Od kilku dekad suwerenne państwo narodowe doświadcza erozji. Jest to konsekwencja globalizacji, podważającej zdolność państwa do oddziaływania na gospodarkę i ograniczająca autonomię narodowej kultury. To także rozpowszechnione po II wojnie światowej przekonanie, że państwo narodowe łatwo pada łupem nacjonalistów. Znaczenie ma też powiększenie się problemów, których rozwiązanie przekracza możliwości pojedynczego państwa – jak choćby postępujące ocieplenie klimatu.
Erozja narodowego państwa przez wielu uznana została za proces obiektywny i nieodwracalny, a przez niektórych także za pozytywny. Jednak w ostatnich latach narasta sprzeciw. W Europie rosną w siłę prawicowe ruchy kontestujące integrację, a w USA tryumfuje Donald Trump. Środowiska liberalno-lewicowe biją na alarm i mówią o recydywie faszyzmu. Pogłębia się polityczna polaryzacja. Dotyczy to także Polski.
Skutki globalizacji
Zagrożenie narodowym radykalizmem jest realne. Ale on jest dynamiczny nie dlatego, że pojawili się sprawni demagodzy. Globalizacja w gospodarce przesądza, że pracownicy w krajach wysoko rozwiniętych muszą konkurować z pracownikami w krajach peryferyjnych. To sprzyja obniżce kosztów i wzrostowi wydajności pracy. Zarazem zmienia proporcje podziału dochodów, preferując kapitał – ze swej istoty mobilny – kosztem pracy. Międzynarodowe korporacje uzyskały ogromną nieformalną władzę i często unikają płacenia podatków. Gwałtownie rosną nierówności dochodowe i majątkowe. Światowa gospodarka nie rozwija się z tego powodu szybciej. Przeciwnie, relatywnie słaby popyt konsumentów stwarza limit dla wzrostu produkcji i pobudza spekulacyjne „innowacje" na rynku kapitałowym. Wszystko wskazuje na to, że ostatni kryzys – nie wiadomo, czy definitywnie pokonany – był konsekwencją tych przekształceń. Zglobalizowany współczesny kapitalizm produkuje niezadowolenie dużych grup społecznych. Ale niezadowolenie wynika także z innych powodów.
Fala populizmów
Elity (polityczne, medialne i intelektualne) słusznie postrzegane są jako beneficjenci i aroganccy animatorzy systemu, który nie wypełnia aspiracji dużych grup. Brukselska biurokracja i liberalne media są przez rosnącą część obywateli (wyborców) traktowani jak funkcjonariusze systemu, pełniący kierownicze funkcje bez społecznego przyzwolenia.
Sprzeciw wielu budzi też liczna obecność w niektórych krajach imigrantów. Wynika to nie tylko z konkurencji na rynku pracy, ale też z poczucia kulturowej obcości. Niechęć do akceptacji imigrantów jest obecna także w krajach, gdzie właściwie ich nie ma – to obawa przed tym, że się pojawią.