Skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) oraz lewicowi Zieloni to jedyne ugrupowania na niemieckiej scenie politycznej, które rosną w siłę. Po upadku SPD Zieloni postrzegani do niedawna jako zagubione dzieci socjaldemokratów stali się drugą siłą polityczną w Niemczech. Mogą dzisiaj liczyć na poparcie 22– 24 proc. obywateli, o 5–6 punktów mniej niż CDU/CSU.
W takiej sytuacji nie dziwi obejmowanie przez ich przedstawicieli stanowisk burmistrzów dużych miast. Ostatnio takie stanowisko w Hanowerze, 530-tys. stolicy Dolnej Saksonii, zdobył Belit Onay, 38-letni polityk Zielonych, muzułmanin i posiadacz tureckiego paszportu, oczywiście obok niemieckiego. Reprezentanci tej partii rządzą już w Stuttgarcie, Darmstadcie, Tybindze czy Greifswaldzie. Na tym nie koniec.
Wiele wskazuje na to, że Zieloni opanują wiosną przyszłego roku ratusze w Monachium oraz w Norymberdze. Są to od lat bastiony SPD w Bawarii, landzie oddanym prawicy spod znaku CSU. Ale im gorzej dla SPD, tym lepiej dla Zielonych.
– Jeżeli tak dalej pójdzie, Zieloni mogą po najbliższych wyborach do Bundestagu utworzyć koalicję rządową z SPD oraz ugrupowaniem Lewica. Funkcja szefa rządu przypaść musiałaby przedstawicielowi Zielonych – mówi „Rzeczpospolitej" Jochen Stadt z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
W grę wchodzą dwa nazwiska: Robert Habeck oraz Annalena Baerbock, obecni współprzewodniczący partii. Emanujący swobodą, zawsze uśmiechnięci, młodzi stanowią atrakcyjny tandem przywódczy dla obywateli plasujących swe preferencje na lewo od politycznego centrum. W tym kierunku zmierza także SPD po latach poszukiwania szczęścia w centrum. Mówią o tym wyraźnie Norbert Walter-Borjans oraz Saskia Esken, para mało znanych do niedawna polityków, którzy mają szanse na zdobycie kierownictwa SPD na zjeździe partii pod koniec tego miesiąca. – Przekonywano nas, że wszystko działa lepiej po prywatyzacji, obniżeniu podatków dla obywateli o wysokich dochodach i podwyższeniu VAT dla zarabiających mniej – mówi Walter-Borjans w jednym z wywiadów.