W tym tygodniu prezydent Donald Trump ogłosił, że Amerykanie wycofują swoje wojska z Syrii. W związku z tą decyzję swoją rezygnację złożył sekretarz obrony Jim Mattis.

Oficjalnie zadanie Amerykanów zostało wykonane: teren kontrolowany przez tzw. Państwo Islamskie w Syrii został niemal całkowicie odbity. Jednak przynajmniej dwa tysiące islamskich bojowników wciąż prowadzi tam walki i po odejściu Amerykanów mogą okazać się zaczątkiem budowy nowej, poważnej struktury.

Decyzja Trumpa została skrytykowana przez wielu polityków w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej strony pochwała przyszła ze strony Kremla. O "właściwej decyzji" mówił prezydent Władimir Putin.

Dodatkowo część amerykańskiego rządu i administracji federalne przestała pracować. Tzw. shutdown ma związek z nieuchwaleniem prowizorium budżetowego. Czas na jego zatwierdzenie przez senat minął o północy w nocy z piątku na sobotę.

"Jestem w białym Domu. Ciężko pracuję. Informację dotyczące shutdownu i Syrii w większości są fałszywe. Negocjujemy z demokratami w sprawie rozpaczliwie potrzebnego bezpieczeństwa granic (gangi, narkotyki, handel ludźmi i inne), ale to może potrwać. W Syrii pierwotnie mieliśmy być przez trzy miesiące, a było to siedem lat temu - nigdy nie wyjeżdżaliśmy. Gdy zostałem prezydentem, Państwo Islamskie szalało. Teraz jest w dużej mierze pokonane. Inne kraje lokalne, w tym Turcja, powinny być w stanie zająć się tym, co zostało. Wracamy do domu!" - napisał dziś Trump.