Jeszcze jako szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maaßen skrytykował w Warszawie niebywale ostro współrządzącą w Niemczech SPD. Uznał jej politykę wobec imigrantów i tym samym rządu Angeli Merkel za idealistyczną, naiwną i lewicową. Było to trzy tygodnie temu, ale wyszło na jaw teraz.
Maaßen oskarżył też SPD o to, że dążąc do wyjścia z koalicji rządowej, pragnęła wykorzystać niepokoje w Chemnitz pod koniec sierpnia. Zarzucił mediom oraz politykom rozpowszechnianie fałszywych lub co najmniej niesprawdzonych informacji. Przemówienie nie było długie. Wygłosił je po angielsku na warszawskim spotkaniu Klubu Berneńskiego skupiającego szefów służb kontrwywiadowczych UE i państw zaprzyjaźnionych.
Było to 18 października, w ostatnich dniach Maaßena na stanowisku szefa kontrwywiadu. Miał zostać specjalnym doradcą szefa MSW z dotychczasową pensją szefa wielkiej służby. W Warszawie poszedł na całego, wyjaśniając kolegom po fachu, jak traktuje się w Niemczech uczciwego i oddanego służbie urzędnika.
Sprawa Maaßena ma swój początek w Chemnitz. 26 sierpnia został tam zamordowany obywatel Niemiec. Na wieść o zabójstwie wybuchła fala zamieszek, demonstracji i kontrdemonstracji w atmosferze nierzadko przypominającej polowania na imigrantów, których tysiące pojawiły się w ostatnich latach w Chemnitz i całej Saksonii. Sporo osób zostało rannych, w areszcie znalazło się dwóch podejrzanych o zabójstwo Niemca, Syryjczyk i Irakijczyk. Ten ostatni miał zostać deportowany z Niemiec, ale procedura ta ciągnie się często w nieskończoność.
Wśród demonstrantów zaroiło się od zwolenników neonazistów w napompowanych kurtkach tzw. Bomberjacke, w koszulkach z hełmami Wehrmachtu, insygniami dywizji SS „Das Reich" i szeregiem innych imponderabiliów świadczących o politycznych preferencjach.