11 sierpnia za sprawą nekrologów świat przypomniał sobie, że był taki pisarz jak Vidiadhar Surajprasad Naipaul. Dla większości anonimowy, a w Polsce wspominany zupełnie zdawkowo, o ile w ogóle. A przecież odszedł laureat Bookera z 1971 r. i przede wszystkim noblista z 2001 r. Główny rywal Salmana Rushdiego w walce o tytuł najważniejszego pisarza brytyjskiego, badającego tożsamość kolonialną i postkolonialną, a jednocześnie tę tożsamość reprezentujący. Postać całkowicie nieszablonowa. Hindus, którego oskarżano o rasizm i brak dostatecznej krytyki kolonialnych imperiów. Dumnie obnoszący się z tytułem szlacheckim, nadanym przez królową w 1989 r. Zarzucano mu także mizoginię i dyskryminację kobiet – dotyczyło to m.in. wywiadu z 2011 r., w którym nieskromnie stwierdzał, że nie zna kobiety-pisarki, która by mu dorównywała literacko. Podejrzliwie patrzono na jego prawicowe sympatie. Jednocześnie wytykano mu sprawy z życia prywatnego, choćby problemy z małżeńską wiernością, prowadzenie podwójnego życia erotyczno-uczuciowego oraz wymianę małżonek na coraz młodsze. Te uczuciowe perypetie pisarza komentowano z pogardą, jak gdyby omawiano kolejne odcinki opery mydlanej. Może to właśnie niewyparzony język Naipaula oraz skandale obyczajowe, które namiętnie prowokował, sprawiały, że ceniono go, ale jednak większość wolała, by nic już nie mówił i nie wprowadzał po raz kolejny środowiska literackiego w konsternację. Bo jeśli w literaturze kogoś można nazwać enfant terrible, to z pewnością V.S. Naipaula.
Mozaika kultur
Urodził się w 1932 r. na karaibskiej wyspie Trynidad leżącej już na samym południowym skraju archipelagu Antyli u wybrzeży Wenezueli. Kraj ten uzyskał niepodległość w 1962 r., choć nadal znajdował się w orbicie wpływów brytyjskich. Tę niewielką wyspę, dawną plantację, zasiedlały rzesze Hindusów, wspierane przez politykę kolonialną Imperium Brytyjskiego. To właśnie z Indii przyjechali na Trynidad dziadkowie pisarza. Jego ojciec był z pochodzenia Nepalczykiem, stąd i nazwisko Naipaul, które tę narodowość właśnie oznacza.
Przyszły noblista urodził się w wiosce Chaguanas, dawnej indiańskiej osadzie, której mieszkańców ponoć wymordowali w dawnych czasach Hiszpanie. Trynidad był wówczas mieszanką różnych kultur i wpływów cywilizacyjnych. Do dziś zresztą taki pozostał. Wyspiarski kraj w 2010 r. zamieszkiwało milion dwieście tysięcy ludzi, jedna trzecia z nich to potomkowie Hindusów, a kolejna jedna trzecia – potomkowie czarnych niewolników. Większość mieszkańców to protestanci (30 proc.), dużo jest też katolików (22 proc.), sporo muzułmanów (6 proc.) i wyznawców hinduizmu (22 proc.). Trynidad i Tobago (bo tak brzmi pełna nazwa państwa) to dzisiaj jedno z najbogatszych państw Ameryki Środkowej. Swą zamożność zawdzięcza głównie odkryciu bogatych złóż surowców naturalnych. Ale wróćmy jeszcze na moment do lat 30., kiedy to Naipaul dopiero przychodził na świat. Jak czytamy w przedmowie do jego najsłynniejszej powieści „Dom Pana Biswasa", wydanej przez Noir Sur Blanc w 2002 r. w przekładzie Krzysztofa Obłuckiego (dopiero 41 lat po światowej premierze!), „świat tej karaibskiej wyspy był wielokulturową mozaiką współtworzoną przez potomków hiszpańskich konkwistadorów, brytyjskich kolonizatorów, Murzynów i Mulatów, przybyszy z Indii, wyznawców hinduizmu i muzułmanów".
Naipaul wyjechał z Trynidadu w 1950 r. Miał 17 lat, kiedy dostał stypendium Oksfordu i trafił na studia do Anglii, skończył je trzy lata później. Wtedy też rozpoczął pracę w zawodzie dziennikarskim, najpierw w redakcji BBC, a później pisał recenzje książek do magazynu „New Statesman". Jednak już wkrótce (w 1957 r.) miał zadebiutować jako powieściopisarz. Jego pierwszą książką był „Masażysta cudotwórca". Już tam pokazał szerokie spektrum zainteresowań, co zwiastowało skalę jego literackiego talentu, którym później zachwycił krytyków i czytelników na całym świecie.
Walka z własną śmiesznością
Tytułowym masażystą jest Ganesh Ramsumir, młodzieniec o hinduskim rodowodzie z Trynidadu, który próbuje swych sił w różnych profesjach. Aspirujący pisarz próbuje swych sił w polityce. Po wielu porażkach odnajdzie jednak swoje powołanie i zrozumie, że niebiosa obdarzyły go „rękami, które leczą". Oczywiście rozumie, że swoim darem będzie musiał się podzielić z zamieszkującymi Trynidad rodakami.