tym roku wynagrodzenia w polskiej gospodarce wzrosną o 4,7 proc., w porównaniu z 3,8 proc. w 2016 r. W 2018 r. dynamika płac sięgnąć ma 6 proc. W takim scenariuszu inflacja pozostałaby do końca przyszłego roku poniżej celu NBP (2,5 proc. rocznie).

Tymczasem już w czerwcu w sektorze przedsiębiorstw (obejmuje firmy zatrudniające ponad dziewięć osób) średnia płaca wzrosła o 6 proc. rok do roku, najbardziej od 2011 r. To podwyższyło tegoroczną średnią do 4,8 proc. (dynamika wynagrodzeń w przedsiębiorstwach jest o 0,2–0,4 pkt proc. wyższa niż w całej gospodarce).

W czerwcu wzrost płac podbiły premie w górnictwie, gdzie wynagrodzenia skoczyły aż o 21,4 proc. rok do roku. – Niezależnie od tego presja płacowa stopniowo narasta. Pod koniec roku nominalna dynamika płac w firmach będzie na poziomie 7–8 proc. rok do roku – przewiduje Bujak.

W opublikowanym we wtorek kwartalnym raporcie o stanie rynku pracy analitycy NBP zwrócili uwagę, że rosną także oczekiwania płacowe bezrobotnych. W tym roku zwiększyły się o 8,1 proc., czyli tak samo jak płaca minimalna. Ale – co nietypowe – podobnie zmieniły się oczekiwania tych bezrobotnych, którzy z racji kwalifikacji mogą liczyć na wyższe wynagrodzenia. „Zjawisko to może przyspieszyć wzrost płac, jeżeli pracodawcy będą skłonni zaakceptować wyższe płace w negocjacjach, lub zahamować spadek bezrobocia" – napisali eksperci banku centralnego.

Zatrudnienie łatwo znaleźć, trudno stracić

Prawdopodobieństwo znalezienia pracy przez osobę bezrobotną sięgnęło pod koniec I kwartału rekordowych 20 proc. – obliczyli ekonomiści Narodowego Banku Polskiego.

To oznacza, że w ciągu kwartału 20 proc. bezrobotnych znajduje pracę. W 2012 r. prawdopodobieństwo to było o połowę niższe. Eksperci banku zwracają uwagę, że świadczy to o silnym popycie na pracę. Wraz ze spadkiem liczby bezrobotnych maleje bowiem ich przeciętna atrakcyjność dla pracodawców. A to teoretycznie powinno zmniejszać prawdopodobieństwo, że uda im się znaleźć zatrudnienie. O silnym popycie na pracowników świadczy też malejące ryzyko utraty pracy. Od połowy ubiegłego roku wynosi ono ok. 0,5 proc., w porównaniu z ok. 1,5 proc. w 2012 r.

„Poprawa sytuacji na rynku pracy, obserwowana od 2013 roku, ogranicza ryzyko zwolnień oraz przyczynia się do zamiany umów czasowych na bezterminowe" – napisali ekonomiści NBP w opublikowanym we wtorek cokwartalnym raporcie o kondycji rynku pracy.

Opinia

Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao

Bezrobocie będzie nadal malało, choć zapewne coraz wolniej. W krótkim terminie będzie to napędzało wzrost płac oraz zwiększało poczucie stabilności zatrudnienia, co będzie pozytywnie przekładało się na skłonność gospodarstw domowych do konsumpcji, także na kredyt. Za dwa–trzy lata, gdy na dobre rozkręcą się inwestycje, zaczną się jednak pojawiać negatywne konsekwencje. Wzrost płac będzie nadal przyspieszał, przewyższając wzrost wydajności pracowników – początki tego zjawiska już widać. W końcu płace mogą stać się zbyt wysokie z perspektywy pracodawców. Już teraz trzeba myśleć o tym, jak zwiększyć podaż pracy. Wymaga to większego otwarcia na imigrację oraz zwiększania aktywności zawodowej osób starszych.

W czerwcu stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 7,1 proc., w porównaniu z 7,4 proc. w maju – podał we wtorek GUS. Rzeczywistość okazała się więc nawet lepsza, niż oceniało dwa tygodnie temu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Z jego szacunków wynikało, że wskaźnik ten zmalał w minionym miesiącu do 7,2 proc.

– Już wkrótce liczbę Polaków bez pracy będziemy wyrażali w setkach tysięcy, a nie w milionach – mówi Andrzej Kubisiak, główny analityk agencji pracy Work Service. Na koniec minionego miesiąca liczba ta wynosiła 1,15 mln.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Ukraińcy mogą zniknąć z polskiego rynku pracy. Kto ich zastąpi?
Rynek pracy
Polskie firmy mają problem. Wojenna mobilizacja wepchnie Ukraińców w szarą strefę?
Rynek pracy
Złe i dobre strony ostrego wzrostu płac
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców