Komik całkiem poważny

Przed drugą turą wyborów w kuluarach ukraińskiego parlamentu mówi się już o nowej koalicji rządzącej.

Publikacja: 15.04.2019 18:07

Po pierwszej turze Wołodymir Zełenski wezwał Petra Poroszenkę na debatę. Odbędzie się 19 kwietnia na

Po pierwszej turze Wołodymir Zełenski wezwał Petra Poroszenkę na debatę. Odbędzie się 19 kwietnia na stadionie w Kijowie

Foto: AFP

Wszystko wskazuje na to, że niedzielne wybory prezydenckie mogą wywrócić do góry nogami całą scenę polityczną na Ukrainie. W Kijowie się mówi, że im większe są szanse artysty kabaretowego Wołodymyra Zełenskiego na zwycięstwo, tym więcej polityków i oligarchów chce zająć miejsce u jego boku.

Lokalne media spekulują, że nieoficjalnie komik już dostał poparcie sporej części parlamentu i nie brakuje chętnych do wejścia z nim w koalicję. Analitycy w Kijowie twierdzą, że albo kabareciarzowi uda się przekonać większość deputowanych, albo Ukrainę czeka poważny kryzys polityczny. – Dzisiaj nikt nie potrafi powiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja w kraju po 21 kwietnia. Nie wiedzą tego nawet ci, którzy podejmują w państwie odpowiedzialne decyzje – opowiada „Rzeczpospolitej" o panujących w Kijowie nastrojach Witalij Portnikow, znany ukraiński politolog.

Chętnych nie brakuje

Sondaże świadczą o tym, że szanse obecnego prezydenta na reelekcję są niewielkie. Znany kijowski ośrodek Rating poinformował kilka dni temu, że na komika chce głosować aż 61 proc. Ukraińców, którzy deklarują udział w wyborach prezydenckich. Z kolei głos na Petra Poroszenkę chce oddać jedynie 24 proc. wyborców. Zełenski prowadzi na wschodzie, południu oraz w centrum kraju, a na zachodzie ma mniej więcej takie samo poparcie co urzędujący prezydent.

Nastroje te wyczuwają deputowani Rady Najwyższej. Popularny portal Ukraińska Prawda twierdzi, że w gmachu parlamentu panuje atmosfera zapowiadająca „kolosalne zamieszanie". Opisując kuluarowe plotki, portal podaje, że już po pierwszej turze wyborów część deputowanych z różnych ugrupowań zaczęła pukać do drzwi sztabu wyborczego Zełenskiego. Na początku niewielu parlamentarzystów wierzyło w zwycięstwo komika. Teraz sytuacja jest odwrotna.

Poglądy nie są najważniejsze

– Myślę, że wśród obecnych deputowanych będzie sporo chętnych, by dołączyć do jego partii. Nie jest tajemnicą, że część deputowanych ma z nim dobre relacje i aktywnie go popiera. Wszystko będzie zależało od samego Zełenskiego, który od początku twierdził, że chce wprowadzić do parlamentu nowe twarze – mówi „Rzeczpospolitej" Mykoła Kniażycki, deputowany z Frontu Ludowego, partii, która wraz z Blokiem Petra Poroszenki od lat tworzy kruchą koalicję w parlamencie. – Nie popieram ani jednego, ani drugiego. Wybierając Zełenskiego, kupujemy kota w worku, nie wiemy, co będzie robił. Największym błędem Poroszenki było to, że doprowadził do konfliktu ze swoimi sojusznikami, a w konsekwencji do dymisji premiera Arsenija Jaceniuka. Skupił wokół siebie całą władzę i przez to cała krytyka za działalność władz spływa personalnie na niego – dodaje.

Partia Zełenskiego Sługa Narodu od miesięcy prowadzi we wszystkich sondażach, a poparcie dla niej waha się od 15 do 20 proc. Drugą pozycję niezmiennie zajmuje Batkiwszczyna Julii Tymoszenko, która po przegranej w pierwszej turze wyborów prezydenckich mobilizuje wszystkie siły przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Partia prezydenta rywalizuje dopiero o trzecie miejsce z prorosyjskim Blokiem Opozycyjnym. Koalicjant prezydenta Front Ludowy od dłuższego czasu nie ma nawet 1 proc. poparcia. Tymczasem ma 80 mandatów i jest drugą siłą w parlamencie. Z kolei Partia Radykalna populistycznego Ołeha Laszki i Samopomoc lwowskiego mera Andrija Sadowego nie przekraczają progu wyborczego i mogą znaleźć się poza parlamentem.

– Nie mam wątpliwości co do tego, że spora część deputowanych Rady Najwyższej dopasowuje się do koniunktury i wcale nie przejmują się czymś takim jak poglądy polityczne. Wielu z nich idzie do parlamentu po to, by zachować kontrolę nad sytuacją w swoim regionie lub osłonić własny biznes. Chciałbym przypomnieć, że o partii Poroszenki nikt nie słyszał, ale jak został prezydentem, stała się największą frakcją – mówi Portnikow. – Niewykluczone, że ugrupowanie Zełenskiego zasilą nawet ludzie Poroszenki. Zwłaszcza że Zełenski ma poparcie niemal wszystkich wpływowych oligarchów – Igora Kołomojskiego, Dmytra Firtasza i Wiktora Pinczuka. Najmocniejszy i najbogatszy z nich Rinat Achmetow zachowuje neutralność, ponieważ wie, że nowy prezydent i tak będzie musiał z nim się dogadywać, i to na jego warunkach – twierdzi.

Paraliż państwa?

Scenariusz ten wygląda bardzo prawdopodobnie, ponieważ partia Zełenskiego istnieje na razie tylko na papierze. Prowadzenie w sondażach zdobyła wyłącznie dlatego, że „Sługa narodu" to popularny ukraiński serial, komik gra główną rolę: zwykłego nauczyciela historii, który przypadkowo został prezydentem. W Kijowie nikt nie ma wątpliwości, że ten film był przepustką dla Zełenskiego do świata wielkiej polityki.

Trudno uwierzyć, że w przypadku wygranych wyborów prezydenckich Zełenskiemu uda się w ciągu zaledwie kilku miesięcy stworzyć partię i wystartować do parlamentu z „nowymi twarzami".

Ukraińska stacja 112.ua twierdzi, że w sztabie Zełenskiego liczą, że po wygranych wyborach prezydenckich komik będzie miał w 450-mandatowym parlamencie co najmniej 226 sympatyków. Tylu potrzeba, by powstała tam nieformalna większość, która pozwoli nowemu prezydentowi bezkolizyjnie realizować swoje wyborcze obietnice, przynajmniej do jesiennych wyborów parlamentarnych. W przeciwnym razie Ukraina może zostać sparaliżowana. Prezydent będzie wetował inicjatywy Rady Najwyższej, a parlamentarzyści nie przepuszczą żadnej propozycji głowy państwa. Mocno ograniczona może być też praca rządu. Prezydent, zgodnie z prawem, za każdym razem może wymagać, by propozycje premiera najpierw zaopiniował Sąd Konstytucyjny. Robił to już kiedyś prezydent Wiktor Juszczenko, skłócony z premierem Julią Tymoszenko.

Wtedy jednak nikt nie przejmował się tym, że to prezydent mianuje szefa Rady Bezpieczeństwa i Obrony oraz całe dowództwo armii. Po pięciu latach wojny na wschodzie kraju będzie miało to już zupełnie inne znaczenie.

Wszystko wskazuje na to, że niedzielne wybory prezydenckie mogą wywrócić do góry nogami całą scenę polityczną na Ukrainie. W Kijowie się mówi, że im większe są szanse artysty kabaretowego Wołodymyra Zełenskiego na zwycięstwo, tym więcej polityków i oligarchów chce zająć miejsce u jego boku.

Lokalne media spekulują, że nieoficjalnie komik już dostał poparcie sporej części parlamentu i nie brakuje chętnych do wejścia z nim w koalicję. Analitycy w Kijowie twierdzą, że albo kabareciarzowi uda się przekonać większość deputowanych, albo Ukrainę czeka poważny kryzys polityczny. – Dzisiaj nikt nie potrafi powiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja w kraju po 21 kwietnia. Nie wiedzą tego nawet ci, którzy podejmują w państwie odpowiedzialne decyzje – opowiada „Rzeczpospolitej" o panujących w Kijowie nastrojach Witalij Portnikow, znany ukraiński politolog.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne