Ministerstwo Sprawiedliwości ma dość premiowania przestępców, którzy zamiast spędzać w kryminale długie lata, już po kilku wychodzili na wolność. Chce zlikwidować przepisy o karze łącznej i ciągu przestępstw. Recydywista skazany za gwałty, rozboje, oszustwa i pobicia do tej pory dzięki łączeniu kar i wyroków dostawał 15 lat więzienia. Gdyby łączenia nie było, musiałby odsiedzieć w kryminale nawet 61 lat.
Czytaj także: Więzienia nie są z gumy
Zmiany w zasadach karania przewiduje przygotowany w Ministerstwie Sprawiedliwości projekt zmian w kodeksie karnym. Zasada jest prosta: ma być surowiej. Każdy z wyroków będzie odsiadywany po kolei. Suma kar będzie mogła być zmniejszona dopiero wtedy, gdy sprawca trafi za kraty, i to po spełnieniu określonych warunków, m.in. wzorowego zachowania.
Kolejna zmiana: skazany, który ma na koncie więcej niż jeden wyrok, będzie musiał odbyć przynajmniej połowę sumy orzeczonych kar. Na przykład z 12 lat musi odsiedzieć minimum sześć. Dopiero wtedy dostanie prawo ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Jeśli suma kar orzeczonych wobec przestępcy wyniesie 50 lat (np. sąd orzeknie dwa razy po 25 lat więzienia), o warunkowym wyjściu na wolność skazany będzie mógł myśleć dopiero po 25 latach odsiadki.
Na zapowiadanych zmianach zyskać mają sądy, które nie będą już wydawały wyroków łącznych (dziś rocznie jest ich ok. 40 tys.).