Trybunał Konstytucyjny we wtorek w składzie pięciu sędziów po rozpatrzeniu wniosku prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry orzekł, że niekonstytucyjne jest nieuwzględnienie w przepisach jako powodu niedopuszczalności dalszego prowadzenia postępowania karnego prezydenckiego aktu łaski.
Czytaj także: TK: prezydent miał prawo ułaskawić Mariusza Kamińskiego
Prezydent może ułaskawić kogo chce i kiedy tylko zechce – to wniosek z najnowszego wyroku. Nie wszyscy się z nim zgodzili. Sędzia Leon Kieres (powołany w poprzedniej kadencji) był za umorzeniem postępowania, kiedy jednak do tego nie doszło, przedstawił zgoła odmienną od składu powołanego za czasów PiS argumentację. Jego zdaniem o ułaskawieniu może być mowa jedynie po prawomocnym wyroku. Takiego zdania jest też znakomita większość karnistów.
Skąd cała sprawa?
Otóż w marcu 2016 r. sąd okręgowy uchylił wyrok sądu rejonowego i wobec aktu łaski prawomocnie umorzył sprawę. Od tego kasacje do SN złożyli oskarżyciele posiłkowi. Wtedy właśnie sędziowie SN, do których kasacja trafiła, zadali pytanie prawne do składu siedmiu sędziów SN, a skład ten w końcu maja 2017 r. podjął uchwałę w sprawie prawa łaski. Sąd Najwyższy uznał, że prawo łaski można stosować tylko wobec osób prawomocnie skazanych. W reakcji na ten wyrok minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro przekazał sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem Ziobry „prezydenckie akty łaski zobowiązują sąd do zakończenia postępowania, i to niezależnie od etapu, na jakim się ono znajduje". Prezydenckie akty łaski są też ostateczne, trwałe i niewzruszalne, ich istotą jest brak nadzoru nad ich wykonywaniem – podkreślał wtedy prokurator generalny i minister sprawiedliwości.